Zbrodniarz czy bohater? – recenzja filmu „Święto Pracy” – WFF

Warszawski Festiwal Filmowy dobiega końca, a wszystkie laury z rąk Jury zostały rozdane. Nagrodę Warsaw Grand Prix, czyli zwycięstwo w Konkursie Międzynarodowym, otrzymało Święto pracy w reżyserii Pjera Žalicy – kolejna próba pokazania na ekranie kinowym traum niesionych latami przez pokolenie wojny domowej w Jugosławii.

Bośniacki autor nie należał w tym roku do najgłośniejszych nazwisk festiwalu, ale nie można mu odmówić artystycznych sukcesów. Jego debiut – Zapalnik w 2003 roku zdobył Srebrnego Lamparta w Locarno, a samemu twórcy zapewnił nominację do odkrycia roku Europejskiej Akademii Filmowej. W konkursie tym, jak czas pokazał słusznie, reżyser musiał uznać wyższość swojego równolatka Andrieja Zwiagincewa i niezapomnianego Powrotu, do dziś mającego status dzieła kultowego. Od czasu rozpoczęcia prac z pełnymi metrażami, Žalica stworzył dwa obrazy fabularne i dwa dokumenty, jednak żaden z nich nie odniósł już tak spektakularnego sukcesu. Niewykluczone, że wyróżnione w Warszawie Święto pracy jest najbardziej docenionym filmem twórcy rodem z Sarajewa od niemal dwudziestu lat.

W pierwszej scenie poznajemy kilku sąsiadów z niewielkiego bośniackiego miasteczka, spotykających się przy biesiadnym stole na osiedlu, między domami i dyskutujących o planach na nadchodzące święto pracy, a tak naprawdę o wszystkim. Tę wesołą, jakże typową dla bałkańskiego stylu życia, sielankę przerywa nagle interwencja policji wyprowadzającej z mieszkania w kajdankach jednego z ich kolegów – jak się  później okaże ukrywającego się latami zbrodniarza wojennego. Następnego dnia do miasta z odległych Niemiec przyjeżdża Armin, główny bohater filmu i syn aresztowanego Fuda. Mężczyzna chciał przedstawić ojcu swoją świeżo upieczoną żonę, zamiast tego niesiony ciekawością i chęcią obrony dobrego imienia taty zaczyna prowadzić własne śledztwo odnośnie morderstwa sprzed lat.

Žalica w swoim filmie swobodnie żongluje gatunkami, przeplatając postwojenny kryminał ze swojską komedią obyczajową, z jaką możemy utożsamić dialogi upijających się piwem sąsiadów czy sceny, w których ich małżonki starają się wprowadzić niemówiącą po bośniacku, pochodzącą z Turcji żonę Armina. Z drugiej strony nawet te pozornie sielankowe momenty znaczą o wiele więcej niż prosty comic relief. To właśnie w dialogach osób postronnych można odczuć, że zatrzymanie Fuda jest dla lokalnej społeczności katalizatorem wzmagającym poczucie bycia straconym pokoleniem, przelewającym krew za kawałek ziemi, która po latach nie chce im dać niczego w zamian, a ich dzieci szukają szczęścia i dostatku na emigracji.

Uczucia siedzące pod skórą Armina są zupełnie inne. To młody chłopak, urodzony po wojnie. Na skutek szokujących informacji, jakie uzyskał o swoim ojcu, czuje oczywiście smutek z faktu, że rodzic znalazł się w więzieniu, ale być może nawet bardziej smuci go to, że całe życie był karmiony kłamstwami ze strony rodziców. Mężczyzna zaczyna dociekać zarówno wśród osób z kręgów taty, jak i w sąsiedniej miejscowości, w której doszło do wspomnianej zbrodni. Niczym bohaterowie Pokłosia Pasikowskiego odkrywa zmowę milczenia, dotyczącą mieszkańców starej daty. Co więcej, dowiaduje się, że zdecydowana większość Bośniaków znających kontekst wydarzeń, uważa, że nie był on zbrodniarzem, a bohaterem, robiącym to, co należało w niezwykle trudnych czasach.

Pogrążeni w smutku mężczyźni z pokolenia pamiętającego wojnę zdają się krzyczeć z ekranu: „Tak zabijaliśmy, bo takie wtedy były czasy”, „Zabijaliśmy, żebyście wy nie musieli”, jednocześnie czując, że tak jak syty nie zrozumie głodnego, tak ich nigdy nie zrozumieją ludzie wychowani w wolnym kraju, niezależnie od tego czy mówimy o rodzonym synu, czy oskarżającym w imieniu państwa prokuratorze.

Biorąc pod uwagę, jak wiele filmów stworzono już na temat wojny na Bałkanach i powojennych traum, można zarzucać Žalicy, że jego dzieło nie wnosi wiele do dyskursu i stanowi kolejną, wtórną produkcję na temat nieelektryzujący już tak jak kiedyś. Warto jednak docenić swobodę, z jaką udało mu się wprowadzić dość nieoczywistą narrację, w której najważniejszego dla fabuły bohatera – Fuda nie widzimy na ekranie nawet przez moment, a mimo to chcemy zastanawiać się, jakim był człowiekiem i czy karanie go po tylu latach to coś więcej niż tylko rozdrapywanie ran na psychice całego pokolenia, wciąż niepotrafiących się zagoić.

 
Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż

Święto pracy
Tytuł oryginalny:
 Praznik rada

Rok: 2022

Kraj produkcji: Bośnia i Hercegowina

Reżyseria: Pjer Žalica 

Występują:  Muhamed Hadžović, Emir Hadžihafizbegović, Admir Glamočak i inni 

Ocena: 3/5

3/5