Pokuszenie – o „Barwach ochronnych” Krzysztofa Zanussiego – Krótka Historia Polskiego Kina

Krzysztof Zanussi, „uparty moralista kina”, przez całą swoją drogę twórczą stawia wciąż te same wielkie pytania filozoficzne, teologiczne i egzystencjalne: o naturę poznania i sens życia, doświadczenie niewystarczalności, poszukiwanie wartości i transcendencji, podmiotowość i sumienie, wolność i odpowiedzialność, wreszcie relacje społeczne i międzyludzkie. Wybrzmiewały one szczególnie mocno w jego najlepszych filmach, takich, jak Struktura kryształu (1969), Iluminacja (1972), Barwy ochronne (1976), Spirala (1978) i Constans (1980). Spośród nich to właśnie Barwy ochronne uznać można za tytuł, który w największym stopniu pozostał żywotny i aktualny.

Moralitet polityczny

Swoją premierę Barwy ochronne miały w 1977 roku, już po wydarzeniach czerwca ’76, gdy w Radomiu oddziały ZOMO spacyfikowały protest dwudziestu tysięcy robotników. Rozpoczęty proces erozji komunistycznej utopii stawał się coraz bardziej ewidentny, co poza filmem Zanussiego uwidaczniał również Człowiek z marmuru Wajdy, który wszedł na ekrany w tym samym roku. Nic więc dziwnego, że oba filmy odbierano przede wszystkim w kluczu politycznym i publiczność z radością śledziła wszelkie aluzje wymierzone we władzę, takie jak epizodyczny występ Haliny Mikołajskiej – aktorki objętej cenzuralnym zapisem i zakazem wykonywania zawodu po wstąpieniu do KOR-u – recytującej u Zanussiego wiersze Baczyńskiego i Szymborskiej. Inną zakodowaną sugestią była obecność posągu Birkuta na schodach domu wczasowego, w którym dzieje się akcja filmu – wyraźne „puszczenie oka” do widza, które wybrzmiało szczególnie mocno po atakach na dysydencki film Wajdy (notabene gdy podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku jury nie przyznało produkcji Wajdy ani jednej nagrody, Zanussi nie przyjął statuetki za swój film, nie uczestnicząc w gali). Odczytanie Barw ochronnych jako politycznego moralitetu wymierzonego w rzeczywistość PRL-u, piętnującego wszechogarniającą hipokryzję, cynizm, zakłamanie, od których nie są wolni nawet owi buntujący się studenci, przysłoniło nieco bardziej uniwersalną wymowę opowiedzianej historii. Sam reżyser od początku mówił jednak, że jest to przede wszystkim film o faustowskim kuszeniu przez zło.
zanussi

Konflikt postaw?

Akcja Barw ochronnych toczy się w ośrodku sportowo-wypoczynkowym, do którego przyjechali studenci językoznawstwa i ich wykładowcy w celu przeprowadzenia konkursu na najlepszy referat zaprezentowany przez młodzież. Film to bezlitosny portret środowiska uniwersyteckiego: kadra profesorska złożona jest z intelektualnych miernot, skłóconych ze sobą intrygantów i karierowiczów żyjących w feudalnych relacjach. Młodzież, choć spontaniczna i żywiołowa, nie grzeszy rozsądkiem i zdyscyplinowaniem i zaczyna bezmyślnie wchodzić w koleiny wytoczone przez wykładowców. 

Scenariusz skupia się przede wszystkim na dwóch postaciach: docencie Jakubie Szelestowskim (wybitna rola Zbigniewa Zapasiewicza), pełniącym funkcję kierownika naukowego obozu, oraz magistrze Jarosławie Kruszewskim (Piotr Garlicki), młodym i nieco naiwnym asystencie, dopiero rozpoczynającym karierę naukową pod skrzydłami promotora, którym jest sam rektor uczelni. Przez cały seans obaj panowie prowadzą z sobą dysputę światopoglądowo-filozoficzną, nie stroniąc zarazem od tematów związanych z życiem uniwersyteckim i karierą akademicką. Bardzo szybko wychodzi na jaw konformizm i cynizm diabelnie inteligentnego docenta, który czyni kłamstwo jednym z głównych narzędzi działania i wprost to komunikuje („Kłamstwo jest tylko opakowaniem, w środku są fakty i one się liczą”). Kruszewski natomiast sprawia wrażenie niemal karykaturalnego przeciwieństwa swojego partnera rozmów: nieco naiwny, intelektualnie niezbyt lotny idealista. Jednak po głębszej analizie ich wzajemnych relacji owa opozycja „złego” docenta i „dobrego” studenta okazuje się problematyczna, co jest zresztą dużą siłą filmu Zanussiego. Starszy bohater nie jest li tylko bezideowym oportunistą, ale staje się swoistym mentorem dla młodszego, przyjmując na siebie „sokratejską funkcję «filozoficznego akuszera»” – jak to ujęła Dobrochna Dabert – pomagając mu odkryć prawdę o zakłamanym świecie i o sobie samym. Również student nie jest chyba aż tak naiwny na jakiego wygląda. Nie jest tylko adwersarzem, ale i jemu można przypisać rolę mniej lub bardziej świadomego uwodziciela. Z jednej bowiem strony chce i daje się uwieść, a z drugiej ten przystojny młodzieniec ze swojej cielesności czyni narzędzie kuszenia. Ów delikatnie zasugerowany wątek homoseksualny nie umknął krytykom filmowym – zwraca na niego uwagę m.in. Michał Oleszczyk.

Owa dynamika między postaciami, o wiele bardziej złożona, niż może się na pierwszy rzut oka wydawać, jest jedną z istotnych przyczyn tego, że film Zanussiego wciąż tak fascynuje, prezentując przy tym skomplikowaną filozofię i ponadczasową wymowę. Można by wyliczać wiele problemów, jakie podejmuje – Jakub Majmurek zwraca uwagę zwłaszcza na jeden: „Najciekawsze jest jednak to, że w filmie Zanussiego konformizm znajduje się wyraźnie po stronie natury, a nie społecznych konwencji. (…) Nonkonformizm jako postawa etyczna jest u Zanussiego buntem przeciw naturze człowieka-zwierzęcia, którego jedynym celem jest przetrwanie za wszelką cenę. Przy czym film wcale nie narzuca widzowi przekonania, że bunt przeciw tej postawie jest po prostu słuszny z samej zasady. Czy cyniczna gra Jakuba nie ma jednak głębszego sensu?”. Może jest tak, jak wskazywał Tadeusz Lubelski: „Pozornie zarażając złem swego młodego adwersarza, w istocie próbuje go ocalić; wytrącając go z naiwnej bierności, uświadamiając mu, że wraz z każdym przyzwoleniem pogrąża się on w powszechnej demoralizacji – chce uniemożliwić mu powtórzenie własnej drogi”.

Niejednoznaczność postaci sprawia, że interpretatorzy mają problem z tym, by wskazać bez żadnych wątpliwości, który z bohaterów mógłby ewentualnie być reprezentantem poglądów reżysera. Wielu dochodzi do wniosku, że może to być właśnie docent, a nie młody idealista. Sugerować to może nie tylko głębsza analiza Barw ochronnych, ale również Rewizyta z 2009, która ukazuje losy bohaterów i bohaterek wcześniejszych filmów Zanussiego. Dowiadujemy się oto, że w roku 1980 docent przechodzi do opozycji i zapisuje się do „Solidarności”, jednak po odzyskaniu wolności nie zgrywa się na kombatanta, ale zachowuje dystans do rzeczywistości. Tymczasem Kruszyński, ów sympatyczny idealista, jeszcze za komuny rejteruje do Australii i ślad po nim ginie. 

barwy ochronne

Kamuflaż

Sam tytuł filmu podsuwa temat, o którym jeszcze szerzej nie wspominaliśmy, a mianowicie problem tożsamości. Nie bez znaczenia jest fakt, że tak naprawdę niczego nie wiemy o bohaterach – ani o ich pochodzeniu klasowym, ani o ich przeszłości. Również ukazane realia wolne są od publicystycznego konkretu – większość wydarzeń mogłaby się odbyć i na jakimś współczesnym sympozjum akademickim. 

Przy okazji premiery filmu Zanussi mówił: „Wymóg posiadania tożsamości wyklucza to, żeby się za kogoś przebierać”. Tylko kto w Barwach ochronnych jest tak naprawdę bardziej zamaskowany? „A może docent Jakub to jedyny, autentyczny, «nieprzebrany» człowiek w tej menażerii naukowców i studentów?” – pyta ks. Andrzej Luter. 

Co tak naprawdę stanowi o osobowości człowieka, co składa się na naszą tożsamość? Jaki wpływ mają na nią: społeczność, w której funkcjonujemy, nasze osobiste doświadczenia, wykształcenie, poglądy, spotkani ludzie? Jedno wydaje się pewne – zdaje się mówić reżyser – a mianowicie to, że ujawnia się ona w naszych wyborach i w działaniu. 

Struktura

Robert Birkholc zauważa, że Barwy ochronne to „chyba jedno z nielicznych dzieł w historii polskiego kina, gdzie wszystkie elementy zagrały wzorowo”. Było to o tyle trudne do osiągnięcia, że napisany w ekspresowym tempie scenariusz został oparty na dialogu dwóch osób, a jego głównym tematem jest filozoficzny spór. Jak sprawić, by film ukazujący dwóch panów rozmawiających ze sobą był odpowiednio zajmujący, również na filmowym poziomie. I tu objawia się cały kunszt reżyserski Krzysztofa Zanussiego oraz jego operatora Edwarda Kłosińskiego. Po dwóch dniach prób na planie zdjęciowym ustalili oni metodę robienia zdjęć, którą operator określił mianem „perypatetyckiej”. Bohaterowie są niemal cały czas w ruchu, a do ich spacerów dołącza autor zdjęć z kamerą na ramieniu, podążający za aktorami, często podchodzący nadzwyczaj blisko, niemal jak trzeci uczestnik rozmów. Ponadto w kamerze zastosowano obiektyw szerokokątny, filmując nim zarówno zbliżenia, jak i szerokie plany i nadając całości dosyć niepokojący wymiar, świetnie współgrający z nastrojem niezwykłej muzyki Wojciecha Kilara, którą słyszymy przede wszystkim w napisach początkowych i na końcu filmu. W czasie seansu dominuje tzw. muzyka incydentalna, pochodząca z tła, aczkolwiek dobrana w sposób bardzo przemyślany (np. przy dialogu Szelestowskiego i Kruszewskiego bezpośrednio po zakończeniu obrad jury konkursu odbywającego się na balkonie — w tle słyszymy przebój Maryli Rodowicz „Sing-Sing” rozpoczynający się od znamiennych słów: „Sing-Sing nazywają go,/ bo ma w oczach coś takiego samo zło,/ nie hoduje zbóż, ma w kieszeni nóż,/ a ja nie wiem po co”). Narrację dynamizuje również przeplatanie scen dialogu dwóch bohaterów sekwencjami zbiorowymi lub obrazami natury, które stają się ilustracją lub komentarzem do tego, czego dotyczyła akurat rozmowa. 

zanussi

Konkluzja

Barwy ochronne bez wątpienia uznać możemy za jeden z najważniejszych filmów polskiej kinematografii, prekursora kina moralnego niepokoju. Przez wielu uznawany jest za najlepsze i najbardziej dojrzałe dzieło w filmografii Krzysztofa Zanussiego. Pozostaje niezmiennie aktualny: jako krytyczne spojrzenie na środowisko akademickie, bezwzględna analiza ludzkich zachowań, zwłaszcza postawy karierowiczostwa, konformizmu i cynizmu. Pozostaje przy tym otwarty na różne interpretacje i każdy widz może inaczej odczytać postawy obu bohaterów czy ich finalną konfrontację. Na koniec warto jeszcze zaznaczyć, że pomimo ciężaru treściowego jest to również kino rodzajowe, niepozbawione humoru, którego seans nawet po blisko 50 latach daje mnóstwo radości i satysfakcji.

Przy pisaniu tekstu korzystałem z następujących publikacji:

Paweł Tesznar (Snoopy)
Paweł Tesznar