Już 16 lutego Stowarzyszenie Nowe Horyzonty wprowadza do kin Club Zero, kontrowersyjny film Jessiki Hausner z Mią Wasikowską w roli głównej. Najnowszym projektem austriacka reżyserka dołącza do gorącej dyskusji o postępującej konsumpcyjności społeczeństwa masowego, pułapkach kultury mindfulness i szeroko pojętego indywidualizmu oraz najzwyklejszej młodości. Na naszych łamach z wrocławskiego festiwalu pisała o tym tytule Julia Palmowska. Pełna Sala objęła patronat medialny nad premierą.
W słowniku języka polskiego PWN słowo „konsumpcja”, kluczowe dla fabuły filmu, obdarzono dwiema definicjami: jedną związaną ze spożywaniem pokarmu i drugą z nabywaniem czy użytkowaniem przedmiotów. Hausner skupia tragikomiczne ostrze na obydwu znaczeniach. Osadza historię w brytyjskiej szkole prywatnej. Do sterylnych, pachnących designerskim drewnem wnętrz wprowadza swojego Jima Jonesa w postaci pani Novak (znakomicie zagranej przez hipnotyzującą Mię Wasikowską), nowej nauczycielki, zatrudnionej przez radę rodziców, aby doskonalić ich utalentowanych prymusów w kwestii jedzenia poprzez lekcje świadomego odżywiania (oryginalnie znanego jako mindful lub conscious eating). Z pomocą przychodzi broń klasy wyższej przeciwko własnym grzechom i przywilejom, czyli świadomość. Tutaj, w wersji techników uważności, sygnalizowaną głębokimi oddechami przed nawet najmniejszym kęsem pokarmu i świdrującymi spojrzeniami na tenże. Uczniów, dumnie zdeklarowanych ekologów dbających o zdrowie tak planety, jak i swoje, zdeterminowanych do odnalezienia własnej wspólnoty, szybko udaje się przekonać do podstaw żywieniowego mindfulness. Na końcu wytrwalsi przystępują i do tytułowego klubu, trwającego w wierze, jakoby przekonanie o konieczności spożywania jakichkolwiek pokarmów było jedynie skostniałym konwenansem.
Oto Chinka Godarda, ale zamiast skreślać nazwiska Goethego czy Racine’a, bohaterowie usuwają z diety kolejne grupy produktów, aż nie pozostanie nic. Zamiast czystości ideologicznej żądamy czystości żołądkowej! Hausner, wraz ze współscenarzystką Géraldine Bajard, dokonują – zdawałoby się – niemożliwego i w jednym dziele mierzą krytycznym okiem zarówno młodych z ich skłonnością do popadania w skrajności czy ślepą wiarą w idee, jak i rodziców skupionych w relacji z dorastającymi dziećmi bardziej na sobie niż pociechach. Podążanie za nowinkami i wychowanie w kolejnych pokoleniach potencjału do zaburzeń nie-tylko-odżywiania przypisują po części im, systemowi edukacji i społecznej tkance.
W wątpliwość podaje przede wszystkim mitologię samodoskonalenia się, polerowania najmniejszych kantów – wątłe marzenia o ekologicznej czystości, pożądanej samowystarczalności czy wreszcie upragnionej samokontroli. Upatruje się w ich kulturowej dominacji kultu kategorii sekty religijnej. Kto nie z nami, ten przeciw nam, a kto odejdzie, już nie wróci. Hausner zarazem nie spogląda na bohaterów z wyższościową drwiną, litując się nad zagubionymi rodzicami i ich dziwnymi sposobami na uzyskanie pożądanych efektów. Szuka niekoniecznie widocznych na pierwszy rzut oka problematycznych zachowań, m.in. w matce wyrażającej miłość poprzez gotowanie pożywnych obiadów i wymagającej w ramach swojego języka emocji zjedzenia ze smakiem całej porcji. Zerka także w stronę niejednoznacznej empatii cierpiącej na bulimię matki, chcącej zachować idealny wygląd, do córki, również popadającej w to zaburzenie przez szkolne zajęcia.
Jeśli jakiś aspekt filmów Jessiki Hausner można uważać za ich stałą, to jest to bez wątpienia warstwa wizualna, jakby ujawniała się w niej jej malarska proweniencja familijna. Plany w Club Zero, nawet ziejące żółcią szkolnych mundurków czy mocnym brązem mebli, pachną surowym betonem. Jej narrację charakteryzuje zarazem dyskomfortowy, a nawet ironiczny dokumentalizm spod znaku Roya Anderssona czy Larsa von Triera. Hausner z pomocą skupionej kamery Martina Gschlachta przygląda się rozmowom bohaterów niczym Wielki Brat, powoli zbliżając soczewkę do wiecznie zestresowanych twarzy. Hipnotyzująco dręczą przy tym brzmienia nadane filmowi przez Markusa Bindera, którego surowa, pełna dysonansów ścieżka prześladuje receptory niczym dławiący powidok jeszcze wiele godzin po seansie.
Club Zero jest filmem miejscami eleganckim, a gdzie indziej do bólu obrzydliwym. Jego seansowi wywoływanym afektom najbliżej do lektury pierwszego rozdziału Guattareuzjańskiego Anty-Edypa, złożonego z definicji, których lingwistyczna swada drapie cały zestaw kubków smakowych. Hausner sprawnie porusza się po gamie tematów bez wątpienia wielokrotnie, lecz z różnym skutkiem, przez kino eksploatowanym, tworząc wciąż oryginalny thriller psychologiczny, którego filmowe walory ani na moment nie ustępują fabularnemu samograjowi.
Club Zero
Rok: 2023
Kraj produkcji: Austria, Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Dania,
Reżyseria: Jessica Hausner
Występują: Mia Wasikowska, Sidse Babett Knudsen, Elsa Zylberstein, Amanda Lawrence i inni
Dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Ocena: 4/5