Doświadczyć historii polskiego kina – wywiad z kuratorem wystawy „Kino Polonia”

Nowe wystawy stałe – „Kino Polonia” i „Materia kina” – otworzą się już 13 października w Narodowym Centrum Kultury Filmowej w Łodzi. Tymczasem rozmawiamy z Piotrem Kuleszą, kuratorem wystawy "Kino Polonia", który zdradza nam tajniki projektowania tak wielkiej ekspozycji – zainscenizowanej w ogromnej przestrzeni, ale też zainspirowanej historią kina polskiego od jego zarania.

Nasi czytelnicy dowiedzieli się już co nieco o wystawie „Kino Polonia” z serii artykułów o Narodowym Centrum Kultury Filmowej, więc ogólnikowe laurki zostawmy na inną okazję. Przejdźmy do pytań, na które odpowiedzieć może wyłącznie kurator. Wiele ekspozycji ma swoiste punkty centralne, jakieś obiekty, które przyciągają zwiedzających aurą wyjątkowości. Czy w przestrzeni kompleksu EC1 również z czymś takim się spotkamy? A jeśli wybór „ulubionego dziecka” okaże się nieco zbyt problematyczny, czy sądzisz, że bio-pleograf Kazimierza Prószyńskiego może stać się podobnym magnesem na skalę krajową, a może wręcz międzynarodową?

Piotr Kulesza: Pomimo mojej wielkiej sympatii i chęci promocji postaci Kazimierza Prószyńskiego, wystawy Kino Polonia nie sprowadzałbym tylko do jednego eksponatu, chociaż rozpoczyna on wędrówkę po ekspozycji. Myślę, że każdy z odwiedzających znajdzie w wystawie coś wyjątkowego, co sprawi, że odezwie się w nim rodzaj nostalgii lub fascynacji. Magnesem jest wyjątkowość miejsca i jego architektury, ujęcia narracji, stawiającej widza w centrum zainteresowania, ukazywania historii polskiego kina jego oczami. To wszystko wzbogacone jest przez kolekcję obiektów, które udało się pozyskać przez ostatnich osiem lat.  

Skoro poruszyliśmy już na wstępie zagraniczną panoramę muzealniczo-wystawienniczą, czy – projektując łódzkie instalacje – konsultowaliście się lub inspirowaliście przestrzeniami innych instytucji kulturalnych: Amsterdam, Frankfurt, Paryż itd.?

Inspiracje oczywiście są nieuniknione, szczególnie, że każdy z nas odwiedza muzea i ma swoje spostrzeżenia. Nie dotyczy to tylko instytucji zajmujących się dziedzictwem filmowym. Niektóre elementy zapadają nam w pamięć i chętnie na nich bazujemy, dostosowując do nowej przestrzeni i tematu. Naszą intencją nie było jednak poszukiwanie gotowych instalacji, które możemy przenieść w całości do naszej wystawy. Kierowaliśmy się bardziej możliwością zobaczenia jakie technologie i rozwiązania ekspozycyjne sprawdzają się i wytrzymują upływ czasu, a które nie.

Wróćmy na ziemię ojczystą. Jak byś usytuował politykę NCKF-u wobec rodzimych trendów muzealniczych – tzw. „disneylandyzowania” przestrzeni uwikłanych w historyczne narracje? Czy ten wyraźny boom, którego emblematycznym przykładem stało się Muzeum Powstania Warszawskiego, wpłynął jakoś na Wasze podejście do programowania ekspozycji, którą przygotowywaliście przecież przez wiele lat? Innymi słowy, jak dużo w wystawach NCKF-u jest z Energylandii, a jak dużo z tradycyjnej galerii sztuki?

Bardzo cenię Muzeum Powstania Warszawskiego, szczególnie za narrację i upamiętnienie osób, którym jest poświęcone. Oczywiście tworząc scenariusz wystawy nie mogliśmy oderwać się od historii i polityki. Na równi zresztą z ukazaniem zależności ekonomicznych czy społecznych. Polityka zawsze miała wpływ na kino, a kino na politykę, jednak najważniejsze było dla nas ukazanie przeplatania się tych dwóch tendencji i pozycji widza. Nie mam też nic przeciwko Energylandii, w której ostatnio byłem. Forma środków jakich używamy do wywołania konkretnej reakcji zwiedzającego jest zależna od tematu wystawy. Mocniejsze bicie serca może wywołać kolejka górska, ale także muzyka filmowa. Żartując sobie, nie jest to dom strachów, ale na pewno zaskoczy zwiedzających różnorodnością form audiowizualnych i instalacji artystycznych.

A może niepotrzebnie w ogóle porównuję wystawy NCKF-u z instytucjami muzealniczymi? Czy Wasza działalność jakoś się różni pod kątem kolekcjonowania zbiorów oraz ich prezentowania? I skoro już przy tym jesteśmy, czy wyczyściliście Wasze magazyny do cna, ubierając przestrzeń EC1 w filmowe artefakty, czy też wciąż coś ukrywacie, lub pracujecie nad renowacją kolejnego technicznego cudeńka?

Magazyny nie opustoszały, ponieważ szykujemy się do kolejnych wystaw. Nasza rolą jest również opieka nad dziedzictwem materialnym z zakresu kinematografii, dlatego poszukujemy obiektów i staramy sami prowadzić działania rekonstrukcyjne. Mamy kilka projektów, które chcielibyśmy w najbliższym czasie zrealizować.

Wracając jeszcze na chwilę do aspektu doświadczeniowości, w artykule Collections on Display Sabine Lenk, dzieląc się trudami kuratorki muzeum filmowego w Düsseldorfie, mówiła, że „słowo film obiecuje przyjemność, wzruszenie i rozrywkę, oraz funkcjonuje w opozycji do archaicznego pojmowania muzeum jako przestrzeni onieśmielającej ciszy i nudy, wypełnionej obiektami przeszłości, które nie mają żadnego związku z teraźniejszością”. Co sądzisz o tej konstatacji? Na jakie wzruszenia mogą liczyć zwiedzający wystawy?

Tutaj ponownie musimy powrócić do tematu narracji naszej wystawy. Film jest medium powstałym dla uciechy ludzi. Stąd nazwa wielu pierwszych kin. Trudno, aby emocji nie wzbudzały filmy komediowe, dramaty, romanse. Każdy ze zwiedzających ma własne ulubione sceny czy wspomnienia związane z pójściem do kina. Każdy z elementów wystawy przypomina o czymś i jest wielopokoleniową wędrówką w czasie, bazującą na silnych emocjach wywoływanych przez obejrzane filmy. Na pewno nie jest to przestrzeń ciszy i nudy, jak samo kino. W tym aspekcie zależało nam na stworzeniu ram do przekazania wiedzy na temat historii polskiej kinematografii. Trzeba było zacząć od zaciekawienia widza i wywołania w nim chęci poznania.

Goście NCKF-u będą mogli również korzystać z audioprzewodników, do których głosu użyczyły gwiazdy polskiego kina. Czy ten sposób konsumowania wystawy należy traktować jako jej rozszerzenie, czy może jednak swoistą syntezę i sposób wydajniejszego kierowania uwagą gości, którzy np. nie mogą poświęcić całego dnia na otwieranie ukrytych szufladek, szperanie po elektronicznych interfejsach i czytanie każdego opisu do eksponatu?

Audioguide jest integralną częścią wystawy. W wielu miejscach jednak oddaje on pole zwiedzaniu samodzielnemu, co jest nieuniknione ze względu na ilość materiału filmowego do obejrzenia.

Przy okazji alternatywnych ścieżek zwiedzania chciałem się spytać o te, które tak naprawdę nie powstały. Nie wiem, czy uda mi się wyciągnąć od Ciebie swoistą „historię niebyłą” NCKF-u, ale czy jest jakiś element wystawy, który miał wyglądać inaczej lub całkiem odpadł na drodze krystalizowania wizji, a byłeś do niego jakoś osobiście przywiązany?

Budowa wystawy jest zawsze nauką kompromisu. Szczególnie jeżeli chodzi o tak ogromny temat jak historia filmu. Niestety przestrzeń nie jest z gumy, a zresztą budowa jeszcze większej ekspozycji nie wiem czy miałaby racje bytu, ze względu na odbiór widza. Uważam, że udało nam się zawrzeć w scenariuszu wszystko, co chcieliśmy dla osiągniecia naszego celu. Wywołania w zwiedzajacym konkretnych emocji i przekazaniu wiedzy. Największym sukcesem będzie, jeżeli zwiedzający wyjdą z ekspozycji i będą rozmawiać o kinie, o filmach, o swoich odczuciach. Myślę, że chętnie podsłucham o czym rozmawiają. Najbardziej ucieszę się jak pójdą do kina.

Na koniec pytanie najważniejsze – jak wiele miejsc siedzących jest w przestrzeni wystaw? I nie pytam tu wcale o sale kinowe. Po prostu dbam o swoje plecy. Zazwyczaj to z ich powodu opuszczam ekspozycje, nie zaś z nudów.

Siedzeń jest sporo, jednak mam nadzieję, że plecy nie zdążą nikogo rozboleć, ze względu na emocje podczas zwiedzania. 

Pełna sala koło
Redakcja