Un chant d’amour – recenzja filmu „Yurt” – Wenecja 2023

Gdyby Al Jolson, zamiast zapowiadać rewolucję dźwiękową w kinie, komentował poziom współczesnych dramatów spod znaku coming-of-age, oklaskującej go publiczności powiedziałby raczej „you've heard it all before”. Wysyp inicjacyjnych dramatów prześcigających się w powielaniu klisz we współczesnym festiwalowym art-housie zaczyna przybierać znamiona autoparodii. Nastolatkowie przeżywają, rodzice ich nie rozumieją, szkoła i społeczeństwo uciskają, a rówieśnicy dokuczają lub inspirują. Tak jakby młodość zapisana była w monochromatycznych barwach, a dorastanie możliwe do zamknięcia w proste kontrasty i przeciwieństwa.

Nehir Tuna w swoim debiutanckim pełnym metrażu, będącym następstwem już kilku shortów poświęconych różnym wymiarom stawania-się-mężczyzną, chwyta się wszystkich tych schematów. Opierając scenariusz na własnych przeżyciach kreśli portret czternastoletniego Ahmeta, zamkniętego w murach religijnego dormitorium, gdzie wysłała go bogobojna rodzina i okowach dogmatycznego islamu uniemożliwiającego prawidłowy rozwój emocjonalności. Pokazywany w konkursie Orizzonti 80. edycji MFF w Wenecji Yurt trudno nazwać odświeżeniem dotychczasowych formuł – zarówno pod kątem rozwoju fabuły, jak i emocjonalności bohaterów to prosta, znana od dawna historia o niedogodnościach dojrzewania. Turecki twórca opowiada ją jednak z niemałą odwagą, biorąc na barki ciężar dotychczasowego wyczerpania tematu. 

Przełomowe momenty z życia Ahmeta oglądamy przez pryzmat esencji nastolęctwa: końskich zalotów i ślepych zauroczeń, unoszenia się przy Vivaldim by zaimponować koleżance, pierwszego buntu przeciwko rodzicom czy konieczności odnalezienia się w grupie. Jako się rzekło – życie chłopakowi nie odpuszcza. Swoje jestestwo, preferencje, pochodzenie klasowe, orientację seksualną odkrywa w warunkach skrajnie nieprzyjaznych. Przesiąknięte słowami Koranu i chłopięcymi feromonami wnętrza wypełnione zgrają młodych gniewnych kształconych przez autorytarnych wychowawców przypominają coś w rodzaju połączenia poprawczaka i sierocińca z ośrodkiem religijnej indoktrynacji. 

Mimo to Ahmetowi udaje się je w pewnym sensie opanować; oddzielając przestrzeń od warunków w niej panujących zawłaszcza ją i ustanawia swoją strefą komfortu. Najpierw we śnie, gdy na klozecie kucanym odpływa w marzeniach słuchając Czterech pór roku – im bardziej świat zewnętrzny zaczyna mu zagrażać, tym relacja z otoczeniem ulega dalszej przemianie. Ze wszystkich związków na ekranie: z Hakanem, pierwszym obiektem poważnych westchnień, cholerycznym ojcem, kochającą matką, systemem polityczno-religijnym czy przemocowymi przełożonymi, najciekawszym jest chyba właśnie ten z przestrzenią. Dla borykającego się z kryzysem tożsamości religijnej chłopaka odnalezienie trwałego obszaru i wyznaczenie wokół niego rytuałów pozwala na lepszą adaptację, czy wręcz emocjonalną hierofanię.

Yurt 2

Niemal nie opuszczając głównego bohatera na krok, kamera w rękach operatora Florenta Herry umieszcza czternastolatka w klatkach pochodzących z innych filmów, arcydzieł romansu oraz kina inicjacyjnego, jak i współczesnych hitów o tematyce queerowej. Biegnąc po chodniku albo leżąc na wznak z zamyśloną miną wygląda niczym Antoine Doinel z 400 batów po miesiącu w kraju Atatürka. Gesty i spojrzenia wymieniane z Hakanem przypominają te z Pieśni miłości Jeana Geneta, a zapasy na piasku bez koszulek w pełnym słońcu, a jakże by inaczej, wydają się jak wprost wyjęte z Pięknej pracy Claire Denis. Sceny z życia chłopięcej wspólnoty ogląda się jakby wyreżyserował je Wojciech Marczewski, a figlarności spojrzeniom zalotników na planie zdawała się nadawać niewidzialna ręka Xaviera Dolana. Nie wspominając już o sekwencjach w kolorze, które odbijają promienie Tamtych dni, tamtych nocy Luki Guadagnino.

Pochopne uznanie wszystkich tych kalk zadłużeniem u mistrzów i typowym dla debiutanta naśladownictwem wydaje się jednak mało uczciwe. Yurt jawi się jako bardzo samoświadomy komentarz nie tylko nad dorastaniem i turecką tożsamością, ale także stanem obranego gatunku.  W życiu pewne są trzy rzeczy: niespełniona miłość zawsze będzie cierpieniem, współczesną Anatolią targają konflikty wyznaniowe, a konwencja coming-of-age ograniczona jest do opowiedzianych już historii. Ten stan ewidentnie pobudził kreatywność reżysera, który z siatki zależności utkanej pomiędzy swoimi postaciami, a bohaterami innych utworów, uczynił jedno z głównych narzędzi inscenizacyjnych. Należy mieć nadzieję, że pominięty przez weneckie Jury obraz trafi na jeden z polskich festiwali.

Michał Konarski
Michał Konarski
yurt plakat

Yurt

Rok: 2023

Kraj produkcji: Turcja, Niemcy, Francja

Reżyseria: Nehir Tuna

Występują: Doga Karakas, Can Bartu Aslan i inni.

Dystrybucja: brak

Ocena: 3,5/5

3,5/5