Królestwo zwierząt, najnowszy obraz Thomasa Cailley’a wyświetlany w konkursie Crème de la crème 39. edycji Warszawskiego Festiwalu Filmowego, to na pierwszy rzut oka film, który ze względu na swój rozrywkowy potencjał dużo lepiej odnalazłby się w regularnej dystrybucji bądź na platformie streamingowej (najpewniej z czerwonym logo) niż na artystycznym festiwalu (choć jak wiemy WFF nie stroni od takich pozycji w swoim programie). W opowieści sci-fi, przywodzącej na myśl serię X-Men francuski reżyser nie poprzestaje jednak na gatunkowej zabawie, kreśląc z jednej strony poruszającą opowieść o rodzicielstwie, z drugiej traktat ekologiczny o równości gatunków.
Porównania z uniwersum Marvela jest nieuniknione, choć ani przez chwilę nie szkodzi francuskiej produkcji. Opowieść nie ma nałożonych konkretnych ram czasowych, ale ze względu na brak futurystycznego anturażu możemy przypuszczać, że dzieje się albo dzisiaj, albo w niedalekiej przyszłości. Twórca od razu wrzuca nas w swoją wizję świata, gdzie z niewyjaśnionych przyczyn ludzie ulegają mutacjom, zamieniając się w zwierzęta. Nazywani poczwarami, zamykani są w specjalnych ośrodkach, mających na celu okiełznanie ich nowej natury, a być może także znalezienie leku cofającego zmiany. Mutanci Cailley’a nie mają jednak superbohaterskich mocy i nie będą ratować Ziemi przed potężnym czarnym charakterem i jego szajką. Genetyczna transformacja zakłada bowiem całkowite przeistoczenie się w zwierzę, czyli zmianę świadomości w instynkt. Utrata zdolności kognitywnych oraz mowy stwarza komunikacyjną barierę, uniemożliwiającą jakąkolwiek obronę przed pacyfikującymi zachowaniami ludzi. Ci, którym udaje się uciec, znajdują schronienie w lasach, choć i tu nie mogą prowadzić spokojnego, wolnego od człowieczej ręki żywota.
W środku tej osobliwej walki gatunków znajduje się François (Romain Duris), poszukujący wraz z synem, Émilem (Paul Kircher), swojej dotkniętej mutacją, a obecnie ukrywającej się w głuszy żony, Lany (Florence Deretz). Targany sprzecznymi uczuciami, z jednej strony strachem przed całkowitą utratą ukochanej, z drugiej lękiem przed konfrontacją ze zwierzęciem, w które się zmieniła, wkrótce będzie musiał także zmierzyć się z sekretem noszonym przez potomka. Émile bowiem oprócz typowo nastoletnich problemów implikujących odnalezienie swojego miejsca w nowej szkole, a co za tym idzie w grupie rówieśniczej, zaczyna zauważać u siebie niepokojące symptomy. Nieoczekiwanie zrozumienie odnajdzie u koleżanki z klasy, Niny (Billie Blain), a także Fixa (Tom Mercier), ukrywającej się w lesie poczwary-ptaka. Dla jego ojca sojuszniczką okaże się lokalna policjantka Julia, postać dla fabuły całkowicie zbyteczna, ale ponieważ gra ją Adèle Exarchopoulos, nie pozostaje nic innego, jak przymknąć oko.
Królestwo zwierząt to przede wszystkim świetne, trzymające w napięciu widowisko. Charakteryzacja i efekty wizualne nie pozostawiają francuskich mutantów w tyle za amerykańskimi. Wręcz przeciwnie – nadają im więcej naturalności, pozbawiając sztucznej, superbohaterskiej otoczki. Jednocześnie Cailley ma na poczwary całkowicie swój, oryginalny pomysł i nie zamierza kopiować kolegów zza oceanu. Nie funduje nam też kolejnej postapokaliptycznej wizji, w której ludzkość walczy o przetrwanie, usilnie poszukując panaceum. Wspomniane wyżej ośrodki dla ludzi zmieniających się w zwierzęta, temperujące ich dzikie instynkty, wydają się być plasterkiem na ranę, ukazującym totalną niemoc medycyny i służb wobec nowej rzeczywistości. Twórcy nie wyjaśniają także przyczyny zastanego stanu rzeczy, bo i nie ona jest tu najważniejsza. Jednak tym, co najbardziej trzyma uwagę widza od początku do końca, są warstwa emocjonalna i bohaterowie, przede wszystkim duet ojca i syna, dotkniętych osobiście atakującą znienacka przypadłością, ale także same stwory, budzące w widzach te same odczucia co w bohaterach – od strachu przed nieznanym, przez niepewność, po zrozumienie czy współczucie.
Francuski reżyser nie zatrzymuje się jednak tylko na warstwie rozrywkowej, a zgrane przez kino motywy wykorzystuje do nakreślenia własnej wizji. Jego najnowsze dzieło, mające światową premierę na festiwalu w Cannes w sekcji Un Certain Regard, to przede wszystkim opowieść coming-of-age, w której tracący zdolności komunikacyjne mutanci stanowią metaforę okresu nastoletniego buntu i niezrozumienia. Rodzicielska relacja i odcięcie pępowiny ma tu kształt absolutnego uznania autonomii dziecka, przedłożenie jego dobra nad status quo opiekuna. Równolegle jest to historia o spotkaniu z „innym” i replikowaniu wynikających z lęku pacyfikacyjnych zachowań wobec tego, co nierozumiane, w domyśle zagrażające. Koniec końców Cailley buduje swoisty traktat ekologiczny, wskazując na jedność gatunków w ekosystemie i autodestrukcyjny charakter przemocy względem innych, podrzędnych grup, tworząc tym samym jedną z najciekawszych tegorocznych propozycji kina głównego nurtu.
Królestwo zwierząt
Tytuł oryginalny: Le règne animal
Rok: 2023
Kraj produkcji: Francja
Reżyseria:
Thomas Cailley
Występują: Adèle Exarchopoulos, Romain Duris, Paul Kircher, Tom Mercier
Ocena: 3,5/5