Rozkosze gościnności – recenzja filmu „Śnieżna pantera” – WFF 2023

Przedwcześnie zmarły, w wieku zaledwie 53 lat, tybetański filmowiec Pema Tseden w swoim ostatnim obrazie, Śnieżna pantera, stawia w centrum konfliktu zderzenie natury z cywilizacją, jednocześnie odnosząc się dyskretnie do relacji swej udręczonej ojczyzny z chińskim okupantem. Film był prezentowany dotąd w Wenecji i Toronto, a teraz zapoznać się z nim mogła publiczność Warszawskiego Festiwalu Filmowego.

Na miejsce zdarzeń, w którym zostaniemy przez cały niemal seans, docieramy z członkami ekipy telewizyjnej. Ich celem jest skromna chatynka i zabudowania gospodarcze leżące gdzieś w Himalajach. Mieszkający tam z żoną, synkiem i ojcem pasterz Jinpa ma nie lada zgryz. Oto do owczej zagrody wdarła się w nocy śnieżna pantera i zagryzła dziewięć dorodnych baranów, co gorsza nadal przebywa w obejściu grożąc śmiercią innym zwierzętom i terroryzując ludzi. Sytuacja wydaje się patowa, wobec gniewu gospodarza na drapieżnika i oczekiwania od lokalnych władz zadośćuczynienia finansowego za straty najpiękniejszych okazów ze stada. Do położonego w górach domostwa przybywają oprócz filmowców także zaprzyjaźniony z nestorem rodu młody mnich buddyjski, chińscy urzędnicy czy operator dźwigu. Kolejni goście starają się załagodzić konflikt i wspomóc strapionego hodowcę, ale rozeźlony Jinpa jest gotów obecnie prawie wyłącznie do grożenia dzikiemu kotowi i każdemu, kto próbuje go ocalić.

A co to za bestia wskoczyła do zagrody? Tytułowa śnieżna pantera nazywana czasem królową gór Ałtaju albo z uwagi na swą nieuchwytność Duchem Gór, naukowo zaś uncją (łac. Panthera uncia), leopardem czy irbisem. Najpotężniejszy drapieżnik tych okolic należy jednocześnie do zwierząt najbardziej płochliwych i unikających siedlisk ludzkich. Niedawno goszczący na polskich ekranach francuski dokument Duch śniegów (2021, reż. Marie Amiguet, Vincent Munier) dosłownie rekonstruował poszukiwania przez ekipę właśnie tego narażonego na wyginięcie gatunku. Przyrodnicy znad Sekwany czatowali na kota pomiędzy skałami czy zostawiali kamery w miejscach jego żerowania. U Tsedena pantera sama zagląda do gospodarstwa, nie jest już tajemniczym i fascynującym symbolem szanowanym przez buddystów, ale szkodnikiem i predatorem. Zwyczajowy układ między nią a pasterzami, jedna lub dwie zduszone owieczki w zamian za spokój, zostaje tym samym zniesiony. Jednoosobowy trybunał w postaci Jinpy wydaje wyrok: ten potwór nie zrobi już nikomu krzywdy. Reżyser jednak nie pozostawia zwierzęcia samego i przybysze postanawiają mniej lub bardziej starać się okiełznać gargantuiczną żądzę zemsty gospodarza.

Dla Pemy Tsdedena konflikt toczony między dwoma światami: ludzi i zwierząt, tym co cywilizowane i dzikie, odsłania dość szybko inną twarz. Oto przedstawiciel naszego gatunku jawi się jako bardziej bestialski niż kierowany instynktem kot. Wszak to połączenie rozumu i emocji odróżniają nas od innych ssaków i reszty fauny. W chwilach kryzysów i napięć czasem niestety zapominamy o swym wyższym statusie moralnym. Zamiast próby zrozumienia czy rozwiązania niesnasek wybieramy drogę przemocy, która właściwa jest dla przerażonych zwierzaków. Współczesność niby coraz bardziej zorientowana na ochronę przyrody i mniejszości, nadal dostarcza nam aż nadto przykładów na mechanizm wykorzystywania siły i przewagi technologicznej nad słabszymi, żeby tylko przywołać niemal przemilczaną agresję Azerów wobec Ormian w Górnym Karabachu czy obecnie dokonywane przez Izraelczyków ludobójstwo Palestyńczyków w Strefie Gazy.

Zatarg w Śnieżnej panterze może nam też przypominać o trwającej od 1951 roku okupacji Tybetu przez Chińczyków. Jinpa owszem jest wściekły na kociego agresora, ale pozostaje też nieufny wobec urzędników reprezentujących władzę w Pekinie, żąda od nich rekompensaty i nie raczy czekać na śledztwo. Tybetańska gościnność nie pozwala jednak, żeby nawet postrzeganych jak intruzów ludzi podjąć herbatą z mlekiem i prostą acz pożywną strawą z baraniny. Szkoda, że Chiny ten lokalny przymiot traktują za zachętę do jeszcze większej kulturowej ingerencji w region. Smutnym przypiskiem do zawłaszczania Tybetu przez mandaryński żywioł stało się zresztą wycofanie filmu Tsedena z Konkursu Międzynarodowego już w trakcie trwania Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Trudno nie odebrać tego jako kolejny afront wobec Lhasy.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk

Śnieżna pantera

Tytuł oryginalny:
雪豹 / Xue bao

Rok: 2023

Kraj produkcji: Chiny

Reżyseria: Pema Tseden

Występują: Jinpa, Xiong Ziqi. Tseten Tashi i inni

Ocena: 3,5/5

3,5/5