Boyhood – recenzja filmu „War Pony” – WFF

Riley Keough, aktorka znana z American Honey (2016), Zoli (2020) i Diabła wcielonego (2020), połączyła siły z amerykańską producentką i reżyserką, Giną Gammell, a efektem ich współpracy jest jeden z bardziej oryginalnych filmów tego roku, War Pony. Ta klimatyczna opowieść coming of age, osadzona na gruncie rdzennej tożsamości i plemiennej przynależności, zdążyła zdobyć już szereg nagród, w tym tę najważniejszą – Złotą Kamerę dla najlepszego debiutu reżyserskiego na tegorocznym festiwalu w Cannes. Podczas Warszawskiego Festiwalu Filmowego zagościła w sekcji Crème De La Crème, z marszu zyskując przychylność zarówno krytyków, jak i widzów.

Dwudziestotrzyletni Bill (Jojo Bapteise Whiting) z plemienia Oglala Lakota mieszka w ociekającym biedą rezerwacie Pine Ridge. Wygląd młodocianego gangstera myli – chłopak szuka uczciwej pracy, trzymającej go z dala od kłopotów z prawem i dającej możliwość wykarmienia rodziny. A karmić jest co – mimo młodego wieku jest już ojcem dwójki dzieci, a każde ma z inną partnerką. Kiedy pewnego dnia wyświadcza przysługę przypadkowo poznanemu bogatemu, białemu farmerowi, właścicielowi przetwórni indyków, wykorzystuje sytuację i w zamian żąda zatrudnienia. Zapraszany od czasu do czasu do posiadłości nowego szefa, dostaje pierwszą w życiu okazję obcowania z luksusem – smakiem drogich win czy blaskiem biżuteryjnych prezentów przekazywanych jego partnerce. Majętny kowboj ma swój mroczny sekret – lubi młode dziewczyny z rezerwatu, do których teraz, dzięki Billowi, ma dużo łatwiejszy dostęp. Żona udaje, że romanse męża nie robią na niej wrażenia – smutki topi w alkoholu i pieniądzach wydawanych na kolejne zachcianki. Młody Lakota przygląda się tej grze pozorów spode łba, mając świadomość, że ten kto daje, może też bardzo szybko zabrać. Wiszące w powietrzu napięcie czeka na moment spuszczenia powietrza.  

Równolegle do tej historii obserwujemy dorastającego Matho (LaDainian Crazy Thunder), mającego za sobą pierwsze przygody z narkotykami, głównie w sferze dealowania za sprawą ojca pracującego w biznesie. Chłopiec maskę twardziela nakłada bardzo nieumiejętnie, nie potrafiąc ukryć swojej dziecięcej natury i wynikającej z niej potrzeby bezpieczeństwa i rodzicielskiej miłości. Oddalający się z każdym dniem od normalności: szkoły i odpowiedzialnych dorosłych, a przybliżający do społecznego marginesu, w końcu zostaje zupełnie sam.

Reżyserski duet w gąszczu filmów o dorastaniu zaskakuje serwowanym ładunkiem świeżości i interpretacyjnej wielowarstwowości. Kulturowa tożsamość gra tu pierwsze skrzypce, choć kontekst zawłaszczenia ziemi rdzennych mieszkańców Ameryki przez „białego” człowieka tkany jest niuansem i symbolem. Nie pada ani jedno słowo o kradzieży i ekonomicznej niewoli, ale nie mamy wątpliwości co do rozdźwięku między życiem Billa a jego szefa. Znamienna scena imprezy zblazowanych bogaczy, kiedy kamera chwyta ich kształty stojące na wzniesieniu, obrazując je niczym halloweenowe potwory, rysuje wyraźną linię podziału tego, kto jest na górze, a komu zawsze będą rzucane tylko ochłapy. Autorki nie zamierzają karmić nas kłamstwami o „dobrych panach” – to nie jest film mający wybielić to, co i tak jest wystarczająco białe, żeby zawsze mieć wpływ i pozycję.

Niezmiernie ciekawie zostaje tu potraktowany obszar dojrzewania do dorosłości. Dla Billa będzie oznaczać wierność swoim wartościom, bez względu na leżące na stole pieniądze. Moralna czystość nie ma przecież ceny, nie dla ludzi o twardym kodeksie etycznym. Matho, który ma przed sobą dłuższą drogę i dużo mniejszą pomoc środowiska, zrozumie, że nie może dalej funkcjonować samodzielnie, a kolce, które miały być jego zbroją, ranią także jego, oddalając od rzeczy dobrych i ciepłych. Moment przecięcia się ich dróg otwiera przestrzeń interpretacyjną. Być może są jedną i tą samą osobą, złamaną czasem na pół, zespoloną elementami magicznego realizmu, który byłby tutaj dodatkową, wyjątkowo aromatyczną przyprawą – jak kawa, którą Matho kiedyś, według zapewnień Billa, polubi. Młodszy bohater może być także pierwszym szeptem w stronę przebudzenia ojcowskiego instynktu, do tej pory mocno kulejącego. A być może obydwaj są jedynie (lub aż) symbolami siły pokoleniowej wspólnotowości, niekończącego się cyklu życia, w którym opieka nad młodszymi wyznacza wartość społeczności. W tym ujęciu są dorastającymi everymanami – każdy osadzony w swoim czasie i potrzebach, każdy mimo młodego wieku mający za sobą barwną przeszłość i jeszcze wiele kroków do przejścia.

Siła War Pony leży także w jego warstwie wizualnej. David Gallego, twórca niezapomnianych kadrów do dzieł Ciro Guerry W objęciach węża (2015) i Snów wędrownych ptaków (2018), ponownie zachwyca idealnym balansem przestrzeni i barw. Taśmą 35 mm nadaje narracji rozkołysanej dynamiki stepowej przypowieści i lekkiej chropowatości podskórnego napięcia. Keough i Gammell mimo zabawy gatunkowymi elementami, nie pozwalają im zdominować opowieści. Unikają zbyt mocnych akcentów i przebodźcowujących punktów zwrotnych. Dzięki temu historia utrzymuje wiarygodność i pozostaje bliska skórze. Namalowana chłodnymi, emocjonalnymi barwami buduje więź z bohaterami, choć nie rozczula niepotrzebnie i nie szantażuje. Ogromny szacunek autorek do rdzennej ludności rezerwatu Pine Ridge przejawia się w także w zatrudnieniu do odtwórców głównych ról lokalnych naturszczyków, którym nie można nie uwierzyć. Jojo Bapteise Whiting i LaDainian Crazy Thunder to najjaśniejsze punkty na castingowej mapie: ich naturalność, obleczona pewną dozą nieśmiałości i wycofania, idealnie zlewa się z postaciami zamkniętymi w innym świecie – oddzielonym najpierw dosłownie, granicami rezerwatu, następnie w przenośni, dziedzictwem wyrosłym na pokoleniowej traumie.  

Wydawać by się mogło, że coming of age to format wyczerpany, a przynajmniej oklepany i rzadko kiedy budzący autentyczny zachwyt, ciarki na skórze czy skłaniający do interpretacyjnych łamigłówek. Niemniej amerykańskim reżyserkom udało się stworzyć dzieło wolne duchem, o ładunku kontemplacyjnym i transgresyjnym. Męstwo jest tu synonimem troski i miłości, zarówno do człowieka, jak i natury, nie zaś twardej ręki, przemocy czy manifestacji władzy. Zerwanie z narracją wyrosłą na patriarchacie, otwiera kolejne znaczeniowe drzwi. Malowane subtelnie tło nie pozostawia złudzeń co do braku rozwojowych i zarobkowych perspektyw, bierności systemu edukacji czy praworządności instytucji. Wszystko zatem, co mają bohaterowie w krajobrazie chylącym się ku upadkowi, to oni sami – ich wspólnota, we wszystkich jej odcieniach, tyleż stracona przez system, co ciągle silna i gotowa do walki o odzyskanie tego, co jej zabrano.  

Agnieszka Pilacińska
Agnieszka Pilacińska

War Pony

Tytuł oryginalny:
War Pony

Rok: 2022

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: Gina Gammell, Riley Keough

Występują: Jojo Bapteise Whiting, LaDainian Crazy Thunder, Ashley Shelton

Ocena: 4/5

4/5