Fińskie saudade – recenzja „Historii drwala” – Nowe Horyzonty

Pierwszy pełnometrażowy film Mikko Myllylahtiego to jeden z najbardziej spełnionych debiutów ostatnich lat. Scenarzysta serdecznie przyjętej nowofalowej biografii Olli Mäki. Najszczęśliwszy dzień jego życia (RECENZJA) zaangażował do współpracy aktora wcielającego się w tytułowego boksera i sam zasiadł na reżyserskim stołku. Fińskiemu duetowi udało się opowiedzieć iście biblijną historię, zagubioną gdzieś między stronami słynnych traktatów filozofii kontynentalnej, pełną zachwycającej magii, wzruszającej czułości, uderzających zimowych pejzaży oraz absurdalnego humoru tak charakterystycznego dla nordyckiego kina.

Historia drwala, jak kłody w tartaku, gdzie pracują mężczyźni i roztrzaskane łby arktycznych żigolaków, do których lgną samotne kobiety, dzieli się na dwie lustrzane części i podobnie uzupełniające się prolog z epilogiem. Zagadkowy wstęp na szczycie góry, podpisanie wyroku na lokalną społeczność przez tajemnicze postaci, mogące być jedynie bóstwami – siłami nadprzyrodzonymi lub manifestacją ideologicznej stagnacji – otwiera przed widzem obraz powolnego zlodowacenia międzyludzkich relacji. Tam, gdzie dotychczas panowały przyjaźń, szacunek i braterstwo, jak za dotknięciem różdżki pojawi się mrok, zazdrość i nienawiść, a niewinną radość z życia zastąpią egzystencjalne pytania z płótna Gauguina, pozostawione bez odpowiedzi i ugrzęzłe w topniejących pokładach nihilizmu. Fabularna degrengolada spowodowana bezrobociem, pretekst rodem z filmów Akiego Kaurismäkiego, daje Myllylahtiemu okazję do budowy abstrakcyjnego kolektywu okupującego ostatni bastion realizmu, tuż przed granicznym przejściem w zaświaty – skojarzenia z Ludźmi Północy Alexa van Warmerdama cisną się na usta same (OPIS).

Wystrzegający się wszelkiego zła Pepe (Jarkko Lahti), niczym starotestamentowy Hiob, znosi cierpliwie wszelkie niesnaski i pułapki losu, których ukrytą przyczyną zdaje się święty zakład piekielnych pomiotów z przedstawicielami niebios. Symbolicznej poetyki w tym gęstym intertekstualnym tyglu aż nadto – od gadających ryb po włochate ogary. Błękitnokrwista kolorystyka także funkcjonuje jako wewnątrztekstowy system sygnifikacji dobra i zła. Nie brakuje licznych świeckich metafor, aczkolwiek Freudowskie żarty objawiające się w małżeńskich zdradach, młodzieńczych miłostkach i sprośnych komentarzach, wypada przefiltrować przez anty-edypalne sito poststrukturalistycznej krytyki. Osią wyznaczającą narracyjną strukturę powtórzeń jest bowiem przewrót nie tyle seksualny lub religijny, co ekonomiczny – transformacja gospodarki spowodowana preferencją nowego surowca determinuje kolejną fazę upadku.

Historia drwala

Wszystko kończy się zawsze w płomieniach, a wielkie pytania metafizyczne bledną i mienią się śmiesznymi w starciu z nadludzką potęgą Niewidzialnej Ręki – pesymistycznie ocenia reżyser. Pośród panoramy osobistości jedynie Pepe żywi uznanie dla doniosłości zwyczajnego dnia lub pozornie banalnej chwili. Uwaga to trafna również wobec widowni, która na niedorzeczny wybuch płaczu podczas gry w karty naturalnie reaguje chichotem. I nic w tym błędnego, bo seans Historii drwala to w zasadzie nieprzerwane salwy śmiechu. Retrospektywny ogląd pozwala w pełni zrozumieć i odczuć onieśmielające piękno tej ponownie odgrywanej w finale sceny, przypominającej Szulerów barokowego mistrza.

Archetypiczny przykład niezawinionego cierpienia – wiecznie pogodny mężczyzna w czapce w czarno-czerwoną kratę, któremu wszyscy każą „iść do diabła”, kiedy ta ponura istota już dawno kroczy między nimi, oddaje się smutkowi tylko raz. Dotychczas nieskazitelny ulega w końcu pieśniom fałszywego kaznodziei, jego słowom o miłości do nieobecnych oraz nostalgii za czymś, czego nie było – daje się ponieść fińskiemu saudade, kominkowemu ciepłu w formie melodii wyraźnie kontrastującej z gdzie indziej mroczną muzykę Jonasa Strucka. Czy można go obwiniać?

Mikko Myllylahti debiutuje w wielkim stylu i z warsztatową figlarnością godną surrealistycznych mistrzów tego fachu dostarcza na ziarnistej taśmie liryczną przypowieść, umiejętnie balansując między sentymentalizmem a dystansującym chłodem. Fin zasługuje na wszelkie laury i miejsce w bardziej prestiżowej sekcji niż La Semaine de la Critique.

Tomasz Poborca
Tomasz Poborca
Historia drwala plakat

Historia drwala

Tytuł oryginalny:
Metsurin tarina

Rok: 2022

Kraj produkcji: Finlandia, Holandia, Dania, Niemcy

Reżyseria: Mikko Myllylahti

Występują: Jarkko Lahti, Iivo Tuuri, Hannu-Pekka Björkman i inni

Ocena: 4,5/5

4,5/5