Osiem gniewnych kobiet – recenzja filmu „Women Talking”

Najnowszemu filmowi Sary Polley, Women Talking, nie było dane w Polsce znaleźć kinowego dystrybutora. Po premierze na festiwalu Camerimage tytuł „od razu” (czyli rok po światowym starcie) trafił na platformę streamingową – cicho, bez rozgłosu, niemal tylnymi drzwiami. Dziwią niezmiernie takie decyzje, szczególnie w obliczu nominacji do Oscara w kategorii najlepszy film oraz zdobytej statuetki za scenariusz adaptowany. Choć dzieło autorki Take This Waltz nie jest widowiskowym fajerwerkiem na skalę Obiecującej. Młodej. Kobiety. Emerald Fennell, to spowijająca je stonowana stylistyka sprzyja wiwisekcji systemowych struktur i budzącej się świadomości, będącej warunkiem koniecznym do odzyskania wolności.

Tytuł filmu stanowi swoistą ilustrację fabuły. Przestrzeń miejsca akcji, zamkniętej, religijnej kolonii, wypełniać będą bowiem głównie rozmowy bohaterek o ich przyszłości w obliczu krzywdy, która je spotkała. Przez lata wszystkie, niezależnie od wieku, były gwałcone przez mężczyzn ze społeczności, rozpylających nocami środki znieczulające dla zwierząt, co umożliwiało wielogodzinne, często brutalne stosunki seksualne. Posiniaczone, zakrwawione uda i ewentualne ciąże nieświadomych kobiet tłumaczono sposobami, w które mogliby uwierzyć tylko członkowie społeczności w warunkach wyznaniowej izolacji od świata, czyli działaniami demonów i karą za grzechy. Dopiero złapanie dwóch sprawców na gorącym uczynku uświadomiło naturę problemu. Kobiety, do tej pory bierna część społeczności, w pokorze usługująca mężczyznom, zbierają się, aby w pierwszym w życiu głosowaniu zadecydować o swoim losie. Niepiśmienne, pozbawione przywileju edukacji, stawiają jedynie wyborczą kreskę przy jednym z rysunków. Widzą dla siebie trzy drogi: zostać i nie reagować na dotychczasową przemoc – co oznacza narażenie się na kolejne ataki, zostać i walczyć – jakkolwiek ta walka miałaby wyglądać, albo odejść. Pozostanie oznacza także konieczność przebaczenia oprawcom; jego brak grozi ekskomuniką. Ze względu na początkowy remis między drugą i trzecią opcją, z osady do dalszych obrad wyłonione zostają trzy rodziny, które w pobliskiej stodole podejmą ostateczną decyzję, która na zawsze zmieni losy mieszkanek kolonii – ale nie tylko ich.  

Opisywane w książce, a następnie przeniesione na audiowizualny nośnik wydarzenia miały miejsce w latach 2005-2009 w kolonii Manitoba w Boliwii. Mimo skazania ośmiu mężczyzn ataki nie ustały, a ich ofiarami byli także inni mężczyźni, a nawet chłopcy. Polley historię tę wykorzystuje nie tylko do dekonstrukcji patriarchalnej przemocy, z religią jako głównym narzędziem kontroli na czele. Wnikliwie przygląda się samemu systemowi, tworzącym go rolom społecznym i płciowym wpływającym na postawę, generującym współzależności po obydwu stronach i dającym przyzwolenie katom. Miejsce akcji obdziera ze współrzędnych geograficznych, tworząc tym samym uniwersalną historię rodzenia się świadomości, walki o swoje prawa, a przede wszystkim podwalin społeczeństwa obywatelskiego. Przysłuchuje się marzeniom o demokracji: byciu zauważonymi i wysłuchanymi, wspólnym podejmowaniu decyzji, edukacji, która nada istnieniu kontekstu historycznego,  społecznego i gospodarczego. Słońce zaglądające do platońskiej jaskini budzi słuszny strach wśród niektórych z obradujących kobiet; świat poza kolonią jest w końcu niewiadomą, materializującą się chociażby w braku mapy przyległych terenów. Wszystko poza systemem jawi się dla nich nie jako szansa na lepsze życie, ale jako zagrożenie. Autorka metaforyzuje agresorskie środowisko, którego opuszczenie nie jest dla osoby znajdującej się w środku tak klarowne, jak dla obserwujących sytuację z zewnątrz.

To, co nie zostaje tu wypowiedziane bezpośrednio, to poczucie wstydu, manifestujące się w dźwiganym przez pokolenia ciężarze tematów tabu. Mówienie o gwałcie jest trudne, bo mówienie o kobiecym ciele jest trudne, niepasujące do patriarchalnej scenerii, potrzebujące wieków do znalezienia dla siebie przestrzeni. Pośród rozmów, szeptów i krzyków, słów wsparcia i pocieszenia, przeplatanych wzajemnymi pretensjami, rodzi się odwaga. Wspólnotowość przeżyć umacnia i daje nadzieję na przetrwanie. Jednocześnie kobiety zastanawiają się nad tym, jak miałaby wyglądać kolonia, jeśli zostaną – czy jej mentalne przemeblowanie, redefinicja wartości i hierarchii, leży w ogóle w zasięgu ręki? Polley rozrzuca pytania niedające ani natychmiastowej, ani jednoznacznej odpowiedzi, z których wynika przede wszystkim potępienie bierności. 

Narracyjna struktura Women talking przywodzi na myśl 12 gniewnych ludzi (1957) Sidneya Lumeta, Śmierć przez powieszenie (1968) Nagisa Ôshimy czy Saint Omer [2022, NASZA RECENZJA] Alice Diop, gdzie słowo wsparte majeutyczną metodą ma pomóc w rozstrzygnięciu sporu. Papier literackiego pierwowzoru jest tu silnie wyczuwalny i wpływa na jakość dzieła. Kanadyjska reżyserka nie poprzestaje jednak na warstwie znaczeniowej, dopełniając ją hipnotyzującą formą, przede wszystkim chłodnymi, lekko mrocznymi, skontrastowanymi zdjęciami Luki Montpelliera wydobywającymi z historii jej tragizm. Wysycenie kompozycjami Hildur Guðnadóttir, autorki muzyki do takich obrazów jak Joker (2019) czy Tár [2022, NASZA RECENZJA], mogłoby wybrzmieć afektywną przesadą. Polley jednak starannie pilnuje balansu między obrazem a dźwiękiem, myślą a emocją, przez cały czas unikając patosu. Last but not least to teatr wielkich aktorek. Rooney Mara, Claire Foy, Jessie Buckley, Frances McDormand, Judith Ivey i Sheila McCarthy oddały widowni postaci nie do zapomnienia. Pośród nich zaś mamy rodzynka, Bena Whishawa w roli Augusta, wiejskiego nauczyciela, którego rodzina lata wcześniej została ekskomunikowana za wolnościową postawę kwestionującą systemowe ramy; teraz zaś on mierzy się z narzuconym przez system kanonem toksycznej męskości, próbując zachować całą delikatność swojej natury. 

Nie można nie patrzeć na Women Talking przez pryzmat ruchu #MeToo: lat milczenia przerwanego dzięki kobiecej solidarności, która przyniosła faktyczne zmiany zarówno w postaci wyroków sądowych na oprawcach, przepisów prawnych chroniących osoby aktorskie na planie, jak i ogólnoświatowego otwarcia na dyskurs dotyczący przemocy seksualnej i ochrony ofiar. Polley udało się przy tym uniknąć taniej publicystyki i zbudować niebywały portret przebudzenia świadomości na drodze rozważań, pytań, dyskusji, przyjmowania i odbijania argumentów. Afekt ustępuje tu miejsca zdrowemu rozsądkowi, walce o życie, także dosłownej, szczególnie w przypadku gwałtów na najmłodszych, zaledwie kilkuletnich dziewczynkach z wioski. Reżyserka przypomina, że każda aktywność podejmowana przeciwko złu jest działaniem także na rzecz przyszłych pokoleń. Raport z obrad, sporządzony przez Augusta, ma stanowić dowód walki dla tych, którzy przyjdą po nich – i być może dzięki nim właśnie przyjdą już wolni. W końcu „nadzieja co do nieznanej przyszłości jest lepsza niż nienawiść do tego, co zastane.”

Agnieszka Pilacińska
Agnieszka Pilacińska

Women Talking

Tytuł oryginalny: Women Talking

Rok: 2022 

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: Sarah Polley

Występują: Claire Foy, Rooney Mara, Jessie Buckley, Ben Whishaw, Frances McDormand

Ocena: 4,5/5

4,5/5