Ukradziona rewolucja – recenzja filmu „Behind the Mountains” – Wenecja 2023

Przed siedmioma latami Mohamed Ben Attia odebrał na Berlinale nagrodę dla najlepszego debiutanta za swoje Hedi. Ta przewrotna fuzja komedii romantycznej i dramatu społecznego przez wielu wciąż uważana jest za najbardziej spełnione ekranowe rozważania nad Jaśminową Rewolucją lat 2010-11. W swoim trzecim projekcie – rywalizującym w weneckim Orizzonti Behind the Mountains – Tunezyjczyk powraca do metaforyki i tematyki debiutu, zmieniając jednakże otoczenie. Z jakim efektem?

Skręt w otwartą publicystykę w Dear Son (2018), opowieści o mężczyźnie próbującym powstrzymać potomka przed wyjazdem do Syrii i dołączeniem do ISIS, przyniósł Ben Attii co prawda oscarowe zgłoszenie ze strony ojczystych notabli i uznanie go za „ważnego twórcę, mówiącego o istotnych sprawach”, ale przy tym poza granicami ojczyzny był przyjęty niezwykle chłodno. Selekcjonerzy festiwalowi przewracali oczami na zerową formę, krytycy wypominali szantażujący scenariusz, a widzowie nie mieli nic do gadania, gdyż poza Francją niemal żaden inny rynek nie zainteresował się dystrybucją. Nagrodę na Berlinale zastąpiło wyróżnienie na Tofifeście i kilku prowincjonalnych festiwalach kina arabskiego. 

Reżyser podjął więc zwrot na z góry upatrzone pozycje. Powrócił wcielający się w Hediego Majd Mastoura, który za tamtą kreację odebrał Srebrnego Niedźwiedzia na Berlinale, powróciła także gatunkowość jako forma paralelnego przedstawiania traumy narodu. O ile Hedi był jeszcze pełen nadziei, chociaż już naznaczony goryczą jej ulotności, tak w 2023 roku pozostała już tylko desperacja. 

Tym razem Mastour wciela się w pracownika korporacji, który niczym naród tunezyjski, pewnego dnia nie wytrzymał i zdemolował swoje biuro, co zaowocowało czteroletnią odsiadką i rozpadem rodziny. Teraz po wyjściu na wolność pragnie tylko jednego, by jego syn chociaż na chwilę mógł poczuć się prawdziwie wolnym. Zew ucieczki za tytułowe góry jest u niego tak potężny, że nie liczy się nic: ani prawo, ani zasady społeczne, ani zdanie innych. Uprowadza więc latorośl, by dać dziesięciolatkowi, zamkniętemu w ciasnym Tunisie zaduszonym autorytarnymi chmurami religijnego fanatyzmu bryzę wolności. 

Czerpiące pełnymi garściami z ikonografii górskiego kina eskapistycznego, które aktualnie cieszy się dużym powodzeniem, by przywołać chociażby nagrodzone w Cannes Osiem gór [NASZA RECENZJA] czy nominowany do Złotych Koników Szczyt bogów. Nieograniczone przestrzenie i szerokie plenery dzikiej natury górskich pasm wschodnich krańców Appalachów kontrastują w obiektywie kamery Frédérika Noirhomme ciasnotę pomieszczeń. Nie można też przemilczeć kluczowej roli barw w narracji opowieści. Tunis z kolorów jest niemal wyprany. Niezależnie, czy odwiedzamy korporacyjny open space, więzienną stołówkę, czy mieszkanie byłej żony i synka protagonisty zewsząd otaczają nas szarości i biele. Cała metropolia w wyniku zakończonej de facto klęską rewolucji jest tylko rozległym więzieniem dusz i umysłów. Zieleń plenerów górskich z kolei niczym Pola Elizejskie w finale 1917 [NASZA RECENZJA] Sama Mendesa wysyła jasny przekaz do widzów – z piekła Tunezji ucieczka jest tylko w jedną stronę.

Drugim z gatunkowych fundamentów Behind the Mountains jest nurt home invasion. Reżyser niczym w nakręconej w stylu zerowym wariacji PG-13 na temat Angst [10. miejsce w Projekcie: Klasyka 1983] Rybczyńskiego i Kargla daje nam możliwość zobaczenia jednostki popchniętej w taką desperację, że skłonną zniszczyć życie innym. Zwierze zaszczute zawiedzionymi nadziejami na lepsze jutro szamocze się więc w absurdalnym chocholim tańcu przemocy.

iestety mnogość treści najnowszej fabuły Ben Attiego ulega w walce z chorobą tej produkcji, a mianowicie niesamowitą wręcz miałkością formy. Pomysł na wybitny krótki metraż, po rozciągnięciu do ponad 100 minut, rozwadnia się do formy nijakiej produkcji festiwalowej – wypełnionej kliszami narracyjnymi i niekończącym się tłumaczeniem metafor dla mniej uważnych widzów. Zerowość reżyserii i montażu daje efekt spożywania dania nieprzyprawionego niczym, nawet solą. Po kilku kęsach zaczynasz przewracać oczami i tylko zmarnowanego potencjału użytych składników szkoda.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Behind the Mountains

Tytuł oryginalny: 
Oura el jbel

Rok: 2023

Kraj produkcji: Tunezja

Reżyseria: Mohamed Ben Attia

Występują: Majd Mastoura, Samer Bisharat, Helmi Dridi i inni

Ocena: 2,5/5

2,5/5