Maestro, interrupted – recenzja filmu „TÁR” – Wenecja 2022

Jeden błąd, kłamstwo, wypaczenie często lawinowo pociągają za sobą kolejne, pojedynczo wydające się konieczne i niegroźne. Tak jak w tańcu, jeden fałszywy krok psuje misternie ułożoną sekwencję i implikuje następne błędy. Studium takiego właśnie ciągu w kontekście cancel culture prezentuje TÁR, pokazywany w konkursie głównym tegorocznej Wenecji.

Mimo imponującego CV największej światowej gwiazdy muzyki klasycznej, kompozytorki, dyrygentki i pianistki Lydii Tár (Cate Blanchett), które przez kilka minut wybrzmiewa wyczytywane w scenie otwierającej film, informacje o przeszłości, teraźniejszości i osobowości protagonistki są widzom niezwykle szczędzone. Chociaż Todd Field opowiada o fikcyjnej postaci, to podobnie jak jak w nieortodoksyjnych biografiach Pablo Larraína, widz zostaje nakarmiony wikipedyjnym biogramem, a następnie zaproszony za jego kulisy. Wraz z obserwowaniem pozornie idealnego życia człowieka, który w swoim fachu sięgnął szczytów, dostrzegamy coraz więcej pęknięć na portrecie. Niejasna relacja z byłą asystentką (dziewczyną?), Kristą, która wciąż łaknie atencji Lydii, kiedy ta ją ignoruje. Pełne zazdrości i bólu spojrzenia aktualnej prawej ręki Franceski (Noémie Merlant) co rusz rzucane gdzieś z boku, związek ze skrzypaczką Sharon (Nina Hoss), w którym brak szczerości ze strony Lydii jest więcej niż ewidentny, czy w końcu ignorowanie cierpienia innych, zarówno ubogiej niepełnosprawnej sąsiadki, jak i najprawdopodobniej gwałconej w parku kobiety (słyszymy tylko dźwięki spoza kadru).

Otwierające film spotkanie Lydii Tár z czytelnikami „The New Yorkera” na wypełnionej po brzegi sali, poza ekspozycją zawodowego życiorysu bohaterki, ustanawia także pierwszy i wiodący temat obrazu. Pytanie czym jest miłość, czy jest ona możliwa dla artysty, czy jest stanem przejściowym, czy czymś permanentnym, a w końcu czym jest i czy jest coś takiego jak jej toksyczna odmiana. Przyczynkiem do tego są rozpoczynające się właśnie przygotowania do koncertu mającego być ukoronowaniem kolejnego etapu w karierze protagonistki, odegrania z Berlińską Filharmonią (której przewodzi Lydia) V symfonii Mahlera. Ten nagrywany na żywo występ będzie dwunastą i ostatnią symfonią wybitnego kompozytora interpretowaną przez Tár, a co za tym idzie – zamknięciem pierwszego w jej życiu cyklu. To najbardziej znane dzieło Mahlera powstało w okresie kiedy poznał się z Almą Schindler, swoją późniejszą żoną, co dla Lydii stanowi podstawę do bardzo energetycznej i przepełnionej namiętnością interpretacji. Stoi to w sprzeczności z dotychczas przyjętą praktyką, której najbardziej znanym przykładem jest podniosłe trzynastominutowe wykonanie Adagietto przez Leonarda Bernsteina podczas mszy żałobnej Johna F. Kennedy’ego – bohaterka chciałaby to samo zamknąć w siedmiu minutach. Podejście do Adagietto staje się zatem swoistą ideową deklaracją – wewnątrz systemu buntować się przeciw przeszłości, w imię dwóch niezatrzymanych potęg – ambicji i namiętności.

Powracający na reżyserski stołek po 16 latach Todd Field podejmuje trudną grę z tematem przemocy seksualnej, tolerancji, deklaratywnego feminizmu, szeroko rozumianymi cancel culture i identity politics. Spirala kłamstw, grzechów odciskających swoje piętno na dorianogrejowskim portrecie zaprezentowana zostaje tu na tyle umiejętnie, także dzięki niezwykle niespiesznemu tempu, (film trwa niemal trzy godziny), że w postaci Lydii jak w soczewce odbijają się nasze własne analogiczne schematy. Także dwa świetnie napisane i zaprezentowane bez negatywnej konotacji monologi pokazują odwagę twórcy do poruszenia tematu bez liberalnego neo-purytanizmu w stylu Sundance. W pierwszym podczas wykładu protagonistka miażdży twitterowy wokeness zaprezentowany przez studenta, a w drugim emerytowany dyrygent (Julian Glover) porównuje falę post-#MeToo cancel culture do niemieckiego szału denazyfikacji lat 50. (dotyczącego wszak tylko tych osób, które były na tyle niepowiązane z nazizmem, żeby nie wyrobić sobie znajomości). TÁR stanowi zatem też przyczynek do dyskusji nad tym jak karać osoby nadużywające swojej władzy.

TÁR (2022)

Taka dynamika dwóch przeciwstawnych, ale i uzupełniających się ostrzeżeń – „pierwsze złamanie uczciwości zawodowej to grzech śmiertelny, który rzutuje na całą karierę” oraz „purytanizm w ocenie działań innych jest hipokrytyczny i toksyczny” – w całości by wystarczyło do zbudowania świetnego kina psychologicznego. Szczególnie biorąc pod uwagę nie tylko znakomitą obsadę (w której warto docenić jeszcze np. Marka Stronga w okropnej peruce wcielającego się w dyrygenta-beztalencie zarządzającego bardzo bogatym stowarzyszeniem), ale i świetną pracę reszty ekipy. Berlińskie wnętrza i plenery filmuje Niemiec Florian Hoffmeister (A Quiet Passion Terence’a Daviesa), wspólnie ze scenografem Marco Bittnerem Rosserem (m.in. V jak Vendetta, Hellboy) pokazują oni małość i słabość jednostki wobec potęgi architektury. A możliwość posłuchania Mahlera oraz kompozycji wspaniałej Hildur Guðnadóttir stanowią tylko dodatkowy atut. TÁR będzie zapewne także gratką dla wszystkich zaznajomionych z historią muzyki, gdyż różne nazwiska padają tu co chwila i to często w towarzystwie mocno hermetycznych żartów czy przytyków. 

Niestety TÁR, koniec końców pozostaje amerykańskim filmem, produkowanym przez Focus i mającym oscarowe ambicje, a za tym wszystkim idzie rewizjonizm. Zatem kiedy Lydia się denerwuje, to idzie trenować boks, bo klisza być musi, zręczna manipulantka bez powodu staje się nagle naiwna i ślepa w uwodzeniu niczym 13-latka, a w kilku momentach widza radują emocjonujące sceny, np. uciekania przed agresywnym psem. Otrzymujemy także sporo podszytej nieuświadomionym rasizmem egzotyzacji ludów rdzennych Amazonii. Najbardziej uwiera jednak całkowicie zbędny, moralizatorski epilog, który nie tylko dodaje do i tak długiego filmu niepotrzebne 20 minut, ale dodatkowo spłaszcza i naprawia jego wymowę, tak, by uniknąć oburzenia na Twitterze.

Za wielką wodą krytycy już okrzyknęli TÁR arcydziełem i produkcja niemal na pewno będzie bardzo silna w sezonie nagród. W świetle kompletnych artystycznych klęsk weneckich projektów Noaha Baumbacha, czy Alejandra Gonzáleza Iñárritu obraz Fielda komparatywnie zapewne dodatkowo rośnie w oczach korespondentów z Lido. Mimo to, wyjąwszy epilog, jest to dzieło odświeżające w pejzażu niezależnego kina amerykańskiego i najlepszy film na podejmowany temat od czasu Asystentki.

Marcin Prymas
Marcin Prymas
tar

TÁR

Rok:
2022

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: Todd Field

Występują: Cate Blanchett, Noémie Merlant, Nina Hoss i inni

Ocena: 3,5/5

3,5/5