Zatańczyć walca w burzy – recenzja „Annette” – Cannes 2021

Doczekaliśmy się w końcu nowego dzieła Leosa Caraxa i powrotu reżysera na festiwale po tych wszystkich latach, które minęły od sukcesu Holy Motors. Premiera odbyła się niemal jednocześnie podczas canneńskiego święta filmu i w lokalnych kinach w całej Polsce (co jest precedensem wartym odnotowania), a Annette okazało się utworem tak szalenie kreatywnym, co szalenie polaryzującym widownię. Pełna magii, formalnej wirtuozerii, niekonwencjonalnego humoru i pięknej muzyki opowieść o miłości brutalnego komika i delikatnej śpiewaczki operowej to powiew świeżości w kinie głównego nurtu (!), który niesie za sobą woń artystycznych inspiracji z najwyższej półki i pcha autora w kierunku panteonu najważniejszych filmowców.

Trudno wyobrazić sobie trafniejszy mariaż, niźli współpraca Caraxa z duetem muzycznym Sparks. Nie tylko dlatego, że panowie mieli okazję już się poznać, gdy autor Annette wystąpił gościnnie na albumie „Hippopotamus”, śpiewając o doli i niedoli francuskich reżyserów w znakomitym „When You’re a French Director”. Scenariusz braci Mael, którego osią stała się krytyka świata celebrytów, wraz z całym anturażem i aparatem odbiorczym, jest naturalnym krokiem naprzód w karierze – zarówno dla muzycznego duetu odpowiedzialnego za prześmiewczą audycję radiową „The Seduction of Ingmar Bergman”, jak i dla artysty, spod którego ręki wypłynęły emblematyczne dzieła filmowego postmodernizmu.

Wyrazem tych tendencji jest sekwencja otwierająca, funkcjonująca jako metatekstualna rama narracyjna, problematyzująca status ontyczny świata przedstawionego i materię, która go konstytuuje – w tym wypadku dźwięku, którego istota jest formalnie podkreślana w stopniu nie mniejszym, co obraz w poprzednim dziele Francuza (eksperymentalny zapał i zamiłowanie do przedwojennej awangardy są nadal wyczuwalne). Autorefleksyjny charakter pozwala również na nowo zadać pytania o sposób komunikacji za pomocą pieśni, fabularnie zintegrowanych elementów diegezy o kreacyjnym potencjale. Słowa inicjującego utworu zdają się potwierdzać interpretację funkcjonalności tego strukturalnego ćwiczenia (pierwszym skojarzeniem było zderzenie ze sobą środowiska Berberian Sound Studio z ramą filmowego studia w Benilde ou a Virgem Mãe Manoela de Oliveiry): „Gdzie jest scena? Na zewnątrz, czy w środku?”. Te pytania wprowadzają widza w atmosferę dekonstrukcji systemu gwiazd i widowiska per se oraz wskazują na problem ucieczki przed Gombrowiczowską gębą w świecie pozbawionym prywatności.

Charakterystyczna dla twórczości Caraxa wielokodowość przekazu nie tylko zostaje w Annette utrzymana w odpowiednich proporcjach, ale sama w sobie wkracza w portretowaną rzeczywistość. Tragiczny duet, będący personifikacją daoistycznego yin-yang, gdzie przeciwstawne formy sztuki odnajdują korzenie w swych odbiciach, jest kolejną próbą opowiedzenia historii Pięknej i Bestii, jakiej dokonuje twórca Kochanków z Pont-Neuf. Z jednej strony cyniczny, agresywny i fizycznie zdeformowany Henry (Adam Driver), zadający kłam popularnym opiniom, stawiającym komików w roli nowoczesnych filozofów. Z drugiej Ann (Marion Cotillard), ucieleśnienie wszelkich kanonów piękna, która zatapia się w rolach bohaterek słynnych oper. Kobieta dokonuje na scenie rytualnego spalenia się. Wchodzi w objęcia śmierci dla oczyszczenia dusz widzów – tych, którzy pielęgnują idee romantyzmu. Dorzucając drewna do ognia jej gorejącego stosu, podtrzymują fałszywe standardy, które w świecie ciągłego ruchu i kultury ikonicznej, pozbawionym jasno wytyczonej granicy między realnym a wyobrażonym, prowadzą do załamania się wiary w szczęście proste i intymne, sugerując istnienie namacalnej, niezmiennej i odpornej na działanie czasu istoty – miłości większej niż życie.

Annette

Czyż w pewnym stopniu nie o niemożliwości zaistnienia tego uczucia i nieadekwatności ideału do rzeczywistości traktuje Annette? Wykreowane persony sceniczne pochłaniają duszę swoich tymczasowych naczyń, manifestując się materialnie w postaci panicznego strachu, chorego narcyzmu i dzikiej żądzy krwi. Format nowoczesnych mediów, bezustannie monitorujących zachowania każdego podmiotu swego wewnętrznego układu, wymusza ciągłe utrzymanie maski, toteż z jednej strony fikcyjność przenika życie intymne, a z drugiej prywatność staje się formą narracji równie istotną, co aktywność sceniczna, a przyzwyczajony do materialistycznej analizy umysł nie jest w stanie pogodzić obu procesów z pożądaniem stałości. Chociaż sarkastyczny ton – piętno, jakie Sparks odcisnęli na scenariuszu – łagodzi w sporym stopniu filozoficzne dociekania Caraxa z Holy Motors, a zapowiadana plakatem ikonografia akwatyczna nie jest rozwinięta w stopniu, jakiego niektórzy mogli się spodziewać, Francuz nadal trzyma się blisko Deleuzjańskich kłączy, czy nawet Bergsonowskiego śmiechu (tak istotnego dla znalezienia płaszczyzny odniesienia w Holy Motors)  – w końcu główny bohater żyje ze strojenia żartów, ponoć śmiercionośnych. Wprowadzając wątek narodzin, stara się także odpowiedzieć na kilka pytań, które do tej pory zostawiał otwarte.

Tytułowa Annette to dziecko „nie z tego świata”. Kukiełkowa forma dziewczynki stanowi efekt syntezy egoistycznych pragnień rodziców, wliczając w miłosny trójkąt przyszłego dyrygenta, którego rola w teatralnym przedstawieniu po części tłumaczy narodziny rudowłosej lalki – przystosowanej do kierowania przez pociąganie sznureczków i będącej odwiecznym wehikułem traum przeszłości. Liczne odniesienia do bajek i baśni wskazują na analogię do jednego z najsłynniejszych bohaterów opowiadań dla najmłodszych – Pinokia, również będącego trawestacją pigmalionowskiego mitu o osiągnięciu perfekcji za pomocą ożywienia rzeczy martwej. Bohaterka Caraxa zyskuje ludzką formę w chwili zerwania kajdan oczekiwań swych opiekunów i kurtyny fałszu, zasłaniającej rodzinną tragedię przed wzrokiem widowni. Widowni, która prawdą się brzydzi, gardzi nią, a przymusem postawiona jej naprzeciw wybucha gniewem.

Scena oskarżenia i buntu wobec zerwania maski przez Henry’ego jest kontrastowana operowym występem Anne, okraszonym przepiękną arią w wykonaniu Cotillard. Taktylny wymiar performansu kryje się za ostentacyjnie sztucznym i kreującym odbiorczy dysonans zburzeniem ściany iluzji poprzez – paradoksalnie – jej postawienie. Toteż droga, jaką pokonuje kobieta – z teatralnych desek na runo leśne, wśród pajęczyn i ciekawskich zwierząt, a następnie z powrotem kierując się w stronę widowni – pozwala stawiać znak równości między rzeczywistością ekranu, którego imersyjny charakter przyciąga wzrok, a rzeczywistością podmiotu patrzącego na ten osobliwy fenomen. Po raz kolejny zaciera się granica i pobrzmiewa pytanie o lokalizację przestrzeni projekcji ludzkich pragnień. Dialektyce spojrzeń na zakochanych wtóruje również paleta barwna filmu – czerwienie i zielenie świadczące o starciu silnych osobowości, odwiecznych archetypów. Trudno przecenić wpływ, jaki na ostateczny wygląd miała znakomita operatorka Caroline Champetier (wspólne projekty z duetem Straub-Huillet, Rivette’em, czy Akerman).

Annette, będące dzieckiem nieposkromionych ambicji wyjątkowo utalentowanych ludzi, którzy nie sprowadzają kina do figuratywnej, racjonalnej, naturalistycznej i temporalnie spójnej formy opowiadania historii i nie kłaniają się w pas aktualnym ograniczeniom dyskursywnym, jest obrazem o niebywale ogromnym ładunku bodźców audiowizualnych i intelektualnych, które są jednocześnie skrywane i aktywowane przez nagromadzone w treści nawiązania do wiecznie żywej mitologii oraz współczesnego zestawu symboli. Nowe dzieło Leosa Caraxa to jednak przede wszystkim bezkompromisowy musical, udowadniający potencjalną świeżość, czekającą na wydobycie spod warstwy kurzu innych gatunków.

Słowem zakończenia, zacytować trzeba postać, w którą wciela się Adam Driver: „Nic was nie przygotuje na to, co zobaczycie i usłyszycie”.

Tomasz Poborca
Tomasz Poborca
Annette plakat

Annette

Rok: 2021

Gatunek: romans, musical

Kraj produkcji: Belgia, Francja, Japonia, Meksyk, Niemcy, Szwajcaria, USA

Reżyseria: Leos Carax

Występują: Adam Driver, Marion Cotillard, Simon Helberg i inni

Dystrybucja: Gutek Film

Ocena: 4,5/5