Hong Sang-soo nie ustaje w swoim pościgu za rekordem w twórczej płodności. Jeszcze nie opadł kurz po berlińskiej premierze in water, polska publika wciąż czeka na torontońskie Walk up, a koreański mistrz kina (nie)komfortowych rozmów przy herbacie tudzież soju już zaprezentował w Cannes swoje kolejne dzieło – In Our Day. Co najważniejsze, tak jak przed dwiema dekadami u Takashiego Miike – mimo takiego natłoku pracy artysta wciąż utrzymuje wysoki poziom artystyczny.
Jak zwykle króciutka, w tym przypadku ledwie osiemdziesięciominutowa produkcja portretuje dwa paralelne popołudnia samotników nawiedzonych przez nie do końca chcianych gości. Film zamknięcia tegorocznej sekcji Quinzaine des Cinéastes podzielony został na krótkie rozdziały, scenki rodzajowe z rozmów przy stole. Obserwujemy paralelne postaci, może dawnych kochanków lub przyjaciół. Z jednej strony aktorka Sangwon (najwspanialsza Kim Min-hee), która powraca po latach do Seulu i mieszka tymczasowo kątem u swojej przyjaciółki. Poranek przepełniony kacem, mizianiem puszystego kotka (o imieniu My) i monologami o pragnieniu, by wreszcie się wyspać, zostaje kobietom zakłócony przez Jisoo, młodszą kuzynkę gościni pragnącą pójść śladem jej kariery. Po drugiej stronie miasta sędziwy poeta Hong Uiji (Gi Ju-bong, alter ego reżysera chociażby w Hotelu nad rzeką) performuje samego siebie, będąc tematem dokumentu młodej studentki Ki-joo (Kim Seung-yun). W codzienność tej dwójki wkracza młody aktor, który poprzez spotkanie ze swoim idolem chce poznać sens życia i sztuki.
Między dystyngowanie wypijanymi kieliszkami wina, rozmowami o przyprawianiu ramenu ostrą pastą paprykową i inherentnie niekomfortowymi small talkami jak zwykle u Honga przemycona zostaje jakaś głębsza myśl, fundamentalna prawda. Po depresyjnym in water [NASZA RECENZJA] tym razem na tapet wzięte zostało życie per se. Między niezręcznymi półsłówkami Sangwon a długimi monologami Honga mija ten jeden dzień. Jeden bal, na który drugi raz nie zaproszą nas wcale. W na poły ironicznej Odpowiedzi na ankietę „Twój system wartości” Jacek Kaczmarski konkludował: „Wykaże test, żem HIVnik, / To w żyłę – i odjadę. / Błogosławieni sztywni / I ci, co żyją z czadem. / Nawet drzewa próchnieją przedwcześnie / A przecież istnieją – bezgrzesznie”. Tak jak przed kilku laty Jeon Go-wonn w Mikrosiedlisku [NASZA RECENZJA] Hong Sang-soo zdaje się dochodzić do podobnego wniosku na temat konieczności szukania małych momentów, które czynią naszą egzystencję bardziej znośną. Upicie się z przyjaciółmi, grając w papier, kamień, nożyce może być zatem dużo bardziej ważkie niż wszystkie wiersze, które napisałeś.
In Our Day to niewątpliwie produkcja tylko i wyłącznie dla fanów koreańskiego Rohmera. Artysta gra tu symboliką znaną z jego poprzednich filmów, Kim Min-hee, to wszak tytułowa Kobieta, która uciekła i była obserwowana przez kota [NASZA RECENZJA]. Teraz się odnalazła, lecz wewnętrznie dalej jest zagubiona, nie mniej niż parę lat wcześniej siedząc Samotnie na plaży pod wieczór. Za jej aktorską karierą kryją się cienie, takie jak analizowane w Przed twoją twarzą i Filmie powieściowym [NASZA RECENZJA]. Ale przynajmniej kotek zaczął się łasić. Nowe pokolenie artystów wyrasta (jak w in water), ale tylko po to, by zetknąć się ze starymi problemami i dylematami. Teraz dobrze, wtedy źle lub może właśnie na odwrót, tęsknią za czasami, gdy mieli za czym tęsknić?
W najnowszym dziele nie ma już Honga zapatrzonego w innych, jak w Trawie, ani rozpaczającego nad własnymi wyborami w Dniu po. Oczyszczająca moc wody pchnęła go na nowe tory – akceptacji. Ostatniego etapu żałoby za samym sobą. Może i to nas zabije, ale czym jest życie bez szklaneczki whiskey i papierosa otwarcie zadaje retoryczne pytanie publice i samodzielnie na nie odpowiada, po raz pierwszy miejski harmider w ścieżce dźwiękowej zastępując wesołym utworem muzyki klasycznej.
In Our Day
Tytuł oryginalny: Woo-ri-ui-ha-ru
Rok: 2023
Kraj produkcji: Korea Południowa
Reżyseria: Hong Sang-soo
Występują: Gi Ju-bong, Kim Min-hee, Kim Seung-yun i inni
Ocena: 3,5/5