Wiernie służyć krajowi – recenzja filmu „Rzeka szkarłatu” – Pięć Smaków 2023

Zhang Yimou szturmem zdobył w tym roku chińskie kina. Rzeka szkarłatu okazała się jego najbardziej dochodowym filmem, zarabiając ponad 650 milionów dolarów. W porównaniu do wystawnych i rozbuchanych obrazów twórcy Hero najnowsze dzieło, choć wizualnie dopieszczone, jawi się jako inscenizacyjnie oszczędne z uwagi na mocno ograniczone miejsce akcji oraz – bardziej niż na epickich pojedynkach – skupione na kryminalnej intrydze. Podczas tegorocznej edycji festiwalu Pięć Smaków mieliśmy okazję przekonać się na własne oczy, co przyciągnęło rekordowe tłumy przed ekrany.

Generał Yue Fei pełni w Chinach rolę ikony. W świadomości obywateli uchodzi za wzór lojalności i wszelkich cnót, a jego niezrównane czyny podczas wojen panującej dynastii Song z Dżurdżenami (późniejszej dynastii Jin) zapisały się na kartach historii. Legenda głosi, że niczym spartiata Leonidas, podczas jednej z bitew powstrzymał atak 100 000 przeciwników, mając do dyspozycji jedynie 500 żołnierzy. Dopełnienie statusu stanowi poprzedzona torturami bohaterska śmierć w 1142 roku. Został na nią skazany na podstawie fałszywych oskarżeń kanclerza Qin Hui, układającego się zakulisowo z Jinami. Tytuł filmu (org. Man Jiang Hong) nawiązuje do patriotycznego wiersza znanego niemal każdemu Chińczykowi, którego autorstwo przypisuje się Yue Fei.

Rzeka szkarłatu, choć nie jest biografią wspomnianej postaci, a akcja rozgrywa się już po jej śmierci, wyraźnie krąży wokół opisanych wydarzeń, a idee krzewione przez generała są tu regularnie przytaczane. Mamy rok 1146, pewnej nocy posłaniec dynastii Jin zostaje zamordowany przez nieznanego sprawcę. Ginie także ściśle tajny list, który miał przy sobie. Kanclerz Qin Hui (Lei Jiayin) nakazuje przeprowadzenie śledztwa, w wyniku którego należy zidentyfikować mordercę i odzyskać zagubiony dokument. Na realizację zadania, pod groźbą egzekucji, wyznaczony zostaje limit dwóch godzin, a wykonać ma je zastępca dowódcy gwardii Sun Jun (Jackson Yee). Może on liczyć na wsparcie jednego z nocnych strażników, początkowo podejrzanego Zhang Da (Shen Teng), który unika śmierci z rąk przełożonego (prywatnie młodszego wiekiem wuja) wyłącznie dzięki wrodzonej charyzmie i błazeńskiemu wdziękowi. Rozpoczyna się długa i zawiła niczym pałacowe alejki seria przesłuchań, obejmująca postacie od służby, żołnierzy, tancerek, przez lokalnych oficjeli, aż po najwyższe szczeble władzy. 

Zhang Yimou świadomie porzuca sztafaż sztampowego dramatu kostiumowego, nader obficie czerpiąc z gatunkowego bogactwa. Podczas gdy oś fabuły stanowi piętrząca się kryminalna intryga, to dynamika relacji między postaciami, pełna ciętych ripost, pisana współczesnym językiem szermierka słowna i częste zwroty akcji puentowane okrutnym żartem, przesuwają środek ciężkości w kierunku czarnej komedii. Niestety im bliżej finału, tym mocniej reżyser z kamienną twarzą uderza w patetyczno-patriotyczne tony. To typ żonglerki konwencjami doskonale znanej z kina koreańskiego, ale równie dobrze jedną z inspiracji mogły być dokonania braci Coen, którzy uwielbiają połączenie kryminału z komedią. W końcu Trzy Kule (2009) to remake ich debiutu Śmiertelnie Proste (1984).

Rzeka szkarłatu

Tego rodzaju konstrukcja w rękach mniej sprawnego twórcy mogłaby okazać się kolosem na glinianych nogach, jednak Zhang doskonale panuje nad każdym aspektem swojego dzieła. W służbie narracji działa też strona audiowizualna. Teren fortecy nocą, kiedy rozgrywa się akcja, jest miejscem klaustrofobicznym, tajemniczym i nieprzyjaznym, co podkreśla ograniczona paleta barw. Dominuje chłodna, szaro-niebieska kolorystyka, okazyjnie przełamywana zielenią lub fioletem finezyjnych strojów. Wrażenie osaczenia podkreślają klaustrofobiczne kamienne alejki i wszędobylskie kraty, przez które tylko czasem przebija się światło lamp. Dopiero im bliżej brzasku, sprawy dosłownie zaczynają wychodzić na światło dzienne, a barwy stają się cieplejsze. Podobny wymiar symboliczny miały zdjęcia w niemal monochromatycznym Cieniu (2018), odwołujące się bezpośrednio do symboliki ying – yang. Osobnym bohaterem Rzeki szkarłatu jest muzyka autorstwa Han Hong, popularnej chińskiej piosenkarki. W niektórych scenach podniosła, typowa dla blockbusterów, regularnie jednak anachroniczna. Piesze wędrówki postaci między lokacjami pełnią rolę swoistych interludiów, reprezentowanych dźwiękowo przez połączenie tradycyjnych elementów opery chińskiej z breakbeatem i agresywnym kobiecym rapem. Potęguje to dezorientację, a jednocześnie podobnie jak wspomniany wcześniej humor tworzy potrzebny dystans. 

Wydawać by się mogło, że wszystkie opisane składowe tworzą ideał kina rozrywkowego i poniekąd będzie to prawda. Łyżką dziegciu w obfitej beczce miodu jest nieco problematyczna konkluzja. Z jednej strony to obok tegorocznego koreańskiego Ducha Lee Hae-yeounga [NASZA RECENZJA] również obecnego w programie Pięciu Smaków, przykład kina patriotycznego, które nie boi się gatunkowej brawury kosztem zachowawczego realizmu, w żadnym stopniu nie osłabiając przy tym wymowy. Jednak kiedy Lee na pierwszym miejscu stawia tworzące się więzi i indywidualnych bohaterów, tak dla Zhanga najważniejsza jest kolektywność i zorientowanie na cel. Bohaterki Ducha są w stanie poświęcić nie tylko własne życie, ale też powodzenie misji, żeby uratować ukochaną osobę, podczas gdy w Rzece szkarłatu cel uświęca środki i choć bierne przyglądanie się cierpieniu oraz śmierci bliskich traumatyzuje, jest ceną, którą po prostu należy zapłacić.

Grzegorz Narożny
Grzegorz Narożny
rzeka szkarłatu

Rzeka szkarłatu

Tytuł oryginalny:
Man Jiang Hong

Rok: 2023

Kraj produkcji: Chiny

Reżyseria: Zhang Yimou

Występują: Shen Teng, Jackson Yee, Jiayi Wang i inni

Ocena: 3,5/5

3,5/5