Oczy szeroko zamknięte – recenzja filmu „Samsara” – Nowe Horyzonty 2023

Choć stosowanie nieszablonowych zabiegów formalnych w celu pogłębienia transowych doznań i głębszej kontemplacji obrazu stanowi esencję kina nowohoryzontowego, nie spotkałem się jeszcze z tak intensywnym, a jednocześnie tak odrębnym audiowizualnym doświadczeniem, jakie serwuje widzowi Lois Patiño w kluczowej sekwencji swojego nowego filmu. Samsara pada na podatny, wrocławski grunt, gdzie po Nagrodzie Specjalnej Jury w Berlinie ma też spore szanse być filmem należycie docenionym w konkursie.

Na początek warto podkreślić, że dzieło twórcy Czerwonego księżyca nie ma wiele wspólnego z popularnym filmem Rona Fricke’a z 2011 roku o takim samym tytule. Wędrówka dusz tym razem nie jest podróżą okiem zachwyconego Europejczyka przez piękne pocztówkowe lokacje. Chociaż Patiño także szuka łącznika między kulturami, należy przygotować się na doznanie z jednej strony bardziej introspektywne, a z drugiej z dokumentalistyczną precyzją wnikające w rytualną rutynę społeczności młodych laotańskich mnichów. Grupa chłopców w charakterystycznych pomarańczowych szatach oddająca się pracy i medytacji w malowniczych okolicach buddyjskiej świątyni w masowej świadomości zachodniego odbiorcy wydaje się zawieszona w czasie, żyjąca w mitycznej krainie i całkowicie oderwana od współczesnej recepcji świata. Jednak ten skodyfikowany obrazek nie interesuje twórców. Szybko okazuje się, że nastolatkowie w czasie wolnym chętnie wlepiają wzrok w smartfony, a niektórzy nie wiążą wcale przyszłości z klasztorem i planują oddać się choćby karierze informatycznej. Pochodzący z Hiszpanii Patiño sam spędził kilka dni w klasztorze, obserwując rutynowe czynności mnichów, następnie spośród trzystu nowicjuszy wybrał tych mówiących po angielsku i osadził ich w filmie.

Kamera często skupia też uwagę na rezolutnym, równie uduchowionym chłopcu z pobliskiej wioski o imieniu Amid (Amid Keomany), obracającym się w towarzystwie mnichów. Choć marzy o zostaniu sławnym raperem, aktualnie wydaje się być skoncentrowany przede wszystkim na pomocy w przejściu na drugą stronę umierającej staruszce Mon (Simone Milavanh). Regularnie czyta jej na głos Tybetańską księgę umarłych, co ma pomóc w przygotowaniu do przejścia przez Bardo – stan pośredni pomiędzy bieżącym a przyszłym życiem. W Samsarze metafizyka subtelnie przenika się z doczesnością. Patiño wzorem Apichatponga Weerasethakula za pomocą zintensyfikowanych odgłosów natury oraz nakładając na siebie obrazy czy barwy podczas ukazywania bohaterów w stanie na pograniczu snu i jawy powoduje, że świadomość istnienia materii duchowej koi zamiast budzić lęk.

Patiño nie poprzestaje jednak na oniryczych wizjach. We wspomnianym na początku kilkunastominutowym interludium, dzielącym film mniej więcej na pół podejmuje bezpośrednią interakcję z widzem, wprost zapraszając do pomocy w rytuale przejścia Mon. W tym celu za pomocą odpowiedniej planszy z tekstem sugeruje zamknąć oczy i dać się ponieść wędrówce w akompaniamencie kakofonii rozmaitych dźwięków, a w końcu feerii barw migoczących rytmicznie pod powiekami. Kolektywna medytacja na sali kinowej to obok sekwencji 3D w Długiej podróży dnia ku nocy (2018) [NASZA RECENZJA] najbardziej transcendentne filmowe doświadczenie w moim życiu i dowód na to, że tylko seans kinowy zapewni pełny odbiór filmu, choć jest to tak intensywne, że widzowie wrażliwi na światło stroboskopowe mogą poczuć dyskomfort mimo zamkniętych oczu. Zasadne wydaje się pytanie, czy poza immersyjną sekwencją Samsara broni się sama w sobie? Na pewno bez niej seans nie byłby tak intensywny, jednak działa ona doskonale w służbie przyjętej narracji.

Kolejnym przystankiem duchowej wędrówki będzie Zanzibar i portret ubogiej muzułmańskiej rodziny. Tym samym twórca stawia na religijny uniwersalizm i nie udziela łatwych odpowiedzi na trudne pytania. Choć islam został potraktowany bardzo powierzchownie w stosunku do buddyzmu, w tej części filmu także sporo rozprawia się o wędrówce duszy i reinkarnacji, ale z oczywistych przyczyn kulturowych w nieco innym kontekście. Wyraźnie zmienia się też sposób kadrowania. Reżyser chcąc osiągnąć taki efekt, zdecydował się na współpracę z dwojgiem operatorów. Za sceny w Laosie odpowiedzialny był Mauro Herce, natomiast tanzańska wyspa widziana jest oczami Jessiki Sarah Rinland. Jak po wyjściu z kina będziemy postrzegać Wrocław czy dowolne inne miejsce na ziemi, zależy tylko od nas, jednak seans ma szansę poszerzyć perspektywę na rzeczywistość. 

Grzegorz Narożny
Grzegorz Narożny
Samsara

Samsara

Rok: 2023

Kraj produkcji: Hiszpania

Reżyseria: Lois Patiño

Występują: Amid Keomany, Mariam Vuaa Mtego, Simone Milavanh i inni

Dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Ocena: 4/5

4/5