Lepszy gołąb w garści… – recenzja filmu „Showing Up” – Nowe Horyzonty 2023

W swojej najnowszej produkcji Kelly Reichardt udowadnia, że zasługuje na tytuł mistrzyni małych narracji. „Showing Up” jest przy tym bliżej do „Wendy i Lucy” sprzed 15 lat niż jej ostatniego dzieła „Pierwszej krowy” i to nie tylko za sprawą Michelle Williams, dla której jest to już czwarta kolaboracja z tą reżyserką.

Lizzie chyba było pisane, że zostanie artystką. Zdecydowała się podjąć dziedzinę rzeźby ceramicznej, w której tworzył jej ojciec Bill (Judd Hirsch). Kreatywnie może działać jednak tylko w dniach wolnych lub po godzinach pracy w sekretariacie szkoły artystycznej, której dziekanką jest jej matka Jean (Maryann Plunkett). Mieszkanie wynajmuje od starej znajomej Jo (Hong Chau), z którą dzieli ją niemal wszystko poza tym, że obie są rzeźbiarkami. Jednak pokraczne kolorowe i glazurowane ludziki autorstwa Lizzie wyglądają jak wprawki uczennicy liceum plastycznego w zestawieniu z efektownymi instalacjami z plecionek, tkanin i tworzyw sztucznych w wykonaniu przyjaciółki. W zderzeniu tych dwóch filozofii sztuki dobrze uwidacznia się jeden z głównych tematów filmu. W świecie artystek i artystów szczególnie wyraźnie widać bowiem to, że życie  przynajmniej na pewnym etapie  jest w dużej mierze rywalizacją, nieustanną konfrontacją różnych postaw, które jednak muszą być niejednokrotnie maskowane nieco fałszywym zachwytem nad dokonaniami innych oraz uśmiechem i miłymi słówkami z trudem ukrywającymi postawę pasywno-agresywną.

W tym wszystkim trzeba się jakoś odnaleźć, zwłaszcza że życie daje i odbiera w sposób nieprzewidywalny i nie zawsze sprawiedliwy. Gdy przyjaciółkę jako pierwszą absolwentkę szkoły wystawi najbardziej prestiżowa galeria w mieście, ty jesteś skazana znów na tę samą małą miejscówkę, prezentującą twoje prace być może po znajomości z matką. Choć zdarzy się słowo pochwały od persony z wielkiego świata, będącej aktualnie na fali wznoszącej, to pewnie i tak tylko nic nie znaczące grzeczności. Można próbować ratować spaloną pracę, z destrukcji czyniąc jej atut, ale nie oszukujmy się  robisz to zupełnie bez przekonania. Wywalony oknem gołąb wraca drzwiami, więcej z niego kłopotu niż pożytku, ostatecznie niemal kradnie ci show podczas twojego wieczoru, ale po drodze da ci niespodziewanie dużo radości. Jeśli życie prędzej zaserwuje ci zepsuty bojler niż katalog wystawy, dobry chociaż ten ranny ptak w pudełku… 

Reichardt te wszystkie prawdy i spostrzeżenia sprzedaje nam z dużym wdziękiem, pozwalając w sposób świeży wybrzmieć nawet tym, które ocierają się o banał. Może w czasach zwariowanego wyścigu szczurów, pochłaniającego tak wielu młodych ludzi, trzeba je jednak przypomnieć? Ten skromny i kameralny film stoi scenariuszem i spokojnym sposobem prowadzenia narracji, bez nachalnych metafor czy wypowiadanych wprost życiowych mądrości. W stonowany nastrój wpisują się świetnie wykonawczynie głównych ról. Dużą radością było sobie przypomnieć, jak dobrą aktorką potrafi być Michelle Williams, gdy powstrzymuje się od szarży, jaką zaprezentowała chociażby w nagrodzonej nominacją do Oscara roli w Fabelmanach Spielberga. Showing Up nie wróżę ani powodzenia w sezonie nagród, ani sukcesu komercyjnego, ale jest to tytuł, którego autorka Kobiecego świata nie będzie się musiała wstydzić w swojej filmografii.

Paweł Tesznar (Snoopy)
Paweł Tesznar

Showing Up

Rok: 2022

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: Kelly Reichardt

Występują: Michelle Williams, Hong Chau, Judd Hirsch i inni

Ocena: 3,5/5

3,5/5