23. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Tbilisi — zapowiedź

Serce gruzińskiego kina niewątpliwie bije w Tbilisi, gdzie stacjonuje niemal połowa społeczeństwa Gruzji i urodziła się większość zasłużonych artystów. Rodzimych mistrzów nigdy nie brakowało. Po dziś dzień wspominane są nazwiska Tengiza Abuładze, Otara Ioselianiego czy Eldara Shengelaia, którzy w czasach Gruzińskiej Republiki Radzieckiej opracowali charakterystyczną dla tego państwa estetykę. To oni, wraz z kilkoma innymi twórcami, otworzyli w 1972 roku wydział filmu na uczelni teatralnej im. Szota Rustawelego.

Kryzys przyszedł wraz z przyjściem demokracji i chwilowym zachwianiem gospodarki gruzińskiej – lata 90. nazwane zostały straconą dekadą dla filmu. Wojna w Abchazji, tajemnicza śmierć pierwszego prezydenta i jeszcze ograniczone swobody obywatelskie sprawiły, że twórcy albo wyjeżdżali za granicę, albo rezygnowali z tworzenia. Bardzo niskie dofinansowanie na sektor kultury i powszechna bieda w Gruzji dla wielu Gruzinów miały odejść dopiero wtedy, kiedy w 2004 roku funkcję prezydenta objął Micheil Saakaszwili. Od tego czasu sytuacja polityczna znacznie się zmieniła, a gruzińskie filmy coraz częściej zachwycają festiwalowych widzów. Jako przykład niech posłuży nominowane przez Europejską Akademię Filmową A potem tańczyliśmy (2019) Levana Akina [NASZA RECENZJA].

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Tbilisi swoje dwie pierwsze edycje miał w 2000 i 2001 roku, kiedy jeszcze działał w ramach Międzynarodowego Festiwalu Sztuki. Dopiero przy kolejnej odsłonie wystąpił jako niezależna instytucja założona przez Cinema Art Center „Prometeusz”. Główna nagroda festiwalu dedykowana została właśnie Prometeuszowi, herosowi poległemu na kaukaskiej górze Kazbek. Co roku Złoty Prometeusz trafia do twórców najlepszego filmu międzynarodowego, natomiast jego srebrny odpowiednik do najlepszego reżysera. O tym, że nagrody te dostają filmy z naszej perspektywy dość nietypowe, niech świadczy fakt, że otrzymali je m.in. Piotr Trzaskalski za reżyserię filmu Edi (2002) i Andrzej Jakimowski za Sztuczki (2007).

Głównym celem festiwalu jest promocja rodzimych twórców oraz popularyzacja kina wśród Gruzinów. Powstał on nie tylko w wyniku pracy gruzińskich instytucji, ale również francuskiej, niemieckiej, włoskiej, hiszpańskiej, izraelskiej, szwajcarskiej, austriackiej czy brazylijskiej. Szczególny patronat objął festiwal Berlinale, czego konsekwencją jest powtarzająca się sekcja Made in Germany. Poza tym na festiwalu zawsze pojawia się sekcja poświęcona filmom gruzińskim, dawnym mistrzom, międzynarodowym produkcjom kandydującym na Oscara, dokumentom czy krótkim metrażom. Mimo kaukaskiego położenia festiwalu bardzo dużo przestrzeni ekranowej przypada produkcjom z Europy – w końcu Gruzja od lat zmierza w kierunku Unii Europejskiej.

Od 4 do 11 grudnia tego roku, w ramach 23. edycji festiwalu, wyświetlonych zostanie prawie 100 filmów pełnometrażowych, dokumentalnych i krótkometrażowych. Tegoroczna edycja dedykowana jest pogrążonej w wojnie Ukrainie i to jej przeznaczone zostaną zarobione z biletów pieniądze. Sekcja „Ukraina: Kolory Wolności” zaprezentuje m.in. Klondike (2022) w reżyserii Maryny Er Gorbach, film portretujący ukraińską determinację podczas rosyjskiej inwazji w Donbasie w 2014 roku.

Klondike (2022)

Poza wymienionymi poprzednio sekcjami znajdzie się miejsce dla Rumunii, Piera Paolo Pasoliniego, Satyajita Raya i… Agnieszki Holland – to ona otworzy festiwal swoim Obywatelem Jonesem (2019) [NASZA RECENZJA]. Będą również wyświetlone jej Europa Europa (1990), Olivier, Olivier (1992) i Całkowite zaćmienie (1995). Drugiego dnia festiwalu reżyserka pojawi się we własnej osobie podczas organizowanej przez gruziński bank TBC dyskusji.

Cierpkie wino (1966)
Olivier, Olivier (1992)

Jednak to nie jej, a Otarowi Ioselianiemu przypadnie nagroda honorowa za całokształt twórczości. Gruziński mistrz otrzyma statuetkę po wyświetleniu swojego klasyka – Cierpkiego wina (1966).

Gruzińskie kino, jak mi się zdaje, będzie miało się czym pochwalić. Na festiwalu zaprezentowany zostanie gruziński kandydat do Oscara, czyli opowiadający o spotkaniu kolegów ze szkoły po latach A Long Break (2022) Davita Pirtskhalawy. Pozornie spokojny zjazd ma zamienić się w brutalne rozliczenie z przeszłością.

Beautiful Helen (2022)
A Long Break (2022)

Z kolei znany z Wyspy kukurydzy (2014) George Owaszwili tym razem przedstawi melancholijne Beautiful Helen (2022). W tym filmie bohaterka wraca ze studiów z Nowego Jorku i nie może się nadziwić, jakie zmiany przeszła współczesna Gruzja. Ciekawy wydaje się również film A Room of My Own (2022) Ioseba Bliadze, w którym czekająca na powrót partnera dziewczyna zapoznaje się z ekscentryczną Megi. Nowo poznana przyjaciółka nauczy jej życia niezależnego od woli mężczyzn – co znamienite w patriarchalnej gruzińskiej kulturze.

Aż osiem pełnych metraży zaprezentuje Rumunia. You Are Ceaușescu to Me (2021) Sebastiana Mihailescu portretuje burzliwą, rumuńską młodzież oraz ich relacje z historią. Młodzi przychodzą do studia i odgrywają sceny z życia Ceaușescu, co pomaga wydobyć ich głębsze oblicza. Co do sekcji dokumentalnej, niezwykle interesująco zapowiada się The Northeast Winds (2022) Nokoloza Bezhanishwiliego, które ukazuje wciąż żywy kult Józefa Stalina w kaukaskim mieście Gori.

Na festiwalu nie zabraknie również europejskich hitów tego sezonu: Alcarràs (2022) Carli Simón  [NASZA RECENZJA], Blisko (2022) Lukasa Dhonta [NASZA RECENZJA] czy W trójkącie (2022) Rubena Östlunda [NASZA RECENZJA].

Na Zachodzie bez zmian (2022)

A jeśli ktoś chciałby zbliżyć się do Niemiec – tutaj aż dwa najnowsze filmy Ulricha Seidla i m.in. netfliksowskie Na Zachodzie bez zmian (2022) Edwarda Bergera. Lista produkcji godnych polecenia na tym się nie kończy, zatem pozostaje powiedzieć mi jedno: kino w Tbilisi ma się świetnie!

 

Kamil Smoczyński