Pasażerowie nocy – o „Pociągu” Jerzego Kawalerowicza – Krótka Historia Polskiego Kina

Współcześnie podróż pociągiem nad morze wielu kojarzy się traumatycznie: potężne opóźnienia, rozklekotany skład TLK, niedziałająca klimatyzacja, przepełnione wagony i nadgorliwi podróżujący urządzający sobie przedurlopowy bifor w przedziale, za nic mając współtowarzyszy niedoli. Kolej, spośród wszystkich środków transportu zbiorowego, zdaje się jednak najlepszym do prowadzenia obserwacji ludzkich zachowań, odruchów i popędów – nieważne czy w kluczu antropologicznym, czy amatorsko, tak po prostu, dla urozmaicenia przejazdu i zaśmiecenia sobie głowy cudzą myślą. Pokonuje dłuższy dystans niż tramwaj czy autobus, w przeciwieństwie do autokaru daje możliwość „wyprostowania nóg” w przerwie od kilkugodzinnego siedzenia, jest znacznie bardziej przyziemna od samolotu czy promu. Wąskie korytarze, liczne szyby, okna i lufciki, przestrzeń sprzyjająca kontaktowi z drugą osobą, sprowokowały wiele wymownych spojrzeń i krótkich pogawędek, zainicjowały jednak również mnóstwo długich i zawiłych konwersacji, nierzadko pomiędzy przypadkowymi osobami, które już nigdy później na siebie nie trafiły.

Wiele takich rozmów miał odbyć w latach 50. Jerzy Kawalerowicz, często pokonując nocnym pociągiem trasę z Warszawy do Szczecina, gdzie w teatrze pracowała jego żona, Lucyna Winnicka. Właśnie jedna z tych podróży stała się inspiracją do nakręcenia Pociągu (1959), jego pierwszej współpracy z dramaturgiem Jerzym Lutowskim oraz studiem filmowym „Kadr” znajdującym się wówczas pod kierownictwem Ludwika Hagera i Tadeusza Konwickiego. Jak opowiadał Bartoszowi Michalakowi i Łukaszowi Figielskiemu na łamach publikacji Prywatna historia kina polskiego: „konduktor postanowił umieścić mnie w przedziale, który wydawał się pusty. Właścicielka biletu na to miejsce zjawiła się w ostatniej chwili, kiedy ja już się zagospodarowałem. Zaczęła się dziwna noc – przegadałem z tą panią parę dobrych godzin. Opowiadała mi swoje życie, a ja głównie słuchałem prawie nie mówiąc nic o sobie”

Pociąg 2
Leon Niemczyk i Lucyna Winnicka w „Pociągu”

Oparta na zasadzie trzech jedności historia traktuje o grupie bohaterów podróżujących pociągiem relacji Warszawa-Hel. Czas: popołudnie przechodzące w noc, miejsce: kilka wagonów wypełnionych po brzegi ludźmi, akcja: jednowątkowy układ zdarzeń angażujący całe spektrum postaci – od pary protagonistów, przez kadrę konduktorską, aż po przypadkowych pasażerów przejętych zaistniałą sytuacją. Pierwsza godzina upływa Kawalerowiczowi i Lutowskiemu na rozwoju psychologii uczestników dramatu. Wątek kryminalny – znany przynajmniej od czasów Morderstwa w Orient Expressie motyw uwięzienia na pokładzie z człowiekiem podejrzanym o morderstwo – zawiązany zostaje dopiero w ostatnich trzydziestu minutach, służąc jednocześnie za punkt kulminacyjny, jak i moment przeniesienia ciężaru dramatu z kilku osób na wszystkich bohaterów. Puste spojrzenia pasażerów z cierpieniem wymalowanym na twarzy symbolizują kolektywne współodczuwanie i psychologię zbiorowości, szczególnie wybrzmiewającą w pamiętnej scenie pogromu. Palącemu papierosa za papierosem chirurgowi Jerzemu (w tej roli Leon Niemczyk) i stale „oglądającej się za siebie” meteorolożce Marcie (Lucyna Winnicka) towarzyszą w drodze charaktery, które dziś śmiało można zakwalifikować jako archetypy Polaków korzystających ze środków transportu publicznego:

1. Staszek (Zbigniew Cybulski) – zdesperowany i nieszczęśliwie zakochany młodzieniaszek odstawiający raban wokół własnej osoby, dziś przedstawiony zostałby pewnie jako wykąpany w perfumie dresiarz lub miejski amant w bluzie Calvina Kleina.

2. Zagadkowa kobieta o blond włosach (Teresa Szmigielówna), zarzucająca zalotnym spojrzeniem mężczyznę innego niż siedzący obok mąż to postać poniekąd uniwersalna, często spotykana także w trakcie współczesnych wypraw kolejowych. 

3. Świadek Zagłady (Zygmunt Zintel) tłumaczący swą bezsenność krótkim „Te łóżka jedno na drugim, zupełnie jak prycze… A ja siedziałem cztery lata w Buchenwaldzie” przypomina skrzywdzonych losem podróżnych ślepo spoglądających na ruchome obrazy odbijające się w szybie pojazdu.

4. Morderca/zły/obcy/złodziej/kibol/zboczeniec (Roland Głowacki) – objawiające się w projekcjach wszystkich pasażerów potencjalne zagrożenie kradzieżą/napadnięciem/ przemocą seksualną i/lub fizyczną czy nawet śmiercią.

5. Nie może zabraknąć oczywiście młodego księdza (Witold Skaruch), niezwykle przejętego każdym głośniejszym stuknięciem pociągu, prowadzącego spokojnym głosem dysputy o znaczeniu moralności w XX wieku.

Pociąg 3
Zygmunt Zintel, Ignacy Machowski, Jerzy Zapiór i Michał Gazda w filmie „Pociąg", fot. Wojciech Urbanowicz; Filmoteka Narodowa

Od końca lat 50., kiedy kręcono Pociąg, zmieniło się niby wszystko – za palenie papierosów w przedziale należy zapłacić 500 zł mandatu, z Warszawy na Hel poza sezonem da się dojechać co najwyżej przez Gdynię lub Tczew, przy elektronicznej rezerwacji miejsc sytuacja wyjściowa filmu nie ma szansy zaistnieć, a większość ludzi nad rozmowę z towarzyszami podróży wybiera zatkanie uszu słuchawkami i/lub scrollowanie mediów społecznościowych. A z drugiej strony nie zmieniło się nic – bohaterowie Kawalerowicza i Lutowskiego to te same osoby, które na co dzień podróżują każdym środkiem transportu; ciasne, zamknięte otoczenie i wspólny cel sprzyjają interakcjom społecznym, co wykorzystuje także współczesna rodzima kinematografia, choć głównie w celu określenia przynależności klasowej bohaterów lub uwypuklenia bolączek polskości (Chleb i sól Damiana Kocura, Apokawixa Xawerego Żuławskiego). „To, co szczególnie przyciąga uwagę, to nie tylko fakt, że Kawalerowicz szkicował losy wybranych przez siebie postaci, ale, że równocześnie w interesujący sposób odtworzył to, co było znakiem dnia. Aktualne obyczaje, język, modę, zachowania, sposób odnoszenia się ludzi do siebie, realia”1 – tłumaczyła w analizie fabuły i bohaterów filmu Alicja Helman.

***

Przeniesienie na ekran ducha czasów, wybitne aktorstwo tercetu Winnicka-Niemczyk-Cybulski, zachwycające walory techniczne i fenomenalna praca kamery, w pełni wykorzystująca możliwości klaustrofobicznej przestrzeni, w której rozgrywa się akcja – to wszystko zapewniło Pociągowi status filmu kultowego, setki pozytywnych recenzji, wiele analiz, odczytań i porównań. Z tych ostatnich najciekawiej przedstawia się zbieżność obrazu Kawalerowicza z poetyką wczesnej twórczości Michelangelo Antonioniego; jak argumentował to Jan Rek: „Ta unosząca się nad światem ekranowym atmosfera smutku, zadumy nad nietrwałością więzów i towarzyszącym nam często poczuciem niespełnienia – które wprawdzie gniecie, ale jednocześnie uruchamia kolejne nadzieje i sprawia, że ludzie nieustannie poszukując znajdują się w drodze”2.

Paralela pomiędzy twórczością włoskiego mistrza a jedną z najbardziej udanych produkcji studia filmowego „Kadr” wybrzmiewa także w egzegezie stylu Antonioniego dokonanej przez Gillesa Deleuze’a w drugiej części Kina3: „Często jedności jego dzieła doszukiwano się w wyświechtanej tematyce samotności i niemożności porozumienia się jako bolączkach współczesnego świata. Jednak według niego idziemy w dwóch zupełnie różnych tempach, tym, które dotyczy ciała, i tym, które dotyczy umysłu”4 oraz, jak dodaje: „Antonioni nie krytykuje współczesnego świata, w którego możliwości głęboko »wierzy«: krytykuje współistnienie w świecie nowoczesnego umysłu i sfatygowanego, zużytego, neurotycznego ciała”5. Zależności pomiędzy filmem Kawalerowicza a wczesnym dorobkiem autora Kroniki pewnej miłości można znaleźć wiele – „I sztuka Antonioniego nieprzerwanie będzie się rozwijać w dwóch kierunkach: zdumiewającej eksploatacji martwoty banału codzienności, a następnie, od Zaćmienia, ukazywania sytuacji krytycznych, prowadzących w zdehumanizowane pejzaże, puste przestrzenie, jakby wchłaniające postaci i działania”6 – aż dziwi brak choćby jednego amerykańskiego wideoeseju na YouTube zatytułowanego „The Best Antonioni Film He Didn’t Make”.

Pociąg 4
Zbigniew Cybulski w „Pociągu”.

Próby ujęcia fabuły Pociągu – to w ramach melodramatu, to kina psychologicznego czy kryminału – stanęły chyba na słusznym konsensusie przyznającym, że rozbita pomiędzy bohaterami mozaika Polski lat 50. to przykład gatunkowej żonglerki i znakomitego obycia z materią filmową autora Prawdziwego końca wielkiej wojny. Niespiesznie prowadzona opowieść o nocy pełnej wrażeń, zwrotów akcji, intryg i zwierzeń, od samego początku na tapet bierze kwestię przypadkowości – wyłaniających się z tłumu bohaterów poznajemy, dopiero gdy wchodzą do wagonu, nie wiedząc kim są i jaki jest cel ich podróży. Aurę tajemniczości nad tym spektaklem niedopowiedzeń, nieporozumień oraz nieodżałowania rozpościerają fenomenalne kompozycje Andrzeja Trzaskowskiego, a iście arcydzielna praca operatorska Jana Laskowskiego, zamykająca świat przedstawiony w geometrycznych kadrach, pozwala wybrzmieć symbolice zawartej w scenariuszu. Mimo dosyć chłodnego przyjęcia przez polską krytykę w momencie premiery, techniczny i narracyjny kunszt obrósł zasłużoną sławą po latach, by w 2023 roku, w ramach przeglądu Krótka Historia Polskiego Kina, mógł zostać ponownie zaprezentowany na ekranach kin studyjnych w całej Polsce.

Michał Konarski
Michał Konarski

1 Akademia Filmu Polskiego, Pociąg – fabuła i bohaterowie filmu. Prof. Alicja Helman, https://youtu.be/H-YTp-FL48w [dostęp: 2.03.2023].

2 Jan Rek, Kino Jerzego Kawalerowicza i jego konteksty, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, 2008, s. 87.

3 Gilles Deleuze, Kino 2: Obraz-czas, Wydawnictwo obraz/słowo/terytoria, Gdańsk, 2009.

4 Tamże, s. 423

5 Tamże, s. 423

6 Tamże, s. 233.