Zapowiedź retrospektywy Barbary Bouchet – Octopus Film Festival

Podczas tegorocznej edycji festiwalu Octopus po raz drugi zostanie przyznana Atramentowa Macka – nagroda za całokształt twórczości. W ubiegłym roku otrzymał ją wyjątkowo eklektyczny włoski twórca, Enzo G. Castellari. Wyróżnienie ponownie trafi do osoby ściśle powiązanej z włoskim kinem gatunkowym, aktorki Barbary Bouchet. Z tej okazji na gdańskiej imprezie zostanie pokazana retrospektywa kilku filmów z jej udziałem. Warto przyjrzeć się bliżej zarówno jej postaci, jak i poszczególnym produkcjom, bo to niewątpliwie interesujące pozycje w swoich gatunkach i otwarta furtka do świata bogatego w fascynująco niedoskonałe obrazy, które mają szansę na zawsze pozostać w pamięci.

Aktorka niemiecko-czechosłowackiego pochodzenia urodziła się w 1943 roku (jako Bärbel Gutscher) w okupowanym przez nazistów Libercu, na terenie dawnej Czechosłowacji. Po wielu perypetiach wraz z rodziną wyemigrowała do USA i osiedliła się w Kaliforni. Tam zmieniła personalia na Barbara Bouchet i, zainspirowana występem niemieckiej gwiazdy Christine Kaufmann w filmie Der schweigende Engel (1954), rozpoczęła karierę aktorską. Zaczynała jako nastoletnia tancerka w programie telewizyjnym KPIX Dance Party, pozowała do okładek czasopism i grała w reklamach. Zadebiutowała niewielką rolą w Pięciu mężach Pani Lizy (1964) J. Lee Thompsona i zagrała u niego także w komedii Johnie Goldfarb, proszę do domu! (1965). W kolejnych filmach, m.in. w Wojnie o ocean (1965) czy Agent for H.A.R.M. (1966), miała za zadanie głównie eksponowanie swojego niezaprzeczalnego wdzięku. Pojawiła się też dwukrotnie w Playboyu. Widzowie zapamiętali ją z tego okresu głównie jako Miss Moneypenny w pokazywanym na Octopusie Casino Royale (1967), czyli chyba najbardziej osobliwej adaptacji przygód agenta 007, Ursulę ze Słodkiej Charity (1969) Boba Fosse – musicalu powstałego na kanwie scenariusza Nocy Cabirii (1957) Felliniego (którego niestety zabrakło w retrospektywie) – oraz Kelindy z odcinka drugiego sezonu oryginalnej serii Star Trek (1966-1969) zatytułowanego Podróż do domu.

W 1970 roku zmęczona blichtrem Hollywood wyprowadziła się do Włoch, gdzie odnalazła swoją niszę, oddając się b-klasowemu kinu eksploatacji i paradoksalnie odnajdując artystyczną wolność. Jak sama powiedziała o tamtejszym okresie: „Wolę pracować i mieszkać tutaj. To bardziej ludzkie środowisko niż Hollywood, a jednocześnie sprzyja mojej relacji z rodziną i zdrowiu psychicznemu”. Zagrała w niemal 50 włoskich produkcjach, a miłośnicy podgatunków gialli czy poliziotteschi na pewno doskonale kojarzą jej mniejsze i większe role w takich dziełach jak Casa d’appunamento (1972), La dama rossa uccide sette volte (1972), Alla ricerca del piacere (1972) czy Con la rabbia agli occhi (1976). Niestety żadne z wymienionych dzieł nie załapało się do przeglądu, ale jeśli po octopusowych seansach nabierzecie ochoty na więcej stylowej, niskobudżetowej włoszczyzny, warto mieć te tytuły na uwadze. Przejdźmy jednak stricte do filmów, które już za chwilę będzie można zobaczyć na wielkim ekranie, czego nie omieszkam doświadczyć osobiście.

Casino Royale (1967), reż. John Huston, Val Guest

To bez wątpienia aberracja wśród filmów o Jamesie Bondzie, powstała jako parodia w wyniku nieudanych negocjacji z producentami głównej serii po nabyciu praw autorskich do ekranizacji powieści Iana Flaminga. Nieoficjalnie reżyserowany przez 6 osób, a pisany przez 10 – i nie są to anonimowe nazwiska, a wytrawni gracze z branży. Jeden z reżyserów to John Huston, a scenarzystami (niewymienionymi w czołówce) są m.in. Peter Sellers, Billy Wilder czy Woody Allen. Zresztą Sellers, Huston i Allen stanęli także po drugiej stronie kamery. Można zaryzykować stwierdzenie, że to produkcja obsadzona największą liczbą znanych nazwisk z całej serii. Jako Bonda zobaczymy Davida Nivena (choć nie tylko, bo w filmie ten przydomek nosi wielu agentów), w  rolę jego przeciwnika wciela się Orson Welles, a na ekranie oprócz bohaterki octopusowego cyklu ujrzymy jeszcze m.in. Ursulę Anders, Deborah Kerr, Williama Holdena czy Jean-Paula Belmondo. Taki misz-masz koncepcji, silnych osobowości i ich temperamentów nie mógł się skończyć dobrze. W rezultacie powstała być może najpiękniejsza katastrofa w historii serii. Warto jednak spojrzeć na nią jak na narkotyczną halucynację na temat bondowskich przygód. Intryga na dłuższą metę nie ma sensu ani znaczenia. Trochę tu brytyjskiego humoru rodem z Monty Pythona, ale najwięcej parodii w stylu Mela Brooksa. I nawet jeśli nie sposób odnaleźć się w tym chaosie, to warto przynajmniej spróbować. 

Czarny odwłok tarantuli (1971), reż. Paolo Cavara

Czarny odwłok tarantuli

Paolo Cavara, znany wcześniej jako twórca Pieskiego świata (1962), który zapoczątkował nurt eksploatacyjnych dokumentów – mondo – udowodnił, że odnajduje się także w innej konwencji. Czarny odwłok tarantuli to jeden ciekawszych filmów giallo, wyróżniający się wysublimowaną estetyką i wspaniałą muzyką Ennio Morricone. Morderca wzorem tytułowego pająka paraliżuje igłą swoje ofiary, a następnie rozpruwa im trzewia. Nie spodziewajcie się tu jednak efektownych scen gore. Osią filmu pozostaje policyjne śledztwo prowadzone przez detektywa, w którego wciela się Giancarlo Giannini. Nie zabrakło też scen pościgów rodem z typowego poliziottesco. Rola Barbary Bouchet jest tu epizodyczna, ale gwarantuję, że zapada w pamięć.  

Kaliber 9 (1972), reż. Fernando di Leo

Kaliber 9

Środowiskowa trylogia Fernando di Leo na ktorą oprócz  Kalibru 9 składają się La mala ordina (1972) i Ill Boss (1973) to żelazne klasyki włoskiego policyjnego kryminału spod znaku poliziottesco. Możliwość zobaczenia pierwszej i prawdopodobnie najlepszej części na wielkim ekranie stanowi nie lada gratkę. Film wyraźnie czerpie z twórczości Jean-Pierre’a Melville’a, zachowując jednak beztroską formę typową dla włoskich gatunkowców, z nagłymi wybuchami dosadnej przemocy. Gastone Moschin wciela się w małomównego przestępcę Ugo Piazzę, który po kilkuletniej odsiadce próbuje przekonać wszystkich dookoła, że ma zamiar prowadzić teraz życie przykładnego obywatela i nie ma pojęcia, gdzie znajdują się pieniądze z przeprowadzonego przed laty napadu. Oczywiście kryje się za tym wielopoziomowa intryga, a śledzenie jej to czysta frajda. Wisienką na torcie jest scena tańca w wykonaniu Bouchete, wcielającą się w partnerkę głównego bohatera, Nelly.

Nie torturuj kaczuszki (1972), reż. Lucio Fulci

Nie torturuj kaczuszki

Kolejne giallo w repertuarze, choć nie jest to sztandarowy przedstawiciel gatunku. Wprawdzie Lucio Fulci zapisał się na kartach kinematografii przede wszystkim jako twórca filmów gore, lecz Nie torturuj kaczuszki stanowi dowód, że nawet lepiej radził sobie z kryminałem. W filmie nie brakuje też przemocy, ale jej wybuchy pojawiają się rzadko i są bardziej stonowane w porównaniu z późniejszą twórczością reżysera. Może właśnie dlatego niosą większy ładunek emocjonalny, jak choćby słynna scena linczu. Reżyser ujawnia przy okazji lekko ideologiczne zacięcie, portretując patologię małej społeczności. Akcja rozgrywa się bowiem na prowincji i kręci się wokół śledztwa w sprawie morderstw dzieci. Przy okazji postać Bouchet jest bardziej rozbudowana oraz charyzmatyczna w porównaniu z jej występami w wyżej opisanych obrazach i nie ogranicza się do roli miłego dla oka ozdobnika.

Ricco (1973), reż. Tulio Demicheli

Wisienką na torcie tegorocznej retrospektywy jest rasowe kino zemsty, pokracznie łączące w sobie elementy sztuk walki, absurdalnie brutalną gangsterkę i erotykę. O ile Tulio Demicheli nie jest może najlepszym reżyserem, o tyle trudno mu odmówić poczucia estetyki. Pomarańczowy sweter tytułowego bohatera pięknie komponuje się ze spodniami, partnerującej mu Scilli, granej przez Bouchet, a tego typu stylowych kompozycji jest tu więcej. Największym mankamentem jest gra aktorska syna Roberta Mitchuma, Christophera, który zdecydowanie nie odziedziczył talentu po ojcu, jednak Arthur Kennedy, który wcielił się w przerysowanego złoczyńcę Don Vito oraz wspomniana Bouchet nadrabiaj ten mankament z nawiązką. 

Grzegorz Narożny
Grzegorz Narożny