The Winner Takes It All ​​– recenzja filmu „Pianoforte” – Millennium Docs Against Gravity

Jakub Piątek, autor nieudanego netfliksowego Prime Time’u i nagradzanego krótkiego metrażu Users, powraca do kina dokumentalnego. Jego Pianoforte opowiada o kilku uczestnikach XVIII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. Dotąd było pokazywane m.in. na festiwalu Sundance, CPH:DOX i brazylijskim É Tudo Verdade, w Miami, Monachium, Nyonie czy Tel Awiwie. Film walczył o laury w aż trzech konkursach: głównym, polskim oraz o Nos Chopina (dla najlepszego dzieła o muzyce i sztuce) na Millennium Docs Against Gravity. Sądząc po reakcjach na moim seansie, największą szansę ma na sięgnięcie po Nagrodę Publiczności. Taki werdykt zapowiadają wyraźny ubaw widowni na seansie i gromkie brawa na jego koniec, jakby co najmniej zmartwychwstały Fryderyk skończył właśnie grać.

W istocie Pianoforte pomyślane zostało jako crowdpleaser, żeby nie powiedzieć samograj. Nie zamierzam ganić samej strategii zyskania sobie przychylności odbiorców tym łatwym sposobem, choć sam nie zostałem nim oszołomiony. Piątek z przygotowań, nerwowych ostatnich chwil tuż przed występami i niemniej stresującymi wyczekiwaniami na wyniki wydobywa cały możliwy komizm i niezręczności. Dla fanów Taiki Waititiego może to być beczka śmiechu. W połączeniu z konwencją filmu sportowego – wszak jest to swego rodzaju olimpiada – oraz świadomością, że obcujemy na ekranie z bardzo młodymi i arcyzdolnymi ludźmi oraz genialną muzyką, budzi pokłady sympatii. Nie trzeba być bowiem melomanem czy stałym bywalcem Filharmonii Narodowej, aby dostrzec pasję, zaangażowanie i kunszt uczestników.

Kamera ​​Filipa Drożdża zagląda za kulisy, do pokojów warszawskich hoteli, gdzie zakwaterowano złotą młodzież oraz do jej domów rodzinnych rozrzuconych po całym świecie (od rodzimego Radomia po górnicze Jishou w chińskiej prefekturze Xiangxi). Jak mówił sam reżyser w wywiadzie z Mateuszem Demskim dla „Dwutygodnika”, brano pod uwagę wszystkich 160 pianistów startujących w XVIII Konkursie Chopinowskim (gwoli ścisłości, ostatecznie do przesłuchań przystąpiło 151 zawodników z 29 krajów). Poproszono ich o nagrania z odpowiedziami na kilka prostych pytań, aby sprawdzić energię ekranową. Kryterium nie były zdolności grania, bo przecież wszyscy z eliminacji są wirtuozami. Z tego grona wyselekcjonowano mniejszą grupę i już w Polsce wybrano z niej sześć osób. Szczęśliwcami, którym towarzyszyła ekipa, zostali: Polak Marcin Wieczorek, Chińczyk Hao Rao (z nieodłączną nauczycielką Vivian Li), Włoszki Michelle Candotti i Leonora Armellini, Słowieniec reprezentujący także Italię Alexander Gadjiev oraz zaledwie 17-letnia rosyjsko-armeńska zawodniczka Jewa Gieworgian. Każde z nich ma inne pochodzenie, podejście do treningów czy ambicje.

Piątek niby nie angażuje się w same zagadnienia Konkursu. Pomija muzykologiczne detale, nie objaśnia nam, czym różni się polonez od mazurka, nie głowi się, czemu w finale większość wybrała Koncert e-moll op. 11. Nie dowiemy się też z jego dokumentu o tym, że dotąd było czterech polskich triumfatorów (w 1949 ex aequo Halina Czerny-Stefańska, 1955 Adam Harasiewicz, w 1975 Krystian Zimerman i w 2005 Rafał Blechacz). O zgrozo, chwilami rezygnuje z uświęconej muzyki Chopina, decydując się na energiczne, nowoczesne rytmy, lepiej według niego pasujące do sytuacji. Jednak trochę korci Polaka, żeby uchylić rąbka tajemnicy: pokazuje przebitki na kwadranse, podczas których pianiści muszą zdecydować się, na jakim instrumencie zagrać w kolejnych etapach (do wyboru Fazioli o № 2782230, Kawai o № 2718001, Yamaha o № 6524400 oraz dwa Steinwaya: o № 612300 i № 611479). Nawet ci nigdy nieoglądający odbywającego się co pięć lat Konkursu mogą zrozumieć ramowe zasady, po czterech etapach na końcu zostanie tylko dwunastu najlepszych. O wszystkim decyduje Jury, mające w składzie przewodniczącą Katarzynę Popową-Zydroń, Đặnga Thái Sơna (zwycięzcę Konkursu z 1980 roku) oraz piętnastu innych ekspertów. Wiemy zatem tyle, żeby poczuć stawkę, a resztę możemy doczytać w annałach.

Pianoforte

Samej muzyki Chopina i trudu włożonego w próby pianistów jest w dokumencie zaskakująco mało. Co nie znaczy, że na ekranie polski reżyser zupełnie o nich zapomina. Z racji metrażu musiał ograniczyć się do fragmentów występów, zresztą same ballady, scherza, nokturny i mazurki nie interesują Piątka. Jego uwaga skupia się raczej na samej rywalizacji i jej pochodnych: stresie, odreagowywaniu (piwko z przyjaciółmi, dowcipkowanie, skoczenie na siłkę), łzach radości po awansie czy smutku po odpadnięciu, zawiedzionych nadziejach i konfuzji związanej z końcową porażką. No właśnie, bo jak mówił Piątek we wspomnianym wywiadzie, to „film o niewygrywaniu”. Razem z montażystką Urszulą Klimek-Piątek przejrzeli materiały filmowe z poprzednich Konkursów, od lat 40. Ze zdziwieniem odkryli, że dotąd ukazywano start zmagań i ich finał, a muzyków prezentowano z oddali. Swoiste zbliżenie i programowe wyłączenie z całości samych wykonów pomogło odczarować nieco ten wyścig cudownych dzieci, utożsamiany niemal z jakimś mitycznymi zmaganiami. Fakt uczestnictwa kamery w kameralnych sytuacjach, nieraz bardzo niekomfortowych lub bolesnych, przypomina nieco zabiegi znane z legendarnego W obręczy marzeń Steve’a Jamesa.  Choć tu nie mamy do czynienia z tak długim okresem obserwacji (4 lata), lecz naszkicowaniem każdego z bohaterów poprzez ukazanie jego relacji z rodzinami lub profesorami na krótko przed wyjazdem do Warszawy oraz tych kluczowych 21 dni samego Konkursu Chopinowskiego.

Przewagą Pianoforte, które – jestem tego pewien – podbije serca nie tylko polskiej publiczności, pozostaje jednak wzmiankowany humor i szczerość intencji twórców. Zdejmowanie patosu z opowieści o jednak dość sztywnym – przepraszam – nobliwym przedsięwzięciu, odbywającym się przecież od 1927 roku, jest z pewnością dużym osiągnięciem. A to może dlatego, że Piątek wie, że ma tak naprawdę przed sobą bandę dzieciaków, może piekielnie zdolnych, ale wciąż dzieciaków. Niektórzy są szalenie wstydliwi (jak Hao Rao), inni niezdecydowani (jak Michelle), jeszcze kolejni marzą, aby pograć wreszcie na Xboksie (jak Marcin) lub w piłkę nożną (jak Alex). Choć może się wydawać, jak mówi jeden z pianistów, że „nie pomylą się, nawet jakby im zapłacić. Są jak roboty. Ćwiczą całe życia jak CIA albo marines. Wstają wcześnie rano, robią pompki, a potem ćwiczą etiudy”. Może podczas Konkursu wygrywają roboty czy, jak dowcipkuje sobie Wieczorek, ci najbardziej podobni do Chopina, ale mimo wielkiego znaczenia tej rywalizacji, każdy z tych pięknych ludzi ma jeszcze wiele szans, żeby zaistnieć w świecie muzyki.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk

Pianoforte

Rok:
2023

Kraj produkcji: Polska

Reżyseria: Jakub Piątek

Dystrybucja: Against Gravity

Ocena: 3,5/5

3,5/5