Wedle tradycji przygotowaliśmy dla Was redakcyjne podsumowanie festiwali, w którym nie znalazły się filmy z potwierdzoną dystrybucją w 2024 roku lub mające już polską premierę w kinach bądź serwisach vod (o nich napiszemy w drugiej połowie stycznia w osobnym rankingu).
Po szampańskiej zabawie ostatniego dnia 2023 roku (ilu z Was jednak wybrało wygodę własnej kanapy i streaming?) przyszedł czas na pierwszy z naszych plebiscytów. Oddajemy w Wasze ręce listę naszych ulubionych filmów obejrzanych na festiwalach w Polsce i za granicą. W ostatnich miesiącach nasi korespondenci nadawali z Berlina, Cannes i Wenecji, a na każdym z nich zorganizowaliśmy International Critics Grid. Dzięki hybrydowej formule, choć symbolicznie obecni byliśmy także w Udine, Locarno, San Sebastián i Toronto.
Na krajowym podwórku zaglądaliśmy niemal w każdy kąt, co przełożyło się na mnóstwo patronatów i współprac, a przede wszystkim szereg recenzji, przewodników, rankingów i gridów krytyków. Od stycznia do grudnia odwiedziliśmy: Tydzień Filmu Niemieckiego, Tydzień Kina Hiszpańskiego, LGBT+ Film Festival Poland, Krakowski Festiwal Filmowy, Millennium Docs Against Gravity, Tofifest (Toruń), Letni Przegląd Filmowy Pod Wspólnym Niebem, Krakow Summer Animation Days, Nowe Horyzonty (Wrocław), Octopus Film Festival (Gdańsk), Międzynarodowy Festiwal Filmowy Hommage à Kieślowski (Sokołowsko), Przeźrocza Festiwal Filmowy (Bydgoszcz), Festiwal Polskich Filmów Fabularnych (Gdynia), Tydzień Warszawskich Kin Studyjnych, WAMA Film Festival (Olsztyn), Festiwal Kamera Akcja (Łódź), Ukraina! Festiwal Filmowy, Festiwal Filmowy Spektrum (Świdnica), Warszawski Festiwal Filmowy, OFF CINEMA (Poznań), Festiwal Mediów Człowiek w Zagrożeniu (Łódź), Tramway Film Festival, American Film Festival (Wrocław), Cinemaforum, Korean Film Festival, Camerimage (Toruń), Etiuda & Anima (Kraków), Pięć Smaków, Międzynarodowy Festiwal Filmów Młodego Widza Ale Kino! (Poznań), Międzynarodowy Festiwal Filmów Krótkometrażowych ŻUBROFFKA! (Białystok), Festiwal Filmu Niemego (Kraków), WATCH DOCS, Afrykamera. W nadchodzącym roku życzymy sobie i Wam przynajmniej tylu wypieków na twarzy, wzruszeń i kinowej zadumy, co w poprzednim.
10. RZEKA SZKARŁATU 🇨🇳 [Pięć Smaków]
Zhang Yimou szturmem zdobył w tym roku chińskie kina. Rzeka szkarłatu okazała się jego najbardziej dochodowym filmem, zarabiając ponad 650 milionów dolarów. W porównaniu do wystawnych i rozbuchanych obrazów twórcy Hero najnowsze dzieło, choć wizualnie dopieszczone, jawi się jako inscenizacyjnie oszczędne z uwagi na mocno ograniczone miejsce akcji oraz – bardziej niż na epickich pojedynkach – skupione na kryminalnej intrydze. Podczas tegorocznej edycji festiwalu Pięć Smaków mieliśmy okazję przekonać się na własne oczy, co przyciągnęło rekordowe tłumy przed ekrany.
Zhang Yimou świadomie porzuca sztafaż sztampowego dramatu kostiumowego, nader obficie czerpiąc z gatunkowego bogactwa. Podczas gdy oś fabuły stanowi piętrząca się kryminalna intryga, to dynamika relacji między postaciami, pełna ciętych ripost, pisana współczesnym językiem szermierka słowna i częste zwroty akcji puentowane okrutnym żartem, przesuwają środek ciężkości w kierunku czarnej komedii. Niestety im bliżej finału, tym mocniej reżyser z kamienną twarzą uderza w patetyczno-patriotyczne tony. To typ żonglerki konwencjami doskonale znanej z kina koreańskiego, ale równie dobrze jedną z inspiracji mogły być dokonania braci Coen, którzy uwielbiają połączenie kryminału z komedią. W końcu Trzy Kule (2009) to remake ich debiutu Śmiertelnie Proste (1984).
9. TYGRYSICA 🇲🇾 [Cannes / Nowe Horyzonty]
W tym roku ulubionym zwierzakiem selekcjonerów festiwalu Nowe Horyzonty zdecydowanie był koń, ale koń, jaki jest, każdy widzi, więc zajmijmy się może tygrysem. A nawet Tygrysicą z sekcji Odkryć. Właśnie do tej dzikiej kocicy odnosi się w swym pierwszym filmie pochodząca z Malezji Amanda Nell Eu, a co ciekawe – inspiracją podczas kręcenia były jej dwa koty (w tym jeden rasy sfinks). Debiut narobił sporo hałasu (ryku!) w tegorocznym Cannes, gdzie zwyciężył w Tygodniu Krytyki, będąc jednocześnie pierwszym malezyjskim obrazem wyreżyserowanym przez kobietę na tym sędziwym festiwalu. Dzieło 38-letniej reżyserki stanowi przepyszne połączenie body horroru, kina coming-of-age i społecznie zaangażowanego komediodramatu.
Schemat doskonale znany z amerykańskiego kina inicjacyjnego (Carrie, To nie wypanda) będzie tu jednak tylko przyczynkiem do gatunkowej, ale i feministycznej dywagacji. W horrorze Briana De Palmy menstruacja jawiła się jako clou programu, krwawy bal realizował przecież zemstę bullyingowanej przez szkolną elitę szarej myszki, a w animacji Pixara była ona asumptem do międzypokoleniowego dialogu. Amanda Nell Eu używa początku okresu dojrzewania zgoła inaczej. Oczywiście na pozór staje się ona monstrum jak we wspomnianych filmach (Carrie otrzymała nadprzyrodzone siły, a Mei zamieniała się w gargantuiczną pandę rudą), ale gatunkowa zabawa służy Malezyjce innym celom. Dziewczynka zamienia się w tygrysicę, czyli zwierzę szanowane i wywołujące strach w mieszkańcach Malezji (i nie tylko). Reżyserka podrzuca nam nawet scenę, gdy prawdziwy tygrys przemierza okolice domu Zaffan, a jej sąsiedzi w panice próbują się ukryć. Oczywiście kocia siła objawiająca się w protagonistce pochodzi z dżungli i ma być może pradawny pogański rodowód. Można ją rozumieć jako metaforę feminizmu, tak obcego mieszkańcom nomen omen „azjatyckiego tygrysa”. Rzecz jasna nie chodzi tu o ruchy prokobiece znane w naszym zachodnim świecie, ale o potężną, przedwieczną siłę, nieznającą kagańców i barier żadnej ideologii.
8. KIEDY OPADNĄ FALE [Nowe Horyzonty]
Reżyseria:
Lav Diaz
Opowieść, jak to zwykle u Diaza, snuje się nieśpiesznie i chwilami niejasno. Śledzimy równoległe losy dwóch policjantów, szalenie utalentowanych śledczych, których błyskotliwe sukcesy połączone z brakiem ambicji zajmowania generalskich stanowisk pchnęły do wykładania na Akademii Policyjnej. Dojście do para-dyktatorskiej władzy prezydenta Rodrigo Duterte (znienawidzony polityk często był krytykowany w twórczości Diaza, ale dopiero w tym filmie po raz pierwszy zostaje wymieniony z nazwiska) zaowocowało nadaniem wielkich uprawnień policji w imię domniemanej wojny z narkotykami. Nowy system otworzył zarówno starszemu – porucznikowi Primo Macabantay’owi jak i młodszemu – Sierżantowi Hermesowi Papauranowi szerokie ścieżki rozwoju zawodowego. W sytuacji pokusy niczym w legendarnym hongkońskim Internal Affairs stanęli po dwóch stronach walki. Macabantay za kulisami swojej policyjnej kariery rozpoczął budować przestępcze imperium, Papauran przeczuwając grzechy swojego nauczyciela zainicjował na niego polowanie.
Lav Diaz w najnowszej fabule pokazuje nam niemal westernowy pojedynek dwóch nadzwyczajnych jednostek, które zostały zniszczone i przemielone przez bród i zepsucie swojej ojczyzny. Piękne zdjęcia Larry’ego Mandy (po raz pierwszy materia taśmy zostaje tak podkreślona i wykorzystana w obrazie autora Norte) mimo swojej malarskości wciąż przesiąknięte są obrzydliwością świata. Diaz, niczym Nadav Lapid w Kolanie Ahed [NASZA RECENZJA] po raz pierwszy w pełni odpina wrotki w krytyce kraju, narodu i systemu, co zostaje podkreślone ostatnim padającym w produkcji zdaniu „Jebać Filipiny”. Mimo kuriozalności i swoistego odczłowieczenia dwójki protagonistów reżyser zdaje się podkreślać, że są oni jedynie ofiarami. To system w jakim się znaleźli, zarówno wielopokoleniowe zepsucie i wykluczenie mas pod dyktatorskimi rządami, jak i brak rozliczenia z kolonialnymi traumami i kompleksami, zmusza ludzi do ich zwierzęcenia (które rozkładał na czynniki pierwsze w poprzednim obrazie – Genus Pan).
7. MMXX 🇷🇴 [Warszawski Festiwal Filmowy]
Reżyseria:
Cristi Puiu
Niemal zbagatelizowany przez krytyków i festiwale MMXX, najnowsze dzieło Cristiego Puiu, dotarło na ziemie polskie. Rumuński mistrz powrócił na Warszawski Festiwal Filmowy po latach, wszak w 2005 roku pokazywał tu swą głośną Śmierć pana Lazarescu. Autor genialnych Sieranevady (tak haniebnie zlekceważonej w Cannes 2016) i Malmkroga (nagroda za reżyserię w konkursie Encounters na Berlinale 2020), jak zwykle nie bierze jeńców zapraszając na seans trwający bez mała sto sześćdziesiąt minut, oparty na kunsztownie napisanych dialogach i przemyślanej choreografii niewielkiego zespołu aktorskiego w zamkniętych przestrzeniach.
Cristi Puiu chcąc zamknąć dla siebie samego, ale i rumuńskiego społeczeństwa, traumatyczny okres pandemii, wymyśla na nowo wąski podgatunek filmu covidowego. Próbowało się w nim odnaleźć liczne grono filmowców, starając się jakoś odnieść do światowej pauzy: od zwykle przestrzelonych prób antologii kręconych dla Netflixa i HBO przez niezbyt udane komercyjne projekty wspomnianego Vegi (Miłość, seks i pandemia) i Michaela Baya (Ambulans) czy artystyczne poszukiwania w typie obecnej w programie Warszawskiego Festiwalu Filmowego Dziwnej drogi Brazylijczyka Guto Parente, aż po takie perełki jak Dzienniki ewoinpreis portugalskiego duetu Maureen Fazendeiro – Miguel Gomes [NASZA RECENZJA]. Autor Aurory proponuje odmienne spojrzenie od nich wszystkich, jakże bliższe samej naturze społecznego eksperymentu z Wuhan. Film nakręcony w zaledwie 18 dni, z częściowo improwizowanymi przez aktorów dialogami, dotknął istoty tego jak sami żyliśmy przez wiele miesięcy. Lęk mieszał się z absurdem, a traumom i wyrzeczeniom towarzyszyły też śmiech i piękne przykłady wspólnego działania, nawet jeśli czynionego na odległość. Puiu udowodnił w MMXX, że kino nadal potrafi skomentować rzeczywistość w kreatywny, choć niezjadliwy zapewne dla wszystkich odbiorców, sposób.
6. MIĘDZY REWOLUCJAMI 🇷🇴 [Berlinale / Krakowski Festiwal Filmowy / Festiwal Mediów Człowiek w Zagrożeniu]
Reżyseria:
Vlad Petri
Rumuński reżyser przedstawia historię rozłąki mieszkającej w Bukareszcie Marii i pochodzącej z Iranu Zahry – dwóch studentek medycyny darzących się wyjątkowym uczuciem – na tle ustrojowych transformacji obu państw. Z jednej strony rewolucja islamska i pozbycie się szacha, z drugiej obalenie dyktatury Ceaușescu. Oba wydarzenia łączą zarówno wielkie nadzieje na progresywne zmiany i wiara w to, że świat nadstawia uszu w stronę krzyku lokalnych ulic, jak i przykra świadomość, iż „każde zwycięstwo może zostać skonfiskowane” – jak tłumaczy bohaterka.
Pomiędzy społecznymi zrywami, kiedy kontestację coraz trudniej uznać za jedną z sił natury, a karuzela administracyjnej kontroli nabiera rozpędu – wtedy reminiscencje ulotnych chwil zaczynają blaknąć. I w pewnym sensie o tym jest film Petriego. Nie tylko dlatego, że z pamięci Marii, preposteryjnie zapełnionej nadmiarem wspomnień o przyjaciółce, znikają poszczególne dźwięki, a obraz niebezpiecznie migocze, dostrajając swoją jakość do emocjonalnego i temporalnego dystansu, który dzieli obie kobiety. Także sposób realizacji scenariusza metafilmowo rezonuje z tematem dzieła.
5. W ŻÓŁTYM KOKONIE 🇻🇳 [Cannes / Nowe Horyzonty]
Punktem wyjścia w utworze Wietnamczyka jest śmierć – Thien (Le Phong Vu) w wypadku motocyklowym traci szwagierkę, co zmusza go nie tylko do wyprawienia pochówku, zaopiekowania się jej pięcioletnim synkiem, ale też podróży na rodzinną prowincję w celu odnalezienia brata, który przed laty zniknął bez śladu. Powrót na stare śmieci i próba rozliczenia z przeszłością – motyw chętnie podnoszony w debiutach – służy jednak znacznie szerszej refleksji niż sama ekshumacja traum i wspomnień. Ân umyślnie tka historię niczym biblijną przypowieść, topiąc ją w gąszczu metafor, alegorii, inwokacji i symboli. Obok wątku obyczajowego kontynuuje społeczny i religijny w formie komentarza na temat różnic pomiędzy miastem a wsią, nowoczesnym stylem życia a konwenansami, wojną a pokojem, zinstytucjonalizowaną wiarą a lokalnymi wierzeniami. Kino drogi zdaje się właściwą etykietką, bo Thien znajduje się w ciągłej podróży, nawet jeśli nie samochodem lub skuterem, to w głąb własnej pamięci.
Choć trudno przymknąć oko na fabularną kliszę, W żółtym kokonie nie jest kolejnym dramatem spod znaku „zagubiony facet w średnim wieku dostaje pod opiekę dzieciaka, by razem przezwyciężać trudności losu”. Reżyser (i jednocześnie montażysta) stosuje iście poetycki sposób opowiadania, w którym, dzieląc akcję na osobne tomy, na wiarę każe przyjąć powinowactwo następujących po sobie scen i sekwencji. Wraz z upływem czasu postępuje rozproszenie narracji w parnych krajobrazach górzystego bezkresu, podkreślające różnicę w usposobieniu pomiędzy mieszkańcami metropolii i prowincji. Do manipulacji tempem wydarzeń wykorzystano także operatora – gdy potrzeba dynamiki przemyka po planie, zmieniając punkty widzenia, innym razem zastyga na długie minuty w wojerystycznej pozie. Ruch kamery Đinh Duy Hưnga jest powiązany z ruchem postaci, używa przestrzeni kadru do podglądactwa, uwypuklenia przeżyć i emocji. Obok słów fabułę równolegle rozwijają obrazy: przepełniony hostessami mundialowy klub kibica, czyste wnętrza strefy wellness, mokre ulice miast i zabłocone wiejskie dróżki, dewocjonalia, bar karaoke, wnętrza świątyń czy balkony z pocztówkowymi widokami.
4. OSADNICY [Cannes / Warszawski Festiwal Filmowy]
Reżyseria:
Felipe Gálvez
Nie dajcie się zwieść otwierającym film, pieszczącym wzrok ujęciom, zaklinającym w ziarnie taśmy bezkres dziewiczej, surowej urody chilijskich stepów. Gálvez piękno piętrzących się w tle And będzie bezustannie konfrontował ze zgnilizną ludzkiej natury, bardzo szybko ujawniając reguły rządzące portretowanym światem. Tutaj robotnik tracący rękę staje się obiektem równie łatwym do odstrzelenia, co koń ze złamaną nogą. Bez mrugnięcia okiem za spust pociąga Alexander MacLennan (Mark Stanley), szkocki porucznik pracujący dla José Menéndeza (Alfredo Castro), bogatego właściciela ziemskiego. Na jego zlecenie, wraz z amerykańskim najemnikiem Billem (Benjamin Westfall), potrafiącym niczym pies myśliwski z odległości wyczuć rdzennych mieszkańców kontynentu, wyrusza przez Patagonię w celu ogrodzenia połaci hiszpańskiego posesora i dokonania czystek etnicznych na podbijanym terenie. Za kompana biorą władającego celnie bronią palną młodego Metysa Segundo (Camilo Arancibia), który ma bez zająknięcia wykonywać polecenia.
Trup ściele się gęsto, gwałt wpisany jest w krajobraz tak samo jak poranna mgła, a ciepła krew obmywa odcinane na świeżo skalpy, organiczne suweniry. Segundo mierzy się ze sobą, swoim dziedzictwem i pół-braterską krwią, której z każdym dniem ma coraz więcej na rękach. Stojący z naładowaną strzelbą za swoim „panem”, ma możliwość błyskawicznego zakończenia rzezi. Strzał jednak oddaje w niebo, być może z tchórzostwa, być może przyjmując fatum. W basenie jest jednak zawsze większa ryba. Kiedy ekspansywni wędrowcy spotykają pułkownika Martina (Sam Spruell), karty ulegają lekkiemu przetasowaniu. Po osobliwej transakcji, w ramach której MacLennan „dostaje” rdzenną kobietę o imieniu Kiepja (Mishell Guaña), narracyjny zegar przestawia się o siedem lat, ukazując świat „po”: podzielony i uporządkowany przez białego człowieka, czekający na dalsze ruchy, gdzie córka Menéndeza, Josefina (Adriana Stuven), zamknięta w pałacowym wnętrzu, otoczona służbą, śpiewająca w akompaniamencie fortepianu, będzie wygłaszać monologi o złych, roszczeniowych autochtonach i słuszności racji najeźdźców.
3. NA MIEJSCU 🇧🇪 [Berlinale / Nowe Horyzonty]
Reżyseria:
Bas Devos
Czym byłby dziś ten mityczny Zachód, gdyby nie tabuny gastarbeiterów wykonujących zawody, na które większość Belgów, Niemców czy Francuzów nie ma ochoty? Dzieje Starego Kontynentu to historia ciągłej fluktuacji ludów, narodów i społeczności. Prób uchwycenia zróżnicowania etnicznego było w europejskim kinie aż nadto, zarówno tych mniej, jak i bardziej udanych. Wyobcowanie, gettoizacja, pospolity rasizm i systemowe wykluczenie stały się kliszą, poza którą niewielu współczesnych twórców potrafi wyjść. Tym bardziej cieszy, gdy na festiwalowym poletku wyrastają takie głosy jak belgijski reżyser Bas Devos, autor Hellhole i Ghost Tropic, prezentowanych kolejno na Berlinale oraz w Cannes miejskich portretów wypełnionych bohaterami z doświadczeniem imigracji.
W swoim najnowszym dziele, prezentowanym w sekcji Encounters tegorocznej edycji MFF w Berlinie Here, uwagę zwraca przede wszystkim na mniejszość z południowo-wschodniej części kontynentu. „Dużo myślałem o zagranicznych pracownikach w Europie i zdałem sobie sprawę, że w Brukseli istnieje ogromna społeczność rumuńska, licząca ponad 43 000 osób […]. Ich względna niewidzialność wydawała mi się dziwna, ponieważ wielu Rumunów pracuje w szpitalach i na budowach: stanowią dosłownie fundamenty naszego społeczeństwa” – mówił w rozmowie z „Cineuropą”. Devos nie fetyszyzuje jednak heroicznego wysiłku imigrantów, często harujących na dwa lub trzy etaty; film otwiera scena spijania resztki piwa z puszki po zakończonej zmianie, a wolne tempo prowadzenia narracji bynajmniej nie wyraża kapitalistycznego pędu.
2. KWIATY LUDZKIEGO CIAŁA 🇩🇪 [Nowe Horyzonty]
Leitmotiv Kwiatów ludzkiego ciała stanowią perypetie załogi niewielkiego jachtu płynącego z Marsylii przez Aubagne do Sidi Bel Abbès, gdzie do czasu algierskiego zwycięstwa w wojnie o niepodległość znajdowała się siedziba strażników francuskiego kolonializmu. Kierowana przez Idę (w tej roli znakomita Angeliki Papoulia) załoga składa się z Vlada z Chorwacji, Farouka z Algierii, Falco z Niemiec, Mauro z Portugali i Carlosa z Brazylii, sierot po legionach szukających ucieczki w matriarchalnej wspólnocie na morzu. Rytm ich dniom nadaje odpalanie papierosa od papierosa, zaczytywanie się w Marguerite Duras, kontemplacja krajobrazów, sporządzanie zielników i obsługa łodzi.
Względna afabularność Kwiatów ludzkiego ciała stanowi o wyjątkowości tego projektu. Poza Piękną pracą Claire Denis, z zakończeniem której Wittmann wchodzi w bardzo ciekawy dialog, traumy legionistów eksplorował chociażby Giacomo Abbruzzese w Disco Boyu, również wyświetlanym na tegorocznych Nowych Horyzontach. Niemiecka reżyserka nie zmusza swoich bohaterów do śpiewania „Non, je ne regrette rien” podczas biegów sprawnościowych jak właśnie Abbruzzese. Rozmycie pamięci ukazuje audialnie i wizualnie, tworząc iście medytacyjną, immersyjną pocztówkę ze śródziemnomorskiego tygla kultur.
1. ZŁE ŻYCIE / ŻYCIE ZŁE [Berlinale / Nowe Horyzonty]
Dyptyk João Canijo, którym w zagadkowy sposób obsadzono dwie sekcje berlińskiego festiwalu, nie schodził z ust dziennikarzy na długo przed premierą – poza intrygującym ćwiczeniem narracyjnym w postaci lustrzanego obrazu właścicieli domu wypoczynkowego i jego pensjonariuszy oferuje polifoniczną kantatę kobiecych smutków. Między pokojami nawiedzonego melancholią gościńca wielogłosy neurotycznych matek i zagubionych córek nieudolnie grają w chowanego. Błąkają się po korytarzach, szepcząc „co będzie, to będzie” do dziurek od klucza, które strzegą sekretów przed napastliwością kinowego podglądacza.
Wnętrzom rodzinnego pensjonatu w obiektywie Portugalczyka blisko do Godardowskich hoteli z lat 80., gdzie ambiwalencja ścieżki dźwiękowej bezustannie wskazywała na motyw komunikacyjnej impotencji. Z kolei aranżacja przestrzeni wokół budynku kieruje skojarzenia w stronę komedii Tatiego, bo komponowane nad basenem obrazy noszą to samo piętno absurdu co wypełniony dziwactwami ogródek z Mojego wujaszka. Poza nieoczywistym humorem – apogeum stanowi zabawny ukłon w stronę niedawno wspomnianego na naszych łamach João Césara Monteiro (LINK) – objawiającym się w drobnych gestach, dwuznacznych spojrzeniach i zanieczyszczeniu krajobrazu dźwiękowego kakofonią kłótni, Canijo oferuje widzom porowatą panoramę familijnych długów. Na wyrwanych kartkach z wieczystych ksiąg domowych animozji kryją się bowiem żale wyczekujące przyłapania na gorącym uczynku; w trakcie wzniecania pożaru, którego nieuchronność od początku filmu zapowiadają jęczące w oddali strażackie syreny.
Jeśli Mal Viver przedstawia matrycę niezdolnych do zabliźniania się ran matriarchatu otaczającego hotelik opieką, a przed szereg wychodzi historia Demeter à rebours, bo nieczułej na powrót ukochanej Persefony, to Viver Mal dowodzi tego, że mitycznym kanonem greckich tragedii zapełnić można też drugi i trzeci, a nawet czwarty plan tej dramatycznej telenoweli. W rodzinnej dynamice każdego z epizodów pobrzmiewają echa najstarszych przekazów o zdradzie, władzy i traktowaniu członków familii za świetne naczynia dla ejakulatów.
Do pierwszej dziesiątki nie załapały się niestety tak ciekawe produkcje jak:
11. ŚWIATŁO W TROPIKACH (reż. Paula Gaitán) [Nowe Horyzonty] – PRZEWODNIK PO SEKCJI LOST LOST LOST
12. LA BÊTE DANS LA JUNGLE (reż. Patric Chiha) / [Berlinale / Nowe Horyzonty] – NASZA RECENZJA
13. THE SHADOWLESS TOWER (reż. Lu Zhang) [Berlinale] – NASZA RECENZJA
14. NIEOBECNOŚĆ (reż. Wu Lang) [Berlinale / Pięć Smaków] – NASZA RECENZJA
15. IN OUR DAY / PATRZĄC W WODĘ (reż. Hong Sang-soo) [Cannes] – NASZA RECENZJA
16. SHOWING UP (reż. Kelly Reichardt) [Nowe Horyzonty] – NASZA RECENZJA
17. ŚNIEŻNA PANTERA (reż. Pema Tseden) [Wenecja / Warszawski Festiwal Filmowy] – NASZA RECENZJA
18. GDZIE JEST TA ULICA, ALBO BEZ PRZED I PO (reż. João Rui Guerra da Mata, João Pedro Rodrigues) [Nowe Horyzonty] – NASZA RECENZJA
19. ZASADA 34 (reż. Júlia Murat) [Nowe Horyzonty] – NASZA RECENZJA
20. REWIND & PLAY (reż. Alain Gomis) [Nowe Horyzonty] – PRZEWODNIK PO SEKCJI LOST LOST LOST