Rozmowy (Nie)kontrolowane – recenzja filmu „MMXX” – WFF 2023

Niemal zbagatelizowany przez krytyków i festiwale MMXX, najnowsze dzieło Cristiego Puiu, dotarło na ziemie polskie. Rumuński mistrz powrócił na Warszawski Festiwal Filmowy po latach, wszak w 2005 roku pokazywał tu swą głośną Śmierć pana Lazarescu. Autor genialnych Sieranevady (tak haniebnie zlekceważonej w Cannes 2016) i Malmkroga (nagroda za reżyserię w konkursie Encounters na Berlinale 2020), jak zwykle nie bierze jeńców zapraszając na seans trwający bez mała sto sześćdziesiąt minut, oparty na kunsztownie napisanych dialogach i przemyślanej choreografii niewielkiego zespołu aktorskiego w zamkniętych przestrzeniach.

W Sieranevadzie przyczyną wielogodzinnej dysputy rodzinnej, pełnej odgrzewanych krindżowych tematów i emocjonalnego wzburzenia, była stypa na część nestora rodu. W Malmkrogu bardziej niż więzy krwi łączyła biesiadników klasa społeczna i wykształcenie, więc uczta w transylwańskim pałacu przybierała formę przerywanego przez nadchodzące z kuchni potrawy i napitki popisu erudycji i orientacji w najnowszych prądach filozoficznych tudzież arkanach polityki europejskiej. W filmie mającym premierę podczas tegorocznego festiwalu w ​​San Sebastián Rumun koncentruje się natomiast na luźno powiązanych ze sobą osobach (rodzina / współpracownicy / pacjenci), ale spoiwem staje się właśnie sama covidowa nienormalność.

Zaczynamy w elegancko umeblowanym i pełnym książek gabinecie terapeutycznym. Oana Pfifer (Bianca Cuculici) mimo trwającej pandemii prowadzi nadal praktykę, choć część pacjentów przyjmuje online. Szansę na spotkanie w cztery oczy otrzymują jedynie najbardziej zaufani i ci z polecenia. Z takimi osobami pani doktor może nawet porozmawiać, jeśli nie mają przeciwwskazań, bez maseczki. Pierwsza nowela MMXX pt. „Semper Libra” („Zawsze wolna”) zostaje niemal w całości poświęcona na sesję jaką Oana odbywa z nową pacjentką, Macri (Otilia Panaite). Puiu od początku zapowiada drwiący ton tego epizodu: oto terapeutka przygotowuje się do spotkania przy dźwiękach Verdiego stojąc na głowie na fotelu, który zaraz odstąpi gościni. A jest to wszak bardzo piękna podróbka tego mebla kupiona niedawno w Neseberze. Dalej jest już tylko zabawniej, bo panie ucinają sobie dyskusję na temat przewagi żelowych BIC-ów nad innymi długopisami, zaś Macri okazuje się tak pewna siebie i dominująca podczas wypełniania obowiązkowego formularza, a jej tête-à-tête tak płocha w poradach, że trudno stwierdzić kto tak naprawdę szuka tutaj pomocy.

Komediowy nastrój zostaje utrzymany w dwóch następnych nowelach („Baba Au Rhum” i „Norma Jeane Mortenson”), choć przedostają się do nich już poważne tony, związane z pandemią, przedwczesnym porodem czy groźbami mafiosów z Czeczenii. W pierwszym z nich zaglądamy do domu terapeutki Oany, zamieszkanym także przez jej synka i męża Septimiu (Florin Tibre), zatrudnionego obecnie w szpitalu covidowym. W tym przepastnym, wielopokojowym apartamencie już po kilku chwilach zauważyć można dostatek: od wielopaków wody mineralnej przez zgromadzone zapasy jedzenia w spiżarni aż po specjalistyczne wyposażenie kuchenne. Trudno tam jednak znaleźć ciepło domowego ogniska. Domownicy i przybyły po robota KitchenAid brat gospodyni, ​​Mihai (Laur Bondarenco) raczej ironizują i sobie dogryzają , a ludzkie odruchy pozostawiają na niekończące się rozmowy telefoniczne. W odróżnieniu do segmentu pierwszego i dwóch następnych, w których kamera niemal non stop koncentruje się na jednym kadrze, tu mamy do czynienia z większą aktywnością szwenkiera (nerwowe ujęcia z ręki), ale i montażysty (liczne cięcia). Puiu z premedytacją przedłuża ten epizod, aby dać nam w kość, jak lockdown trzymający nas w bezkresnej niewiedzy i bezczynności z dala od naszego zwyczajowego kieratu.

Trzecia nowela, bodaj najkrótsza i najlżejsza ze wszystkich, dzieje się w szpitalu, gdzie  Septimiu i jego kolega aktor-kierowca ambulansu błogo rozprawiają sobie o „dupie Maryni” w przerwie między kolejnymi zgłoszeniami. Snute przez tego drugiego mężczyznę historie przypominają fragment z filmu Quentina Tarantino (czy dzieł jego przyjaciół, w którym amerykański reżyser zagrał: Desperado czy Cztery pokoje), oto w niby lekkie opowiastki o podrywach podczas kanikuły w nadmorskim kurorcie wkradają się gangsterskie porachunku. Ta kryminalna tematyka to jednak li tylko preludium do ostatniej części MMXX, utrzymanej w konwencji filmu policyjnego (choć z zachowaniem umiaru charakterystycznego dla rumuńskiej nowej fali). Niespodziewanie miga nam tu pacjentka z segmentu pierwszego, Macri, ale śledzimy głównie przesłuchanie inspektora Narcisa Patranescu (Dragos Bucur) i jego partnera. Wraz z nimi przysłuchujemy się spowiedzi pewnej kobiety zamieszanej w gang pedofilski. Gdzie Oczy diabła i Small World Patryka Vegi szukały taniej sensacji i szokowania, tam rumuński reżyser powoli i taktownie odsłania okropieństwa systemu opresji wobec kobiet i nieletnich. W efekcie z sali kinowej wychodzimy przeciążeni i przybici, ale na pewno nie obojętni wobec przytocznej tragedii. 

Cristi Puiu chcąc zamknąć dla siebie samego, ale i rumuńskiego społeczeństwa, traumatyczny okres pandemii, wymyśla na nowo wąski podgatunek filmu covidowego. Próbowało się w nim odnaleźć liczne grono filmowców, starając się jakoś odnieść do światowej pauzy: od zwykle przestrzelonych prób antologii kręconych dla Netflixa i HBO przez niezbyt udane komercyjne projekty wspomnianego Vegi (​​Miłość, seks i pandemia) i Michaela Baya (Ambulans) czy artystyczne poszukiwania w typie obecnej w programie Warszawskiego Festiwalu Filmowego Dziwnej drogi Brazylijczyka Guto Parente, aż po takie perełki jak Dzienniki ewoinpreis portugalskiego duetu Maureen Fazendeiro – Miguel Gomes ​​[NASZA RECENZJA]. Autor Aurory proponuje odmienne spojrzenie od nich wszystkich, jakże bliższe samej naturze społecznego eksperymentu z Wuhan. Film nakręcony w zaledwie 18 dni, z częściowo improwizowanymi przez aktorów dialogami, dotknął istoty tego jak sami żyliśmy przez wiele miesięcy. Lęk mieszał się z absurdem, a traumom i wyrzeczeniom towarzyszyły też śmiech i piękne przykłady wspólnego działania, nawet jeśli czynionego na odległość. Puiu udowodnił w MMXX, że kino nadal potrafi skomentować rzeczywistość w kreatywny, choć niezjadliwy zapewne dla wszystkich odbiorców, sposób.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk

MMXX

Rok:
2023

Kraj produkcji: Rumunia, Francja

Reżyseria: Cristi Puiu

Występują: Bianca Cuculici, Laur Bondarenco, Otilia Panaite, Dragos Bucur i inni

Ocena: 4/5

4/5