Make love, not hate – recenzja filmu „Jesteśmy idealni”

Marek Kozakiewicz za punkt wyjścia swojego najnowszego filmu, Jesteśmy idealni, zrealizowanego dla platformy Netflix, wybrał casting do fabularnej produkcji Fanfik w reżyserii Marty Karwowskiej, do której swoje zgłoszenia wysłało aż 300 młodych osób niebinarnych i trans, a następnie 30 z nich zostało zaproszonych na przesłuchania. Na odtwórcę głównej roli finalnie wybrano Alina Szewczyka. Obiektyw kamery przygląda się jednak nie tylko jemu, ale także koleżankom i kolegom z planu próbnego, próbując zgłębić świat zarówno zewnętrzny, jak i wewnętrzny osób doświadczających dysforii płciowej.

Kozakiewicz już w swoim pełnometrażowym, dokumentalnym debiucie dał się poznać jako twórca umiejący uchwycić z niezwykłą delikatnością, a zarazem wnikliwością, to co niewidoczne gołym okiem, czyli newralgiczną tkankę natury człowieka i jego relacji z otoczeniem. Silent love [NASZA RECENZJA] opowiadało historię tworzącej się tęczowej rodziny w kontekście adaptacji jej najmłodszego członka, Miłosza, do wejścia w tę strukturę partnerki jego siostry. Obraz mający premierę podczas 19. edycji festiwalu Millennium Docs Against Gravity, a następnie wyświetlany w trakcie 14. odsłony LGBT+ Film Festival Poland stanowił pewnego rodzaju ewenement zarówno w kwestii poruszanego tematu, jak i sposobu opowiadania – poetyckiego, kontemplacyjnego, skupionego nie tyle na samej historii, ile na próbie uchwycenia czym tak naprawdę jest rodzina. Mimo że Jesteśmy idealni to produkcja skrojona pod komercyjną platformę, reżyser zachował w niej cały swój wrażliwy filtr, którym posługuje się opisując świat. Jednocześnie przyprawił go dynamicznym montażem i muzyką – raz energetyczną, raz bujającą – nadając narracji płynność i rytm. Dzięki temu dostaliśmy obraz różniący się od typowych opowieści o osobach transpłciowych, jak chociażby Transhood (2020) Sharon Liese czy W moim imieniu (2022) Nicolò Bassettiego, jedynie poprawnych, bez pazura i własnego stylu.

Reżyserska batuta oraz techniczna sprawność to jednak nie jedyne determinanty jakości dzieła filmowego. Jego serce stanowią osoby bohaterskie – młodzi ludzie o niesamowitej odwadze do mówienia o najbardziej intymnym obszarze swego życia. Emocjonalne obnażenie jakiego dokonują dla widzów niemających wiedzy o dysforii płciowej, może stanowić bardzo cenny, edukacyjny wymiar (zakładając oczywiście chęć zrozumienia i dialogu po drugiej stronie). Kozakiewicz, podobnie jak w swoim debiucie, potrafi zbliżyć się do postaci bez naruszania ich granic, jednocześnie stwarzając bezpieczną, sprzyjającą otwartości przestrzeń. Sceny z castingów, skupione na odgrywaniu ról ze scenariusza, przeplata tymi osadzonymi w różnych społecznych przestrzeniach: przy rodzinnym stole, w partnerskiej sypialni, gabinecie lekarskim czy nawet kościele, który dla wielu osób queerowych pozostaje dalej ważnym elementem życia, budzącym skrajne emocje związane z religijną narracją wykluczającą nieheteronormatywną część wspólnoty.

W zaledwie godzinnym metrażu dostajemy zatem skondensowany portret zarówno jednostek, jak i zbiorowości. Mimo ograniczeń czasowych nie ma tu jednak traktowania materii „po łebkach”. Twórcy przyglądają się w końcu nie tylko samemu doświadczaniu przekraczania granic kulturowego konstruktu płci, ale także reakcjom rodzin. W trakcie spotkań grupy wsparcia dla rodziców osób transpłciowych słyszymy czym ten proces był dla nich, jakie emocje i stany wywoływał: od niezrozumienia czy złości, przez troskę, po akceptację – lub ciągłe pracowanie nad nową rzeczywistością. Jednocześnie widzimy jak wielką rolę odgrywa pomoc partnerki/partnera w obliczu zmagania się z własnym ciałem, rozmowa, szczerość, wzajemne przepracowywanie lęków. Oparta na detalach scena w której dwójka bohaterów będących w związku otacza się troską, zrozumieniem i bezwarunkową akceptacją jest prawdopodobnie jedną z najlepszych (jeśli nie najlepszą) w tegorocznej kinematografii.  

Jesteśmy idealni jest bez wątpienia dokumentem wyjątkowym. Jako pierwszy w Polsce podejmuje problematykę osób transpłciowych i niebinarnych na mainstreamowej platformie, a nie na festiwalu filmowym w pobocznej sekcji, jak często ma to miejsce. Ważkość tematu nie tworzy jednak sama w sobie dzieła, a często wręcz niesie ryzyko sprowadzenia obrazu ma publicystyczne manowce. Kozakiewiczowi udaje się tego uniknąć, w dużej mierze dzięki narracyjnemu talentowi i wsparciu, jakim otacza swoich bohaterów. Ich historie to nie tylko trud życia w „złym” ciele, zmaganie się z brakiem akceptacji otoczenia, czy wręcz agresją konserwatywnych fanatyków. To także przekraczanie granic, niezwykła odwaga do mierzenia z kulturowym konstruktem płci, a także – w końcu – nadzieja na lepsze życie tu i teraz oraz przecieranie szlaków dla kolejnych pokoleń. Jest zatem w tym filmie miejsce na śmiech i na łzy, szybsze bicie serca i refleksję. Jest w nim piękno płynące z osób, o których opowiada: walecznych, mimo młodego wieku żyjących na własnych zasadach, konfrontujących się z tym, co narzucone jako pewnik, służące powielaniu schematów i utrzymaniu kontroli. Summa summarum zgodnie z tytułem – po prostu idealnych.

Agnieszka Pilacińska
Agnieszka Pilacińska

Jesteśmy idealni
Tytuł oryginalny:
Jesteśmy idealni

Rok: 2023

Kraj produkcji: Polska

Reżyseria: Marek Kozakiewicz

Występują: Alin Szewczyk, Kajetan Pawlikowski, Wik Platek

Dystrybucja: Netflix

Ocena: 3,5/5

3,5/5