Potop – recenzja filmu „Pszczelarz”

Eskapistyczna potrzeba fantazji o oczyszczeniu świata stanowi podstawę ludzkiej kultury i potrzeb. Już starożytni imaginowali bogów i ich namiestników, którzy ponad człowieczymi ograniczeniami wymierzają kary za grzechy w imię lepszego istnienia.

David Ayer po zmarnowaniu setek milionów dolarów na Legion samobójców (2016) i Bright (2017), stracił zaufanie wielkich wytwórni, a jego stworzony za „ledwie” 30 milionów Windykator zarabiając mniej niż 10% swojego budżetu nie przysporzył mu przyjaciół w Los Angeles. Na ratunek przybyła Wielka Brytania, a także osierocony przez swojego niesławnego założyciela Miramax. Tak powstał Pszczelarz, film który po dekadzie od Furii daję nadzieję, że Ayer przyniesie swoim mocodawcom coś poza długami i fatalnymi recenzjami.

W trzeciej z rzędu, acz zdecydowanie najbardziej udanej próbie wydestylowania czystej VHS-owej rozrywki, Ayer sięgnął po nieśmiertelny motyw żyjącego poza prawem mściciela, ludzkiej maszyny do zabijania, który musi przerwać odpoczynek od świata, gdy jego spokój zostaje zaburzony. W głównej roli najmniej zdziadziały z „klasycznych gwiazdorów akcji” Jason Statham, a przy maszynie do pisania b-klasowa fachura Kurt Wimmer (Equilibrium, Salt).

Kluczową decyzją, która walnie przyczynia się do sukcesu Pszczelarza i poziomu wywoływanej przez niego frajdy niewątpliwie jest wybór antagonistów. Zamiast kolejnej mafii, sekty morderców piesków, skorumpowanego polityka, czy innego Wujka Samo Zło mordy sprane mają być internetowym scammerom żerującym na cyfrowej naiwności staruszków. Zło to powszechne i codzienne, które oblepia rzeczywistość niczym toksyczna czarna pleśń. Nie ma przypadku wszak w sukcesie kanałów youtubowych jak Kitboga, który dla swoich niemal 3,5 mln subskrybentów wystrycha na dudka i wyśmiewa samych oszustów, marnując ich czas i rozbudzając wizję wielkich łupów na naiwnych emerytkach z tłustymi kontami.

Pozorne fabularne skontrastowanie żyjącego na wsi, twardego pszczelarza z dużo od niego młodszymi tiktokowymi scammerami mogłoby się skończyć sprowadzeniem całości do banalnego wyśmiewania pokoleń. Co ciekawe Ayer i Wimmer miast tego skierowali się ku bardziej uniwersalistycznemu wydźwiękowi i klasycznemu dualizmowi między pragnieniem dobra a jego brakiem. A to wszystko przy wykorzystaniu tęczowej Koalicji Oprychów. W ławach antagonistów spotkamy zatem nie tylko skrzyżowanie Pete’a Davidsona z cyfrowym miliarderem i parodią WeWork w postaci Dereka Danfortha (rewelacyjny Josh Hutcherson) i zatrudnianych przez niego wannabe Jonathanów Belfordów epoki fajnizmu i ultrakrótkiego attention spam, ale także: emerytowanego szefa CIA, któremu sperma uderzyła do głowy (Jeremy Irons gdzieś między Chciwością a pastiszem Skazy), czy bootlegową wersję Legionu Samobójców z brzuszkami piwnymi. Prawdziwe zło jednak nie kryje się w nich, a w obojętności, która sprawia, że z oportunistycznych pobudek zarówno szczerzy ludzie, jak i ci posiadający władzę i umiejętności przysłużyć się zmianie wybierają milczenie i benefity z niego idące.

Chociaż w scenach akcji próżno tu szukać maestrii choreograficznej Johna Wicka, widowiskowości Jawana, czy radosnej brutalności Sisu, finalny amalgamat stanowi smaczny półśrodek. Satysfakcjonujący fast food pozwalający na 90 minut ucieczki od frustracji rzeczywistości do świata nadziei na lepsze jutro. A to wszystko w towarzystwie młodej alkoholiczki i agentki FBI, której życie pewnego wieczoru stało się nadspodziewane ciekawe i usiane trupami oraz ważącego słowa przystojniaka w średnim wieku.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Pszczelarz

Tytuł oryginalny:
The Beekeeper

Rok: 2024

Kraj produkcji: Wielka Brytania

Reżyseria: David Ayer

Występują: Jason Statham, Josh Hurcherson, Emmy Raver-Lampman i inni

Dystrybucja: Monolith Films

Ocena: 3/5

3/5