Nić widmo – recenzja filmu „La Chimera”

Jeśli mogłabym zamieszkać w którychś z filmowych światów, wybrałabym te koronkowo konstruowane przez największą czarodziejkę współczesnego kina, Alice Rohrwacher, gdzie absurd waży tyle, co paradygmat, czucie jest warte więcej niż szkiełko i oko, normę wyznacza inność, a śmierć to jedynie fiszo-emadowa podróż, z ciemnych pokoi do ogrodów i ciepłych plaż, wysokich gór i palm.

Rohrwacher ponownie obleka swój świat oniryczną nicią. Co tu jest jawą, co snem, kto jeszcze żyje, a kto już jest duchem? Czy wracający do Włoch z odsiadki Brytyjczyk Arthur (Josh O’Connor), przyjaciel i wspólnik marnotrawny, wyglądający na tle malowniczej scenerii w swoim kolonialnym garniturze niczym zjawa z zaświatów, jest w ogóle częścią naszej rzeczywistości? Czy stanowi jedynie uwięziony w czyśćcopodobnym bycie powidok własnych tęsknot, czekający na rachunek sumienia dający przepustkę do finalnego pożegnania z drugą ojczyzną i zabraną przez los ukochaną Beniaminą (Yile Yara Vianello)? Na archeologa z wykształcenia i rabusia z wyboru wszyscy czekają z otwartymi ramionami, przede wszystkim ze względu na jego dar – intuicję pomagającą zlokalizować wypełnione cennymi przedmiotami grobowce, co oznacza upragniony zarobek na ziemi jałowej, wykluczonej, zapomnianej przez inwestorów, wznoszących prężnie fabryki na drugim, bardziej atrakcyjnym przemysłowo brzegu. Mężczyzny z utęsknieniem wypatruje także matka Beniaminy, podupadająca na zdrowiu i finansach Flora (Isabella Rossellini), wierząca, że odnajdzie on jej córkę – czy to tylko wyparcie, czy kolejna wskazówka co do kształtu obserwowanego świata? 

Arthur, przypominający częściej cień człowieka niż pełnokrwistego przestępcę naruszającego wieczny odpoczynek przodków, zagubiony w ruinach poprzedniej egzystencji, miejscu pozbawionym swojej esencji: uśmiechu i dotyku ukochanej osoby, szybko wraca na przestępcze tory, choć z inną motywacją – mając nadzieję na odnalezienie – paradoksalnie – w świecie zmarłych namiastki życia, przede wszystkim tego utraconego. Gangowi początkowo sprzyja szczęście – podziemne skarby wyglądają, jakby wręcz czekały na zagrabienie, kieszenie obdartusów zaczynają powoli wypełniać coraz grubsze banknoty, a policja na miejsce zbrodni zawsze przybywa za późno. Karty odwraca odnalezienie kapliczki z ukrytą w środku rzeźbą kobiety datowaną na V w. p.n.e. Hybryda człowieka i kamienia, łącząca to, co żywe, z tym, co umarłe, przeszłość z teraźniejszością, nie będzie łupem takim, jak pozostałe. Obezwładniająca doskonałością, z zamkniętą w marmurowych oczach, niemożliwą do zgłębienia historią, okaże się skarbem niewymienialnym na żadną walutę.   

Jest w Arthurze coś z bohaterów schraderowskich czy z tytułowej postaci Pamfira [NASZA RECENZJA] Dmytro Suchołytkyja-Sobczuka – ludzi przegranych, próbujących wydrzeć losowi ostatni, samodzielny oddech. Fatum jednak dyszy w ich umęczone grzechami karki, domagając się spłaty niemo zaciągniętego długu. Wszystko, co pozostaje, to nierówna walka, tak ze światem, jak i ze sobą. Mimo że Rohrwacher tępi ostrze społecznego komentarza wypełniającego Szczęśliwego Lazzaro [NASZA RECENZJA], dalej pozostaje wrażliwa na problemy biedoty, kreśląc je subtelnie, niuansami, jako życiową determinantę, od której ucieczka nie jest możliwa, nieważne, ile naczyń z epoki Etrusków uda się sprzedać paserom – życie tutaj to kołowrotek, nawet jeśli osobliwy i słodko-gorzki. Pasem wody oddziela kolektywne marzenie o lepszym jutrze ludzi pozbawionych centralnego ogrzewania, ocieplających się butlami gazowymi i nakładanymi jedna na drugą warstwami odzieży, od wyrastających na drugim brzegu rzeki budowli – symbolu lepszego, prosperującego świata. Pociesznych złodziei traktuje jako nieuniknione ofiary systemu i okoliczności, „kroplę w morzu niesprawiedliwości” wymykającą się osądowi, jak śpiewa przygrywający jej opowieści trubadur. Kształtu tego świata upatruje w spuściźnie patriarchatu, zafascynowanego siłą, podbojem, a nie pięknem i sztuką: „Gdyby Etruskowie wciąż tu byli, w Italii nie byłoby maczyzmu” – reżyserka zwraca się do nas prosto z ekranu ustami jednej ze swoich bohaterek, Melodie (Lou Roy-Lecollinet), artystycznej duszy dokumentującej analogowym aparatem barwny krajobraz.

Nie byłoby zatem świata Rohrwacher bez kobiet jako przeciwwagi dla wyrosłego na przemocy porządku. Opiekuńcze matki i kochanki, oddane sztuce kronikarki, głosy sumienia naprowadzające utracjuszy na prawilne tory, czekające zawsze z utęsknieniem i gotowym do przebaczenia sercem – na czele z Italią (Carol Duarte), zatrudnioną na barterowych zasadach służącą Flory. W innych, niezdominowanych przez przeszłość okolicznościach, ją i Arthura mogłoby połączyć długowieczne uczucie. Racjonalna, a jednocześnie figlarna, od początku przykuwa uwagę mężczyzny, szybko stając się jedynym jasnym punktem jałowej egzystencji, dając choćby chwilową nadzieję, że życie po miłości jest możliwe. Jednocześnie charyzmatycznie wkładająca stopę w systemowe drzwi, wierząca we wspólnotowość działań, solidarność kobiet, wierna swoim ideałom. Aż chce się zawtórować bohaterom: Viva Italia!

Tak jak Arthur przeszukuje grobowce w celu odnalezienia mitycznej, nieuchwytnej Chimery, tak Rohrwacher stąpając po fundamentach włoskiego neorealizmu, poszukuje w audiowizualnej materii magii i odbudowuje wartość metafory. Forma jest dla niej równoważnym dla treści naczyniem – zmieniając ogniskowe obiektywów Hélène Louvart,  inną fakturę nadaje teraźniejszości, inną wspomnieniom czasu, do którego nie ma już dostępu: beztroskiej radości zapewnionej przez ciepło drugiej osoby. Konstruowany przez nią pieczołowicie świat uwodzi baśniowością i charakterem, podobnie jak postaci: nieprzystające do rzeczywistości, osobliwe, wykluczone, jakby wyjęte z La Strady Felliniego. Karmi smaczkami: slapstickowymi sztuczkami, przełamywaniem czwartej ściany, mitologiczną symboliką. Jednocześnie zadziwia mnogością interpretacji i strukturalną wielowarstwowością. Przede wszystkim zaś snuje jedną z najpiękniejszych opowieści o miłości – pozbawioną taniego, ckliwego romantyzmu, wypełnioną bólem straty i ciepłem wspomnień, szukając dla kochanków miejsca, w którym będą mogli spotkać się ostatni raz.

 

Agnieszka Pilacińska
Agnieszka Pilacińska

La Chimera
Tytuł oryginalny:
La Chimera

Rok: 2023

Kraj produkcji: Włochy, Francja, Szwajcaria

Reżyseria: Alice Rohrwacher

Występują: Josh O’Connor, Carol Duarte, Isabella Rossellini, Vincenzo Nemolato, Alba Rohrwacher

Dystrybucja: Aurora Films

Ocena: 4,5/5

4,5/5