Tańcząca z wilkami – recenzja filmu „Sekret wilczej gromady”

Tomm Moore, irlandzki rysownik i animator, jest obecnie jednym z najbardziej utalentowanych twórców filmów rysunkowych, co po raz kolejny udowadnia pełnometrażowym „Sekretem wilczej gromady”, który powstał dla platformy streamingowej Apple TV+.

Mogliśmy się o tym zresztą przekonać już w dwóch poprzednich produkcjach jego autorstwa: Sekrecie Księgi z Kells (2009) oraz Sekretach morza (2014). Jego cechą rozpoznawczą stało się czerpanie z historii i mitów irlandzkich. Debiut Moore’a zainspirowany został tajemniczą twarzą rudego młodzieńca na całostronicowym inicjale tzw. karty monogramu Chi Ro Ewangeliarza z Kells (800 r.), a kolejny jego film nawiązywał do baśni o Selkie, czyli kobiecie zmieniającej się w fokę. Tym razem reżyser sięga po realia irlandzkiej wojny konfederackiej z połowy XVII wieku oraz do wierzeń o wilkach i ludziach zmieniających się w te demonizowane wówczas zwierzęta.

Sekret wilczej gromady opowiada historię jedenastoletniej Robyn (Honor Kneafsey), Angielki, która przybyła do Kilkenny (nota bene to irlandzkie miasto jest siedzibą Cartoon Saloon, firmy produkcyjnej Moore’a) wraz ze swoim ojcem (Sean Bean), pracującym jako łowca wilków dla panującego w mieście Lorda Protektora (Simon McBurney). Splot dramatycznych okoliczności sprawia, że ta ambitna półsierota poznaje w lesie tajemniczą i dziką koleżankę, Mebh (Eva Whittaker), która skrywa magiczne mocne. Wspólnie staną w obronie dzikiej przyrody, którą chcą zniszczyć i podporządkować sobie mieszkańcy miasta, terroryzowani przez złowieszczego angielskiego lorda. 

Sekret wilczej gromady to film przygodowy w pełnym tego słowa znaczeniu. Akcja pędzi na łeb, na szyję i pełna jest wielorakich zwrotów akcji, walk, pościgów i magii. Odróżnia to znacznie ten obraz od poprzednich dokonań Moore’a, które były bardzo oryginalnymi opowieściami, nie unikającymi trudnych tematów (śmierć rodzica, natura twórczości artystycznej) oraz nie stroniącymi od wolniejszego, nieco melancholijnego tempa, jakim odznaczały się zwłaszcza Sekrety morza. Nie wiem, czy jest to wina drugiego reżysera Rossa Stewarta, nowych scenarzystów (wśród nich Jericca Cleland, odpowiedzialna za skrypty wielu hitów Disneya, Pixara i Sony) czy wielkiej korporacji, która przyjęła pod swoje skrzydła irlandzkich twórców, ale niestety fabuła popada w schematy znane z większości animacji dla dzieci. Najmłodszej widowni pewnie nie będzie to przeszkadzać, a być może ten film przypadnie im do gustu bardziej niż wcześniejsze, nieco trudniejsze dokonania Irlandczyków, jednak wielbicielom tamtych tytułów niekoniecznie musi się to spodobać. 

Fabuła rzeczywiście sprawia wrażenie, jakby była mieszanką różnych historii znanych z filmów Disneya i Hayao Miyazakiego (kłaniają się zwłaszcza Merida Waleczna oraz Księżniczka Mononoke), na szczęście irlandzki folklor wzbogaca ją na tyle skutecznie, że nie jest całkiem odtwórcza. 

To, co jednak zachwyca najbardziej, to obłędna wręcz animacja. Czuć tu od początku do końca rękę Moore’a, jednak nie odcina on kuponów od swoich dotychczasowych dokonań – pod względem plastycznym film ten różni się od poprzednich. O ile w Sekrecie Księgi z Kells rysunki naśladowały przede wszystkim średniowieczne iluminacje książkowe, tak tym razem głównym źródłem inspiracji były stare drzeworyty, co widoczne jest zwłaszcza w scenach miejskich. Miasto rysowane jest bowiem kreską i plamą naśladującą ryciny i oparte jest na kanciastych bryłach geometrycznych. Za to las i natura to swobodna linia kreślona piórkiem, organiczna i pełna obłości, wręcz szkicowa. Prawdziwym mistrzostwem jest jednak graficzne oddanie percepcji wilka: wzrok, słuch, a przede wszystkim węch ukazane zostały jako wielobarwne linie i kontury jakby kreślone kolorowym węglem na czarnym tle. Wszystko połączone z dynamicznym ruchem oraz żywą ekspresją sprawia niesamowite wrażenie, niemalże przyćmiewając wybitną przecież animację dwóch poprzednich filmów. Jednym z piękniejszych momentów jest porywająca scena szaleńczego tańca i biegu z wilkami, w której do olśniewającej animacji dołącza jeszcze piosenka Aurory Running With the Wolves (nowa wersja, nagrana specjalnie dla filmu, przy użyciu średniowiecznych instrumentów). Za muzykę odpowiedzialny jest ceniony francuski kompozytor Bruno Coulais, który i tym razem tworzy ścieżkę dźwiękową nie gorszą niż pamiętna muzyka z Sekretów morza.

Wprawne oko wśród celtyckiej ornamentyki oraz obłości lasu i jaskiń wypatrzy nieraz kształty przypominające znany symbol równowagi zwany ying i yang. W Sekrecie wilczej gromady znajdziemy mnóstwo tropów feministycznych, ekologicznych i historycznych, jednak w głównej mierze jest to wielki hymn na cześć równowagi właśnie: między ludźmi, ale nade wszystko między cywilizacją i naturą. Bo przecież nie taki wilk straszny, jak go malują.

 
Paweł Tesznar (Snoopy)
Paweł Tesznar
Sekret wilczej gromady

Sekret wilczej gromady

Tytuł oryginalny: „Wolfwalkers”

Rok: 2020

Gatunek: animowany, przygodowy

Kraj produkcji: Irlandia

Reżyseria: Tomm Moore, Ross Stewart

Występują: Honor Kneafsey, Eva Whittaker, Sean Bean i inni

Dystrybucja: Apple

Ocena: 4/5