Wyścig szczurów – recenzja filmu „Sklep” – Nowe Horyzonty 2023

Filmy, które dźwigają na sobie najbardziej palące problemy współczesnego świata, często grzęzną w dosłowności, skupiając się na oddaniu sprawiedliwości, nie zaś na artystycznym języku czy eksperymentach narracyjnych. Choć Ami-Ro Sköld w swoim najnowszym obrazie próbuje przełamać ciężar opowieści animacją kukiełkową, to w ogólnym rozrachunku jej dzieło grzęźnie na mieliźnie kina społecznego.

Ci, którzy mieli wątpliwą przyjemność zaznać uroków pracy ponad siły, nawet jeśli odbiją się od koncepcyjnej warstwy filmu, znajdą dla bohaterów dużo zrozumienia czy współczucia. Rodzący się w nich powoli gniew szybko też miesza się z bezradnością – każdy, kto próbował walczyć z systemem, wie przecież, że startuje z przegranej pozycji. Nie bez przyczyny na akcję filmu osoba reżyserska wybrała tytułowy sklep – miejsce najdobitniej ilustrujące patologie rynku zatrudnienia. Niskie płace, brak przerw, podsycanie rywalizacji nagrodami i karami, a przede wszystkim skrajne przepracowanie prowadzące do poważnych uszczerbków na zdrowiu tak fizycznym, jak i psychicznym, to kwestie, które znamy nie tylko z prasowych nagłówków alarmujących o kolejnych nadużyciach słynnych sieci dyskontów czy firm spedycyjnych.

Sklep spełnia zatem rolę stendhalowskiego zwierciadła. Wracająca z urlopu macierzyńskiego Eleni (Eliza Sica) dostaje propozycję stanowiska menedżerskiego, tłumaczonego przez zarząd zbytnią powolnością i pobłażliwością wobec podwładnych dotychczasowego kierownika, a co za tym idzie rosnącymi stratami całego biznesu. Zaopatrzona w pompkę do ściągania pokarmu, podrzuca dziecko matce i rusza dysponować czasem swojej załogi. Słupki sprzedaży zaczynają rosnąć, podobnie jak zmęczenie pracowników – i samej Eleni, a w końcu także jej matki, wykończonej bezpłatnym etatem niani. Szczęka od zaciskania zębów boli z każdym dniem coraz bardziej, nikogo jednak – wbrew neoliberalnym hasełkom – „nie stać” na zmianę sytuacji. Krajobraz pod kątem przemysłowym nie rokuje: na horyzoncie nie widać alternatywy, a rachunki trzeba płacić.

Sköld nie można odmówić trafności w portretowaniu rzeczywistości. Wiwisekcyjny charakter narracji ma za zadanie przede wszystkim pokazać  patologie systemu i oddać sprawiedliwość jego ofiarom, szczególnie że opisywaną sytuację można przyłożyć prawdopodobnie do każdego miejsca na świecie. Za dużo tu jednak publicystyki, za mało filmu. Wspomniane animowane wstawki dopowiadają to, co być może nie wybrzmiałoby tak dobitnie w konwencjonalnym ujęciu, jednak dalej zjada je dosłowność. W drugim planie kreślone są portrety bohaterów oraz ich trudnych osobistych sytuacji, co wygląda nieco jak próba wytłumaczenia finansowych potrzeb, odbierająca płacy za pracę jej podstawowy wymiar, czyli bezwzględność. Postaci uszyte są w zasadzie z tych samych materiałów. Aadin (Arbi Alviati) sam wychowuje dwie córki, zalega z czynszem i regularnie przyjmuje gości w osobie pracowników opieki społecznej. Od kilku miesięcy nie otwiera nawet listów od wierzycieli z obawy przed kolejnymi odsetkami do zapłacenia. Eleni także jest samotnym rodzicem. Zdana tylko i wyłącznie na pomoc swojej rodzicielki, coraz częściej doświadcza rozdarcia między okazją na lepsze życie a ceną, którą trzeba za nie zapłacić. W „najlepszej” sytuacji wydaje się być Jackie (Daysury Valencia), mająca kochającego partnera, z którym właśnie zaszła w ciążę. Niestety radość z przyszłego potomstwa bezustannie przykrywa natłok obowiązków, wyjątkowo niebezpieczny dla kobiety w jej stanie.  

Postaci skonstruowane są tu z cierpienia – im go więcej, tym lepiej – przynajmniej z punktu widzenia wypaczonej dramaturgii. Narracyjny wyścig wygrywa zatem ten, kto ma gorzej. Kontrapunktu Sköld szuka w koczujących za wodą bezdomnych, regularnie nawiedzających sklepowy śmietnik w poszukiwaniu nadającej się w dalszym ciągu do spożycia żywności. Ten jakże słuszny komentarz do jednego z największych problemów trawiących świat traci na wartości w obliczu mniej słusznej tezy, jakby życie bez ciepłej wody, prądu, regularnych, wartościowych posiłków i opieki medycznej było lepsze od pracowniczej niewoli. Wolność złożona z braku poczucia bezpieczeństwa, brudu i głodu nie jest chyba tą, o którą warto walczyć. Czy zatem Sköld próbuje powiedzieć, że wyjścia nie ma? Że w egzystencjalnym menu możemy wybierać tylko między niewolniczą, odbierającą godność pracą a społecznym marginesem? A co z tymi, którzy stoją nad Eleni? Za dużo tu uproszczeń i jednowymiarowości, za mało rozdrapywania materii w poszukiwaniu czegoś ponad to, co wszyscy wiemy.

Problemem Sklepu jest to, że nie potrafi wyjść poza publicystkę, traktując sam temat jako wystarczający wabik. Sztuką jest mówienie o rzeczach bez nachalnego pokazywania ich palcem, jak zrobiła to chociażby Helena Wittmann w Kwiatach ludzkiego ciała [NASZA RECENZJA], kreśląca kino społeczne niuansem. Tym bardziej dziwi obecność tego tytułu w konkursie międzynarodowym wrocławskiego święta kina, skoro stylistyką zdecydowanie bliżej mu do selekcji Warszawskiego Festiwalu Filmowego.

Agnieszka Pilacińska
Agnieszka Pilacińska

Sklep
Tytuł oryginalny:
Butiken

Rok: 2022

Kraj produkcji: Szwecja

Reżyseria: Ami-Ro Sköld

Występują: Eliza Sica, Daysury Valencia, Arbi Alviati, Isabelle Grill

Ocena: 2,5/5

2,5/5