Czy może być lepszy sposób na spędzenie wieczoru niż kino albo koncert jazzowy? A może film o muzyce wolności, a zaraz po nim kameralny, wypełniony zaimprowizowanymi dźwiękami bar? Jest ku temu okazja, bowiem na wielki ekran właśnie trafia nowy dokument Rafała Mierzejewskiego Na zawsze Melomani, portretujący pionierską, polską grupę jazzową z lat 50.
Po kartach historii oprowadza nas Marcin „Bzyk” Bąk, lider zespołu WU-HAE, którego przygoda z jazzem rozpoczęła się od zarapowania słów do utworu wybitnego gitarzysty i kompozytora Jarosława Śmietany, Historia Jazzu Polskiego. Rozmawia on z ostatnim żyjącym jeszcze w trakcie zdjęć do filmu, a zmarłym 3 sierpnia bieżącego roku członkiem zespołu Melomani, Antonim Studzińskim. Mimo sędziwego wieku dziewięciu dekad na karku, o swojej pasji, ale także jej miejscu w powojennej Polsce opowiada z nastoletnią niemal werwą, jakby dopiero co zszedł ze sceny niesiony energią tłumu. Słyszymy także archiwalne wypowiedzi założyciela grupy Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza, nazywanego lwem saksofonu. O wpływie formacji na kształtowanie artystycznej rzeczywistości w kraju i kolejnych pokoleń muzyków wypowiadają się także tak uznani twórcy, jak Michał Urbaniak, Wojciech Karolak, Jan „Ptaszyn” Wróblewski czy Przemek Dyakowski.
Melomani początkowo byli klubem utworzonym w łódzkim ośrodku YMCA. Właściwy zespół uformował na przełomie 1950/1951, a tworzyli go: Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz (saksofon), Andrzej „Idon” Wojciechowski (kotły), Andrzej Trzaskowski (fortepian), Witold „Dentox” Sobociński (perkusja), Witold Kujawski (kontrabas), a później także Krzysztof Komeda (fortepian) i Antoni Studziński (perkusja). Mierzejewski oprowadza nas po wspomnieniach „okresu katakumbowego”, latach 1949-1954, kiedy władza PRL-owska usunęła muzykę jazzową z przestrzeni publicznej: estrady i radia, zabraniając jej grania i słuchania, uznając za narzędzie w służbie imperialistycznego Zachodu. Pokazowo w ośrodku YMCA potłuczono nawet wszystkie jazzowe płyty. Siłą rzeczy zepchnęło to twórców do „podziemia”: grania w mieszkaniach oraz przemycania zakazanych dźwięków na potańcówkach i wieczorkach. Jazz zatem stanowił nie tylko element ekspresji artystycznej, ale przede wszystkim był krzykiem za wolnością, której kształtu jeszcze nikt wtedy nie umiał sobie wyobrazić. Po zmianach w polityce kulturalnej zaczęto angażować twórców do tej pory wyklętych, a 5 stycznia 1958 Melomani zostali pierwszym zespołem jazzowym, który wystąpił w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Choć drogi członków grupy się rozeszły, Matuszkiewicz ich misję uważał za wypełnioną – koncert w najważniejszej państwowej instytucji kultury wyniósł w końcu ich muzykę do rangi sztuki.
Mierzejewski nie zapomina też o roli jazzu w polskim kinie, jego wartości ilustracyjnej w takich filmach jak Pociąg (1959) Jerzego Kawalerowicza [NASZA ANALIZA], Niewinni czarodzieje (1960) Andrzeja Wajdy, Dwaj ludzie z szafą (1958) czy Nóż w wodzie [PROJEKT KLASYKA: ROK 1961] Romana Polańskiego. To ten ostatni jest odpowiedzialny za dostrzeżenie geniuszu Krzysztofa Komedy i podobno natychmiastową deklarację o przyszłej współpracy, która z perspektywy czasu jest nie do przecenienia. W filmie możemy posłuchać także Feliksa Falka opowiadającego o swoim „pułkowniku”: Był jazz z 1981, portretującym muzyczne podziemie stalinowskiej Polski. Przy tytule tym pracował sam Matuszkiewicz, który w pewnym momencie twórczego życia zajął się komponowaniem muzyki filmowej i telewizyjnej, mając na swoim koncie aranżacje do takich tytułów jak Stawka większa niż życie (1967 – 1968), Wojna domowa (1965 – 1966), Janosik (1973 – 1974), Czterdziestolatek (1975 – 1978) czy Alternatywy 4 (1983 – 1986).
Jazz musi pochodzić prosto z serca, mówi do nas z ekranu Carmen Moreno, piosenkarka i tancerka, „swingująca królowa polskiego jazzu”. Zaklinające klawisze fortepianu palce Wojciecha Karolaka, pełne blasku oczy Antoniego Studzińskiego, YMCA ze swoim twórczym epicentrum: salą kominkową, archiwalne materiały przedstawiające muzyków w eleganckich marynarkach, krawatach, spowitych papierosowym dymem i duchotą przepełnionych ludźmi barów, pożywne zmęczenie całonocnego grania, instrumenty, które poddały się całkowicie ludzkiemu talentowi – to mozaika budująca niezwykle nostalgiczny ładunek. Czy można w ogóle uchwycić soczewką kamery byt tak nieokiełznany jak jazz? Muzykę ostentacyjnie niekomercyjną, szaloną w swoim potencjale improwizacyjnym? Opowieść Mierzejewskiego jest niezwykle płynna i rytmiczna, trzyma uwagę widza, rozpala emocje. Może brakuje w niej odrobiny szaleństwa, „błędu”, o którym mówi Michał Urbaniak, improwizacji. Jednak stanowi ona piękny pomnik wystawiony zespołowi, który jako pierwszy w Polsce grał jazz świadomie, rozumiejąc jego istotę. A zatem: do kina, a potem na koncert.
Na zawsze Melomani
Tytuł oryginalny: Na zawsze Melomani
Rok: 2022
Kraj produkcji: Polska
Reżyseria: Rafał Mierzejewski
Występują: Michał Urbaniak, Wojciech Karolak, Jan „Ptaszyn” Wróblewski, Przemek Dyakowski, „Idon” Wojciechowski
Dystrybucja:
Stowarzyszenie Kin Studyjnych
Ocena: 3,5/5