Goodbye, Pinochet! – recenzja filmu „Hrabia”

Zbrodniarz, Towarzysz Generał, prezydent, jankeski pies, przywódca junty, wampir. Wieloma epitetami można podsumować Augusto Pinocheta, naczelnego właściciela Chile w latach 1973-1990 – od krwawego zamachu stanu przez okres uwłaszczenia na Ojczyźnie po moment podkulenia ogona, gdy suweren w referendum wybrał inaczej niż Jego Przez ̶H̶e̶n̶r̶y̶’̶e̶g̶o̶ ̶K̶i̶s̶s̶i̶n̶g̶e̶r̶a̶ Boga Nadane Decyzje. Niby urodził się w mitycznym dla rodzimej historii Valparaíso, a jednak Pablo Larraín upatruje jego diabelskości we francusko-brytyjskim rodowodzie. Rozpustność? Klanowość? Despotyczne zapędy i rojalistyczne sny? Oto Hrabia, Król nie tylko wśród swoich, tatuś, mąż i kochanek, nacjonalistyczny kosmopolita, kanalia, jakich mało. W wersji netfliksowej sprzedany w osobie zdziadziałego krwiopijcy żądnego odzyskania formy sprzed lat, kolejnych serc kupionych prostym gestem, znudzonego zamknięciem w szafie.

Gdy tylko gruchnęła wieść, że jedna z najjaśniejszych gwiazd latynoamerykańskiej kinematografii – Pablo Larraín, twórca potrafiący odnaleźć się zarówno w analogowości referendalnej kampanii z 1988 roku (Nie), jak i patosie wstrząsu wywołanego morderstwem męża u Jacqueline Kennedy (Jackie) czy telenowelowości zaniku relacji społecznych (Ema) – zabiera się za wampiryczną reinterpretację żywota jednego z symboli latynoamerykańskich dyktatur XX wieku, ciarki obeszły me lewicowe trzewia. Post factum należy oddać Chilijczykowi, że wycisnął z humorystycznej esencji tematu całe wiadro pomyj. Bo jego najnowszy film to przede wszystkim kawalkada gagów, ciągłe dojenie wymion życiorysu generała. Poczynając od samego faktu, że oto Pinochet wreszcie z historyczną zgodnością przedstawiony zostaje jako odrażająca pijawka, kończąc na epizodach z Margaret Thatcher wzdychającą po hauście świeżej krwi „ach, Ameryka Południowa!”. W konwencji tragifarsy wykorzystał uwielbiane współcześnie motywy – od soczystych spisków jak z Sukcesji po paraśledcze przesłuchania wielkich rodów niczym z Na noże – do nadania narodowej tragedii globalnego rozgłosu. Choć brzmi to na polski trochę mesjanistycznie, to nietrudno nie obawiać się powtórki z rozrywki, gdy w dobie niepokojów społecznych prezydentem Chile pierwszy raz od czasów Salvadora Allende został socjalista, Gabriel Boric.

Przyczynkiem do rozliczeń generała oraz całej rodziny Pinochet jest dla Larraína nadejście, oczywiście nie sprawiedliwości, a „francuskiej księgowej”, zakonnicy zgłębiającej wszystkie tajemnice familii, wynajętej przez dzieci do przycięcia papie skrzydeł. Zarzuty o korupcję, tortury, masowe egzekucje konkurentów politycznych, prześladowania, defraudacje, ponad dwustuletni Augusto (w tej roli Jaime Vadell, przyzwoicie ucharakteryzowany przez Anę Gaubert) lubi odreagowywać kontemplacją Patagonii w rytmach Vivaldiego oraz nazbyt impulsywnym romansem z egzorcystką. Dziadkowy dres coraz częściej zastępuje zagracony orderami mundur, prezydenckie włościa udaje opuszczona osada pośród pustkowi, a mrożone serca nie smakują tak dobrze jak te świeżo wyrwane z trzewi. W dodatku naród, zgraja niewdzięczników, nie darzy już powszechnym zaufaniem samozwańczego cudotwórcy. Z małżonką Lucíą po lewej i prawą, choć zdradliwą, ręką Fiodorem, byłym białym mszczącym się na komunistach za rewolucję rosyjską, zblazowany dyktator-emeryt wyczekuje więc śmierci.

Hrabia 2

Pablo Larraín uczynił sobie z generała olbrzymią piniatę, zamieniając egzystencjalny dramat w karnawałową fetę. Raz z półobrotu uderza w nią ciętym dowcipem, innym razem jedynie muska ostrzem metafory. Skraca tropy myślowe, gubi wątki, przeciąga sekwencje, odwraca bieg akcji, przeplata konwencje, a zewsząd sypią się cukierki. Mimo wszelkich uchybień i naciągnięć Hrabia dalej stoi prosto na nogach, bo na szczęście nie sili się na Andy storytellingu. Koncept Pinocheta-wampira od początku wydawał się być zdolny wypełnić metraż co najwyżej dwóch krótkich form, toteż leitmotiv stanowią tu bardziej następujące po sobie skecze niż wymyślna, mozaikowa historia. Czarno-biała biografia to jednak coś więcej niż tylko antylaurka, parodystyczny cios w postać symboliczną komentujący chilijską rzeczywistość. Larraín uniwersalizuje nadużycia władzy, a także ich pochodzenie, doszukując się pokrewieństwa orędowników neoliberalizmu II połowy XX wieku. Winą nie obciąża jedynie USA, a cały globalny porządek wspierający latynoamerykańską międzynarodówkę tyranii.


Wracając do diagnozy politycznej współczesności: pięćdziesiąt lat po wspieranym przez Stany Zjednoczone zamachu stanu nad Chile wciąż krąży widmo pinochetyzmu. Ślady krwi generał pozostawił po sobie w systemie prawnym, stosunku własności, służbach mundurowych, mentalności i prawicowych ugrupowaniach. Ofiara ugryzienia przez wampira sama staje się krwiopijcą – tak też Republika po dyktaturze nieustannie kąsała swych mieszkańców. Ostatnie lata, pełne wstrząsów, przemian i wybuchów ulicznych protestów ostro tłumionych przez uzbrojone po zęby oddziały, przyniosły tryumf wyborczy nad skostniałymi układami i poważną debatę nad odjuntowaniem państwa. Zarówno pozostawiająca wiele do życzenia prezydentura Borica, jak i nierówny, acz zabawny Hrabia nie mają może mocy osinowego kołka, ale przynajmniej piekącą oczy czosnkową woń.

Michał Konarski
Michał Konarski
Hrabia plakat

Hrabia

Tytuł oryginalny: El Conde

Rok: 2023

Kraj produkcji: Chile

Reżyseria:

Występują: Jaime Vadell, Stella Gonet, Alfredo Castro i inni.

Dystrybucja: Netflix

Ocena: 3,5/5

3,5/5