Dzikość serca – recenzja filmu „Imago” – Nowe Horyzonty 2023

Dla amerykańskiej fotografki Nan Goldin, bohaterki filmu Całe to piękno i krew Laury Poitras, różnica między opowieścią a prawdziwym wspomnieniem manifestuje się w atrybutach autentyczności tego drugiego: zapachu, brudzie i nieprzewidywalności. Tkanka doświadczenia wyznacza granice emocjonalnej niepodrabialności materii, stając się jednocześnie swoistym narracyjnym kompasem. Olga Chajdas i Lena Góra w Imago wykorzystują ją, żeby z mariażu dusznego półmroku artystycznej bohemy i uwierającego krajobrazu rodzinnych obiadów utkać uniwersalną historię o wolności, sztuce, macierzyństwie i potrzebie bliskości.

Prezentowany w konkursie głównym Nowych Horyzontów Imago to utwór na wskroś osobisty i w jakimś stopniu autoterapeutyczny, opowiadający historię Eli „Malwiny” Góry, matki współautorki scenariusza i odtwórczyni głównej roli, Leny Góry. „Trójmiejską scenę alternatywną ciągnęła na smyczy jak domina”[1], porównywana była do „chrzestnej punk rocka”, Niny Hagen, i założycielki Cocteau Twins, Elizabeth Fraser. Śpiewała w takich zespołach jak Apteka, Pancerne Rowery czy Szelest Spadających Papierków. Film Chajdas nie jest jednak odhaczającą fakty biografią. Reżyserka fabularne filary ogranicza do przypowieściowego minimum oddając przestrzeń przede wszystkim formalnemu językowi i budowaniu znaczeń. Społeczne i polityczne tło rysuje bladą kreską gdzieś w oddali, osadzając historię w danym czasie, ale nie przygniatając jej nim.

Elę poznajemy, kiedy zostaje odesłana przez rodzinę do szpitala psychiatrycznego po jednym ze swoich „epizodów”, czyli medytacji do ściany, wynalazku zbyt ekstremalnym jak na końcówkę lat 80. i blok z wielkiej płyty. Kiedy wraca do domu, emocjonalny brud oddziału zamkniętego szybko miesza się z tym serwowanym w trakcie obiadu przy rodzinnym stole. Szukanie w matce (Bogusława Schubert) jakiejkolwiek reakcji na wyrzucane pretensje kończy się niepowodzeniem. To, co nazwane i wypowiedziane przez Elę, ale zignorowane przez rodzicielkę, wzbiera frustracją i szuka dla niej ujścia. W spuszczeniu powietrza z napompowanych napięciem ciała i duszy pomaga sztuka. Pewnego razu w klubie wskakuje na deski sceny przerywające utwór występującego zespołu. Słowa same przychodzą na język, jakby tkwiły w gardle całe życie i tylko czekały na właściwy moment, żeby się wydostać. Odtąd staje się tlenem napędzającym performerską machinę, wprawiającym w ruch usta publiki skandującej jej pseudonim: „Malwina”.

Artystyczny światek nie zdołał jednak uwolnić się od patriarchalnych naleciałości: wyluzowani koledzy swoją wokalistkę częściej traktują jak pocieszną ozdobę niż poważną twórczynię. Ona zaś dalej szuka sensu przekładając długi kolczyk z jednego ucha do drugiego, twierdząc, że w ten sposób przechodzi między wymiarami. Czy to już szaleństwo czy dalej sztuka? Czy inność zawsze musi być obarczona komentarzem związanym ze zdrowiem psychicznym? Spokój pozostaje zatem ciągle poza zasięgiem. W przeciwieństwie do wolności, także tej w relacjach. Cielesność, nagość i seksualność Chajdas maluje niczym umowne, społeczne konstrukty, z płynnymi granicami nastawionymi na przekraczanie, nawet jeśli na ich końcu znajduje się ta jedyna, prawdziwa miłość. Choć antysystemowość nie jest łatwa i coraz częściej grozi jej rozbicie o osaczającą codzienność i nadciągającą wielkimi krokami dorosłość, pojęcie wolności w Imago ma niezwykle namacalny wymiar. Przenika zmysły niczym dym papierosowy duszne, spowite półmrokiem trójmiejskie kluby, zostawiając długi finisz na języku. Jest mięsiste i gęste jak w Całym tym pięknie i krwi [NASZA RECENZJA] – równie prawdziwe, pozbawione fałszu, zbudowane z tych samych potrzeb.  

Sama figura matki dla polskiej reżyserki jest jedynie środkiem do celu, czyli nakreślenia portretu emocjonalnego głodu. Nie rozdrapuje przy tym międzypokoleniowej relacji niczym Ingmar Bergman w Jesiennej sonacie (1978). Zdecydowanie bliżej jej do Niebieskiej linii Ursuli Meier [NASZA RECENZJA], kondensującej wpływ na dorosłego tego, co nie zakomunikowane i niezaopiekowane w dzieciństwie. Na narracyjnym kontinuum mamy zatem chłodną emocjonalnie matkę, córkę, próbującą na tej obojętności zbudować własną tożsamość oraz jej przyszłe dziecko, Lenę, pozostającą poza ramami historii, manifestującą się w postaci współautorki scenariusza i odtwórczyni głównej roli niczym lecząca niezabliźnione rany zjawa z przyszłości. Chajdas w upływającym czasie widzi sojusznika zmian, wierząc, że kolejne generacje będą w stanie wyleczyć się z nieumiejętności przeżywania i komunikowania emocji. Zwraca uwagę na bagaż bohaterki, ale nie próbuje jej wybielać. Dekonstruując mit macierzyństwa wyzbywa się zero-jedynkowości – w  końcu sama Ela wymyka się antybohaterskim kliszom i jednoznacznym ocenom.

Choć Imago opowiada historię konkretnej postaci, brak znajomości jej biografii nie przeszkadza w percepcji filmu. Podobnie jak wiedza o tym, że współautorką scenariusza jest jej córka. Polskiej reżyserce udało się bowiem ze skrawków cudzych wspomnień uszyć historię na tyle znajomą i uniwersalną, że nie wymagającą dodatkowych komentarzy. Jeśli jednak spojrzymy na film jak na kapsułę czasu, swoiste rozliczenie z dzieciństwem i artystycznym dziedzictwem, dostaniemy przede wszystkim portret Leny Góry. Poszukująca miłości i sensu nie tyle egzystencji, ile dnia powszedniego w asyście kalifornijskiego słońca Sara z Roving Woman [NASZA RECENZJA] nabierze nagle innego wymiaru. Choć twierdzi, że ubierając postać matki w aktorską kreację starała się jak najbardziej odciąć od duchów przeszłości i osobistych konotacji, trudno nie upatrywać w tej opowieści korzeni jej wolności. Mieszkająca między Warszawą, Nowym Jorkiem a Los Angeles jawi się bardziej jak duch albo nawet wytwór wyobraźni nieprzystający do czasu i miejsca, niż człowiek z krwi i kości. Nieoczywista, elektryzująca, zadziorna wydaje się lewitować ponad tym, co namacalne – zupełnie jak Ela w Imago. Nie byłoby tego obrazu bez jej talentu aktorskiego, uwodzącego bez najmniejszego wysiłku każdą przestrzeń i sytuację.

Film Chajdas jawi się zatem niczym narracyjna szkatułka, pełna warstw i znaczeń. Jest tak samo biografią charyzmatycznej artystki, jak i traktatem o wolności i inności, a jednocześnie portretem kobiety: córki, a następnie matki, dźwigającej emocjonalny bagaż domu rodzinnego, próbującej przenicować go na coś swojego, dysponując szczerym, acz ograniczonym zasobem narzędzi. Autoterapeutyczny ładunek pocztówek z przeszłości koreluje ze 100 sezonami Giovanniego Bucchieriego [NASZA RECENZJA], wyświetlanymi również w trakcie 23. edycji festiwalu Nowe Horyzonty, Pamiątką, częścią 2 Joanny Hogg (2021) czy Aftersun (2022) Charlotte Wells [NASZA RECENZJA]. Błyskotliwy, lekki humor redukuje ciężar dramatu i nadaje mu kolejną warstwę oryginalnego smaku. Jednocześnie gęsta faktura obrazu, oddychająca postpunkowym rytmem, odurza i zostawia nas z jednym z najlepszych polskich filmów ostatnich lat. 

[1] Paulina Reiter, wywiad z Leną Górą, Wysokie Obcasy, 15.07.2023

Agnieszka Pilacińska
Agnieszka Pilacińska

Imago
Tytuł oryginalny:
Imago

Rok: 2023

Kraj produkcji: Polska, Holandia, Czechy

Reżyseria: Olga Chajdas

Występują: Lena Góra, Bogusława Schubert, Wacław Warchoł, Mateusz Więcławek

Ocena: 4/5

4/5