Każdy rom-com to dobry rom-com, jeśli tylko ma trupy w tle – recenzja filmu „Hit Man” – Wenecja 2023

Według badań, około dwa do trzech procent morderstw na świecie jest na zlecenie. Zdecydowana większość z nich jest dokonywana przez okolicznych pijaczków, psychopatów, czy ludzi w kryzysie bezdomności, którzy desperacko próbują jakkolwiek zdobyć gotówkę. Prawdziwi zawodowi mordercy, w typie Szakala, czy Agenta 47 to mit, prawie taki jak domniemane serwisy w deep webie umożliwiające ich zwerbowanie. Mimo to ludzie pragną w tę opowieść, utrwaloną przez Hollywood i literaturę, wierzyć. Korzystają z tego służby, podstawiając agentów podających się za Hitmanów by zdobyć dowody potrzebne do skazania zleceniodawców. Jednym z najlepszych takich agentów w USA był Gary Johnson, o którym artykuł Hit Man pióra Skipa Hollandswortha w październiku 2001 roku opublikował Texas Monthly*. Dwadzieścia dwa lata później Richard Linklater zmienił go w czarną komedię romantyczną pod tym samym tytułem, która właśnie miała swoją premierę na MFF w Wenecji.

Pewien znany polski dziennikarz filmy stwierdził przy okazji premiery Hit Mana, że Linklater ma trzy wcielenia: romantyka rzeczywistości (np. trylogia Before, Boyhood), fanatyka animacji rotoskopowej (Przez ciemne zwierciadło, Apollo 10 ½: Kosmiczne dzieciństwo) i miłośnika głupkowatych komedii (Gdzie jesteś, Bernadette?, Szkoła rocka). Ja patrzę na karierę jednego z ojców współczesnego komerycyjnego amerykańskiego kina niezależne w sposób bardziej linearny. Jego produkcje stanowią odbicie starzenia się i dojrzewania człowieka. Ukończony, gdy Linklater miał 54. lata Boyhood stanowił pogodzenie się z rolą ojca, podsumowania męskiej drogi od dziecięctwa po wybudowanie drzewa, spłodzenie domu i zasadzenie syna.

Zatem, gdy te wymogi dojrzałości zostały spełnione przyszedł czas na kryzys wieku średniego! Każdy by chciał!! stanowił nieudaną i cringową próbę powrotu do niewinności nastolęctwa z kultowego Dazed and Confused. W Last Flag Flying próbował przybrać posturę patrioty i weterana, a przy tym własnej młodości wyprawić symboliczny pogrzeb. Gdy i to legło na panewce przyszedł czas na (zdecydowanie najbardziej spełniony z filmów post-Boyhood) Gdzie jesteś, Bernadette? – czyli desperacką ucieczkę na Biegun Południowy. Tam zdala od rzeczywistości przyszedł czas na fantazjowanie „co by było gdyby?”, podaną poprzez animację bajkę na temat własnego dzieciństwa – Apollo 10 ½: Kosmiczne dzieciństwo). Te wszystkie maski jednak uwierają, ucieczki prowadzą donikąd, a cała niemal dekada zostaje naznaczona krytycznymi i finansowymi klęskami. Przychodzi czas na szczerość, lecz prawda jest nudna (tak jak wierność) więc najlepiej przebrać ją w fatałaszki gatunkowej komedii z lat 90. I oto przybywa Ptaszek na uwięzi, znaczy… Zimny jak głaz…. A nie… Hit Man. Wielki hit tegorocznego festiwalu w Wenecji, udowadniający, że większość krytyków jedyne czego pragnie to powrotu pasma Mega Hit w Polsacie w poniedziałki o 20:00.

Hit Man

Gary Johnson (w tej roli rewelacyjny Glen Powell, który również współtworzył scenariusz) jest zwykłym nudnym wykładowcą filozofii i etyki na prowincjonalnej uczeni. Rozwodnik, nudziarz, fan Junga i opiekun kotów: Id oraz Ega, który na domiar złego jeździ Hondą. Najnudniejszy człowiek na świecie ma jednak również pracę na boku – dla Nowoorleańskiej policji udaje zabójcę przed potencjalnymi zleceniodawcami, by zdobyć dowody konieczne do wsadzenia ich za kratki. Jego strona superego kieruje nieciekaywm życiem akademika samotnika, id zaspokaja się przybieraniem rozmaitych masek i manipulowaniem niebezpiecznymi osobami by je odizolować od społeczeństwa, a ego równoważy to z gracją linoskoczka. Byłoby pięknie (i zabawnie) gdyby Linklater pozostał przy serii gagów inspirowanych prawdziwymi sprawami kryminalnymi z Texasu i nie tylko.

Niestety dusza twórcy, który zaczynał w latach 90. przebija się na pierwszy plan, gdy Gary dostaje zlecenie od pięknej (i podobno prześladowanej przez męża) Madison i nie tylko postanawia jej pomóc ale i zakochuje się w pięknej ciemnowłosej nieznajomej – w tej roli wspaniała, chociaż seksualizowana przez kamerę w zgodzie z duchem „najlepszych” klasyków ery VHS, Adria Arjona. W tym momencie całość zmienia się w naiwną i farsową komedię pomyłek z romansem w tle, równie bezbolesną do oglądania do kolacji i jak absolutnie a-zapamiętywalną i pozbawioną większej oryginalności i artystycznej wartości. Wszyscy fani Szpiega, który mnie rzucił [NASZA RECENZJA] i Pana i pani Smith powinni być zachwyceni.

Linklater kontynuując swój artystyczny kryzys wieku średniego w 2023 roku postanowił stworzyć dzieło rodem z poprzedniej epoki. Wzbudzające nostalgię swoją bezpretensjonalnością, wpisujące się w szalejący w Wenecji trend na płatnych morderców (Killer Finchera, Niewierni w Paryżu Allena), sympatycznie zagrane, ale także w bolesny wręcz sposób pozbawione kreatywności i własnego głosu. Jest tu kilka naprawdę zabawnych momentów, które są w stanie wywołać szczery śmiech, lecz po co oglądać udawaną nostalgię, gdy mamy prawdziwą produkcji Landisa, Bendhama, Scotta i innych. 

*możecie przeczytać TU

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Hit Man

Rok:
2023

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: Richard Linklater

Występują: Glen Powell, Adria Arjona, Retta i inni

Ocena: 3/5

3/5