Kremówkowy skrytożerca – recenzja filmu „Figurant” – Gdynia 2023

Jako przedstawiciel ostatniego pokolenia pamiętającego epokowe wydarzenie, jakim była śmierć Jana Pawła II, z niecierpliwością czekałem na gdyńską premierę nowego filmu Roberta Glińskiego. Choć nie jest to co prawda standardowy „film o papieżu” – Wojtyła jest w nim jeszcze biskupem, a funkcję głównego bohatera pełni inwigilujący go esbek – to mamy do czynienia z obrazem bardzo w duchu nowoczesnej katolickiej reedukacji na czasy wszechogarniającej Cywilizacji Śmierci. Czy grzesznik nawróci się po zderzeniu z człowiekiem na wskroś świętym? Jeszcze jak!

Autor nagrodzonej 22 lata temu Złotymi Lwami neoliberalnej „defraudacji poetyki kina społecznego” (za Jarosławem Pietrzakiem) Cześć, Tereska dziś znany jest przede wszystkim jako specjalista od patriotycznej i chrześcijańskiej paszy usiłującej uśmiechać się do młodej widowni. Figurant w dużej mierze wpisuje się w tę tendencję i jawi się jako banalizujący historię obraz polegający na opozycjach dobro-zło, wierzący-niewierzący itp. Choć znalazły się tutaj jakieś namiastki interesujących pomysłów formalnych, Gliński wraca do czarno-białej techniki zdjęciowej i dopełnia bądź kontrapunktuje akcję wyrywkami z kronik filmowych i innych materiałów propagandowych, np. o rozwoju Nowej Huty, ostatecznie wszystko okazuje się służebne wobec bardzo czytelnych celów politycznych – dydaktycznie wątłej martyrologii prześladowanego kleru i wybielaniu wizerunku bardzo wątpliwego moralnie jegomościa z Wadowic.

Pasjonat fotografii Bronisław Budny (grany przez uroczo lucyferycznego Mateusza Więcławka) nie wierzy w Boga i ma zatargi z Kościołem. Dlaczego? Bo, jakżeby inaczej, wychował się w bidulu i siostry zakonne były dla niego niedobre. Okazuje się, że same te mocne przekonania wystarczą, aby Służba Bezpieczeństwa zrekrutowała go jakby „z ulicy” i, chyba bez żadnego przeszkolenia, przydzieliła mu koordynację śledztwa mającego na celu skompromitowanie aspirującego biskupa (ciała postaci Wojtyły użycza Maciej Mikołajczyk, a wybitnie nieodróżnialnego od „oryginału” głosu – Mateusz Grydlik, spec od naśladownictwa znany z SNL Polska). 

Podczas długotrwałego zbierania materiałów do teczki Bronek ekspresowo poślubia Martę (Marianna Zydek), studentkę ASP związaną z nieprawomyślnym kabaretem „Piwnica pod Baranami”. Owa wybranka zdąży w tym czasie raz poronić, raz urodzić i kilkukrotnie rozważyć zostawienie mężczyzny, który wierutnie okłamuje ją w kwestii swoich codziennych zajęć, a na „Lolka” dalej nic nie ma. Nawet pozbawione homoerotycznego podtekstu pasjonujące dysputy teologiczne z seminarzystą przyszłego papieża (Adrian Brząkała) nie przyniosą owoców. Wojtyła nie ma żadnej kochanki, żadnych ukrytych bękartów, żadnych podejrzanych poglądów. Słabości? Tylko do pewnego słodkiego wypieku.

Jest w Figurancie absolutnie obrzydliwa scena przemocy seksualnej, w której ekranowe cierpienie kobiety wykorzystano w celu wyeksponowania domniemanej progresywności poglądów słynnego duchownego i moralnego dojrzewania męskiego protagonisty. Reżyser, jakby pastwiąc się nad bohaterką, ciągle powraca w montażu równoległym do nieludzkiego aktu esbeka wymuszającego stosunek na Marcie, która właśnie straciła ciążę i przeżywa kryzys psychiczny, a kontrą dla tego nadużycia stają się czytane przez kolegów z pracy Bronka teksty Wojtyły krytykujące męski egoizm i podkreślające, jak ważna w pożyciu małżeńskim jest obustronna przyjemność. Bohater, widocznie poruszony, zaczyna zastanawiać się nad swoim postępowaniem, uświadamiając sobie niezaprzeczalną wartość wychowania seksualnego według nauk Jana Pawła II. Bo przecież wszyscy wiemy, że wystarczy chodzić do kościoła, by uzyskać całą wiedzę, jaką potrzebują mieć przyszli partnerzy i partnerki, a gwałt małżeński zdarza się tylko wtedy, kiedy nie ma Boga w sercu, prawda? 

O ile lwią część filmu Glińskiego można jeszcze wybronić w charakterze nieciekawej i naiwnej psychomachii  nieudolnie imitującej kino moralnego niepokoju, o tyle wyżej opisana scena demaskuje już twórców jako wyrachowanych propagandystów z prawdziwego zdarzenia. Figurant to szyty grubymi nićmi produkt sprawiający wrażenie zrealizowanego na zamówienie kampanii wizerunkowej w obronie papieża Polaka forsowanej ostatnio przez osoby odpowiedzialne m.in. za kształt rodzimego szkolnictwa. Kwestia, czy będzie to próba udana, jest raczej wątpliwa, bo mamy do czynienia z obrazem pospolicie nudnym i płaskim, w którym brakuje realnych intryg, skandali i stawek, bądź też po prostu akcji. 

Są tu oczywiście elementy mogące uatrakcyjniać odbiór, choćby wspomniany zabieg z wplataniem często zabawnych archiwaliów, stylizacja zdjęć na tajne nagrania bezpieki, zaangażowana gra młodych aktorów czy ciekawie zrealizowane i czasem delirycznie nakręcone (w odpowiedzi na stan ducha bohatera) rekonstrukcje występów teatralnych „Piwnicy”. Jednak nade wszystko jest to twór pozbawiony życia, czasem wręcz nielogicznie zmontowany, a scenariusz Andrzeja Gołdy (Doppelgänger. Sobowtór [NASZA RECENZJA]) wydaje się mocno okrojony. Nieliczne zalety giną wśród ideologicznie skażonej treści utworu, który ma szansę konkurować z Pętlą Patryka Vegi w kategorii najbardziej niemądrej parafrazy przypowieści o synu marnotrawnym w polskim kinie ostatnich lat.

Dawid Smyk
Dawid Smyk

Figurant
 

Rok: 2023 

Kraj produkcji: Polska

Reżyseria: Robert Gliński

Występują: Mateusz Więcławek, Marianna Zydek, Adrian Brząkała

Dystrybucja: TVP

Ocena: 1/5

1/5