Wiara i tęcza – recenzja filmu „Wszystkie nasze strachy”

Ogłaszając werdykt jury podczas 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, przewodniczący gremium Andrzej Barański przekazał, że kierowano się dwiema zasadami. Tegoroczny laureat Złotych Lwów miał być „piękny i ważny”. Wszystkie nasze strachy oba te warunki spełniają, aczkolwiek posiadają jeszcze coś, czym żadna inna produkcja z tegorocznego konkursu głównego nie mogła się pochwalić.

Siłą napędową Strachów jest poczucie kolektywności przy pracy nad dziełem tego pokroju. Romantyczna wizja pogodzenia wszystkich stron konfliktu światopoglądowego w Polsce mogłaby zasłonić oczy scenarzyście, gdyby ten zdecydował się napisać skrypt samodzielnie. Tekst jednak został stworzony przez trzy osoby (Katarzyna Sarnowska, Michał Oleszczyk, Łukasz Ronduda) i, co najważniejsze, był później rozwijany przez konsultantów – Martę Konarzewską, Adę Smyk, Michała Pabiana i Michała Zygmunta. Ta kooperatywa twórcom popłaciła, na co dowodem paradoksalnie nie była główna nagroda na gdyńskim festiwalu, a reakcje trójmiejskiej publiczności. W festiwalowych kuluarach, po seansie Strachów, słychać było podziękowania i gratulacje dla ekipy, a dyskusja z twórcami w gdyńskim Teatrze Muzycznym przybrała formę spotkania nieformalnej grupy terapeutycznej, na którym każdy mógł opowiedzieć o swoich doświadczeniach – z homofobią, dorastaniem na wsi czy problemami wiary. Chociaż film rzeczywiście opowiada o życiu Daniela Rycharskiego (w tej roli Dawid Ogrodnik), artysty konceptualnego wychowanego w okolicach Sierpca, homoseksualisty próbującego przeciwstawić się dehumanizującej narracji ze strony hierarchów Kościoła Katolickiego, to jego postać nie gra pierwszych skrzypiec.

Baza i nadbudowa

Wszystkie nasze strachy plakat'

Za punkt wyjścia obrano tu zdecydowanie zbyt krótki żywot Jagody Majewskiej (w tej roli Agata Łabno), która – tak jak Daniel – wychowała się w Kurówku i nie była heteroseksualna. Odmienność wobec kulturowej normy staje się źródłem cierpienia tak przeraźliwego, że prowadzącego nie tylko do myśli, ale i tendencji samobójczych. Oparcie opowiadanej historii o wątek dziewczyny zdobiącej festiwalowy plakat Strachów wydaje się być strzałem w dziesiątkę. Bez względu na to jaką narrację wokół filmu wytworzy opinia publiczna, autorom nie można zarzucić, że uprawiają na ekranie polityczne rozgrywki.

Humanistyczne przesłanie jest widoczne również w portretach postaci, które, pomimo swoich deklaracji wiary, z chrześcijaństwem nie mają nic wspólnego. Wieś u Rondudy i Gutta ma swoje za kołnierzem, ale jednocześnie nie jest sprowadzona do bezkształtnej masy pełnej zabobonów podsycających nienawiść. Społeczność w Kurówku posiada pełen wór problemów i bynajmniej nie wywodzą się one z konfliktu światopoglądowego. Trudna sytuacja materialna spowodowana m.in. afrykańskim pomorem świń, stale rzutuje na zachowania i nastroje mieszkańców. Oczywiście nie tłumaczy to homofobii i przemocy psychicznej, ale skutecznie odbiera z rąk kartę kołtunerii, którą wielu twórców opisując polską prowincję próbowało i wciąż próbuje grać.

Z podobną dozą ostrożności potraktowano zresztą dwa pozostałe wątki, które rozszerzają fabułę. Kościół stanowi tu synekdochę wszystkich wiernych, wspólnotową oazę, a nie dążącą do władzy instytucję znaną m.in. z Kleru czy amerykańskiego Spotlight. Podobnie sprawy mają się z motywem, którego rozwinięcia najbardziej się przed seansem obawiałem. W końcu mamy do czynienia z mainstreamową historią geja, którego osobowość nie jest determinowana przez orientację seksualną. 

Teodycea po polsku

Wszystkie nasze strachy

Mimo wyraźnej próby ukrycia emocji bohaterów z pomocą stonowanych barw i płynnych ruchów kamery, nie można powiedzieć, by twórcy potraktowali po macoszemu uczucia protagonistów. Daniel, jego babcia (świetna rola Marii Maj), ale też wszystkie pozostałe postaci, żyją w ciągłym konflikcie z wizją świata, która podświadomie drzemie w ich głowach. Największy przymiot Wszystkich naszych strachów stanowi uniwersalność w oddaniu wewnętrznych dylematów, których rozpracowanie zajmuje całe życie.

Próba pogodzenia miłościwego Boga z ogromem zła otaczającego Daniela ze wszystkich stron, z pewnością wpisuje się w przedmiot rozważań przynajmniej części polskich katolików. Natomiast zarówno oni, jak i część społeczeństwa niewierząca w Boga Ojca, mają czego się chwycić w opowieści snutej przez scenarzystów. Nie zapomniano o bohaterach dalszego planu – zarówno tych z kwestiami dialogowymi, jak i tych, którzy dopełniają fabułę samym gestem lub spojrzeniem.

Wszystkie nasze strachy stanowią dla mnie przełom w polskich filmach o wierze, podobny do tego, którego dokonało Boże ciało. Częstuje się nas prawdziwie Chrystusowym podejściem do etyki troski wyniesionym z dzieł różnych reformatorów Kościoła Katolickiego, nie postrzegając relacji międzyludzkich przez pryzmat indywidualnych cech drugiego człowieka. Czymś, czego konserwatywni katolicy zamieszkujący Polskę jak długa i szeroka nie wezmą do siebie, dopóki nie usłyszą od drugiego chrześcijanina. Bez względu na to kogo ten chrześcijanin kocha.

Michał Konarski
Michał Konarski
Wszystkie nasze strachy plakat

Wszystkie nasze strachy

Rok: 2021

Gatunek: dramat

Kraj produkcji: Polska

Reżyseria: Łukasz Ronduda, Łukasz Gutt

Występują: Dawid Ogrodnik, Maria Maj, Agata Łabno i inni

Dystrybucja: Kino Świat

Ocena: 3,5/5