A przedtem walczyliśmy – recenzja filmu „Oponent” – LGBT+ FF

Irańska kinematografia od dawna wiedzie prym w swoim regionie, jednak skrajnie religijny zwrot, jaki nastąpił w państwie po rewolucji roku 1979, zaowocował wielką emigracją. Teraz ludzie, który opuszczali kraj jako dzieci, stają w nowych ojczyznach za kamerami, by opowiedzieć o perskiej tragedii. W cieniu wynoszonego na canneńskie ołtarze Alego Abbasiego w Szwecji wyrasta jego być może ciekawszy, a na pewno bardziej utalentowany krajan, Milad Alami, którego drugą fabułę – Oponenta – po berlińskiej premierze będzie można zobaczyć na LGBT+ Film Festival, a jesienią na ekranach całej Polski.

Alami z polskimi festiwalami związany jest od początku kariery. Jego debiutancki krótki metraż, zrealizowane w Danii Nic mnie nie dotknie, nagrodzono za scenariusz na Grand OFF, a Uwodziciel w 2017 roku triumfował w sekcji 12  Warsaw Film Festival. W tym drugim kamera obserwowała emigranta z Iranu, który próbuje zdobyć prawo stałego pobytu w Danii poprzez serca i łóżka samotnych kobiet. Alami rozważał wtedy kwestię tego, czym jest tożsamość narodowa i osobista emigranta, kreśląc postać nieco podobną do Filipa z filmu Michała Kwiecińskiego [NASZA RECENZJA].

W Oponencie powracają duchy tamtej produkcji, niby podkreślając wspólnotę dramatu uchodźczego niezależnego od osobowości i miejsca, gdzie zostało się rzuconym. Zamiast samotnego podrywacza w roli protagonisty otrzymujemy stateczną (wydawałoby się) głowę rodziny, z dwójką dzieci i trzecim w drodze. Imam (Payman Maadi, znany chociażby z Rozstania) to doświadczony zapaśnik, który przez rozchodzące się plotki musiał uciekać z kraju. Los rzuca go do ośrodka dla uchodźców w mroźnej północnej Szwecji, gdzie kolejne tygodnie, kisząc się w ciasnej klitce, cała rodzina musi wyczekiwać na decyzję władz. Tę rutynę codziennej niepewności reżyser zna aż za dobrze; sceny w ośrodku kręcone były w miejscu, gdzie pod koniec lat 80. sam przebywał z rodzicami. Nadzieją dla Imama i jego rodziny na pozytywną decyzję urzędu może być wznowienie przez niego sportowej kariery – utalentowani sportowcy w kraju są wszak bardziej cenieni niż dostawcy jedzenia. To jednak nie podoba się jego żonie, której obiecał skończyć z zapasami.

Pierwszą rzeczą, jaka przykuwa uwagę podczas seansu Oponenta, jest konstrukcja estetyczna i jasno wyczuwalny podział wizualny na trzy części. Ośrodek i reszta Szwecji są szare, zimne, blisko kadrowane, jak sam reżyser stwierdził w wywiadzie dla „Cineuropa”: chciał nawiązywać do kina noir, a także kryminału skandynawskiego. Długie ujęcia Sebastiana Winterø (znany głównie z teledysków, nakręcił też w USA Tanich cwanych i Music) przerywają nagłe, niespodziewane cięcia, tak jak codzienność uchodźcza to oczekiwanie na nagły cios. Kontrapunkt dla tego wszystkiego stanowi jednak sala treningowa – świat zapasów jest tu niemal sensualny, ciepłe barwy oblepiają wyrzeźbione sylwetki męskich ciał. Montaż staje się subtelny i niemal niezauważalny, a nieruchawa wcześniej kamera powoli rozgląda się z zainteresowaniem. Całość uzupełniają nieliczne ujęcia w Teheranie, gdzie dominuje codzienna sielanka, niczym z reklamy herbaty.

Podobnie jak w innym szwedzkim dziele imigranta, A potem tańczyliśmy [NASZA RECENZJA] Levana Akina z 2019, ultramęskie zajęcie popularne i szanowane w kulturze przepełnionego patriarchalnym myśleniem kraju staje się punktem wyjścia do opowiedzenia o męskiej uczuciowości i wychodzeniu z szafy. Iran z 47 (!) indywidualnymi medalami olimpijskimi w zapasach zajmuje dziesiąte miejsce w tabeli wszech czasów tej dyscypliny. Co istotne, wszystkie sukcesy zostały wywalczone przez mężczyzn, gdyż w tym kraju uważa się je za sport przeznaczony dla jednej płci. Zapasy są popularne w Persji od czasów starożytnych, w tym kraju wykształciła się także lokalna wariacja koshti, a olimpijska odmiana w stylu wolnym to tamtejszy sport narodowy. Pokazanie przez Alamiego zapaśnika, który nie tylko mierzy się z własną seksualnością, ale także ucieka z kraju staje się zatem zamachem na tradycję na poziomie tego, jakby u nas zaprezentowano Polaka, który w trakcie II Wojny Światowej nie pomagał Żydom.

W Oponencie Alami ponownie kreśli niejednoznaczny moralnie i gorzki w wymowie obraz jednostki pogubionej. Uwikłanej w pajęczynę powiązań i pragnień, między uczuciami a rodziną, powinnościami a potrzebami. Między tym, co zewnętrzne, a tym, co wewnętrzne. Ta ostatnia dychotomia jest zresztą wyjątkowo niejasna, bo jak odnaleźć to, co wewnętrzne, kiedy cały świat wciąż czegoś od ciebie wymaga? Gdy nie istnieje coś takiego jak stabilność i pewna przyszłość?

Po czarnej komedii Limbo [NASZA RECENZJA] Bena Sharrocka z 2020 roku i mimo wszystko budującej Oldze [NASZA RECENZJA] Elie Grappe z 2021 tym razem los uchodźcy zostaje pozbawiony cukru i leków przeciwbólowych. Mimo to reżyser ani na chwilę nie sięga po szantaż emocjonalny, a jedynie kreśli przekonujący portret człowieka: małej jednostki wobec wielkiego świata.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Oponent

Tytuł oryginalny:
Motståndaren

Rok: 2023

Kraj produkcji: Szwecja

Reżyseria: Milad Alami

Występują: Payman Maadi, Marall Nasiri, Björn Elgerd i inni

Dystrybucja: Mayfly

Ocena: 3,5/5

3,5/5