Na drodze gniewu – recenzja filmu „Steppenwolf” – Rotterdam 2024

Są tacy, co twierdzą, iż spotkania z twórcami są nudne. Inni powiedzą, że możliwość poznania autorskiej wizji pomaga odkryć nowe znaczenia. Ja natomiast dostrzegam w nich szansę na skonfrontowanie konsumowanego obrazu ze świadomością artysty. Toteż za intrygujący, nawet jeśli niekoniecznie przemyślany, uznałem komentarz Adilchana Jerżanowa do świata przedstawionego w jego najnowszym filmie z sekcji Big Screen Competition rotterdamskiego festiwalu. W wypowiedzi Kazacha na temat natury przemocy pobrzmiewają bowiem echa Brechta. Reżyser podzielił się moralną formułą, która – niczym matematyczne ćwiczenie – potrafi z dwóch wykluczających się potworności wyłuskać cząsteczkę dobra.

Szczególnie dzisiaj, kiedy wielcy prowokatorzy kina łokciami walczą już tylko z dębową ścianą trumny, brakuje mi opinii tak odważnych, może i banalnych na pierwszy rzut oka, ale nabierających większego sensu w relacji z prezentowanym utworem. Bo przecież słynne „tylko przemoc pomaga tam, gdzie rządzi przemoc” Niemca czy „przemoc polegnie tylko w starciu z większą przemocą” znanego francuskiego psychiatry brzmią równie naiwnie bez żadnego kontekstu. Wypluwający kolejne dzieła w tempie rozgrzanego kałasznikowa realizator tym razem jakby świadomie rezygnuje z umocowania historii w rzeczywistości rodzinnego Karatas, a sięgając po bliski mu gatunkowy sztafaż westernu i eksplicytne odwołania do Poszukiwaczy Forda, podejmuje próbę uniwersalizacji narodowych problemów: szalejącej korupcji, paradoksalnie słabego państwa, zdecentralizowanych rządów watażków, handlu ludzkim towarem. Nie wspominając o kulturowej pozycji kobiet w silnie patriarchalnym społeczeństwie.

Bawi mnie zatem – może niepoprawnie – że Jerżanow puszcza oko do kinofilskiego klasyka rasizmu i mizoginii po to, aby w romantycznym zachwycie nad estetyką mistrza amerykańskiego stepu jednocześnie czerpać z ikonograficznego i archetypicznego bogactwa gatunku oraz nadgryzać tradycyjny model damsko-męskich relacji. Oczywiście ani nie czyni tego jako pierwszy, ani diegetyczna Tamara nie dorównuje charyzmą postaciom wykreowanym przez Joan Crawford, Barbarę Stanwyck lub Jennifer Jones. Płciową dynamikę Azjata odwraca jednak nie tylko w przenośni, a napisaną przez niego historię można z łatwością streścić za pomocą stopniowej zamiany miejsc, jaka zachodzi między zranionym i rozgniewanym wilkiem, toczonym chorobliwą żądzą zemsty (genialny Berik Ajtżanow), a początkowo bezradną jąkałą, świętą ladacznicą i obrabowaną z potomstwa matką (Anna Starczenko), która finalnie odzyskuje zdolność ekspresji.

Jak w typowym filmie drogi, łączące wyrzutków niecodzienne okoliczności (stłumiony przez policję bunt, następnie napad rewolucjonistów na komisariat oraz perspektywa pieniężnej nagrody za odnalezienie synka) szybko okazują się jedynie tłem dla szycia arrasowego dyptyku z coraz grubszej nici porozumienia. Parę dręczy niewypowiadalna krzywda, lecz tkwią zniewoleni w świecie, gdzie gardła podcina się, zanim ich właściciele postawią wokalną kropkę w wypowiadanym zdaniu. Przemoc rzeczywiście dominuje pośród bezkresnego południa Niziny Zachodniosyberyjskiej, ale wzorem chociażby Tarantino kazachski twórca przyjmuje strategię hiperbolizacji. Noże, pistolety, karabiny i twarde pięści są zarówno elementami brutalnej wyliczanki inteligentnego fachowca, który nie boi się pozostawić na obiektywie krwistej smugi bez żadnych przypisów do zewnętrznych względem fabuły wydarzeń, jak i środkami do negocjowania politycznej tożsamości na peryferiach demokratycznego spektrum.

Co prawda nazwisko Jerżanowa rzadko kiedy trafia do redakcyjnego podsumowania roku, lecz stały bywalec warszawskiego festiwalu niepostrzeżenie zaskarbił sobie sympatię przynajmniej kilkorga z nas. Dosłownie rokrocznie zwracamy uwagę na konsekutywny wpis do filmografii Kazacha. Steppenwolf jest najpiękniejszym z nich. Nie dlatego że bandyterka i zemsta serwowana na zimno są tak atrakcyjne na wielkim ekranie. Jerkinbek Ptyralijew uchwycił opisany dramat z operatorską precyzją godną intertekstualnych referencji. Horyzont znajduje się tam, gdzie być powinien, a widz zabierany jest na przejażdżkę nowoczesnym dyliżansem, który w odpowiednich miejscach przyspiesza lub zwalnia, a nawet zmusza do śmiechu, kiedy współpasażerowie rozbijają głowy na wyboistej drodze. Ot, doskonały western. Aż człowiek marzy o retrospektywie Forda. That’ll be the day – jak mawiał Ethan Edwards.

Tomasz Poborca
Tomasz Poborca

Steppenwolf

Tytuł oryginalny: Dala qasqyry

Rok: 2024

Kraj produkcji: Kazachstan

Reżyseria: Adilchan Jerżanow

Występują: Azamat Nigmanow, Jerkin Gubaszew, Nurbek Mukuszew i inni

Ocena: 4/5

4/5