Życie to iluzja – recenzja filmu „Sybilla”

Nie da się zaprzeczyć, że Justine Triet porusza się w temacie niewiast na skraju załamania nerwowego ze sprawnością Almodóvara. Wstęp najnowszego filmu Francuzki inspirowany jest fabułą „Innej kobiety” Woody’ego Allena. Tam również podczas przeprowadzanej sesji terapeutycznej wyznania niezadowolonej kobiety burzą spokój u młodej, szanowanej intelektualistki, inicjując kryzys psychiczny. W „Sybilli” podobna sytuacja służy ukazaniu tytułowej bohaterki, u której rozbita zostaje pewność zbudowanego pod wpływem chłodnych kalkulacji ułożonego życia.

Sybillę poznajemy, kiedy w zrównoważonym związku odchowuje z mężem dwójkę dzieci, sprawdza się także w swojej pracy psychoterapeutki. Wciąż młoda i piękna kobieta w przeszłości przejawiała nieprzeciętny talent pisarski, który rozwijał się w czasach, kiedy żyła intensywniej, a zostaje uśpiony. kiedy zaczęła wieść bardziej ustabilizowane życie. Poczucie wewnętrznej pustki po nieudanym, poprzednim związku usiłuje zmyć kolejnymi łykami alkoholu. Sybilla nie czuje nic szczególnego do aktualnego męża, mimo że podoba się, co prezentuje sobą Etienne. Na dodatek nasza protagonistka czuje się oceniana przez córkę z poprzedniego związku, który dotychczas nie był dla tytułowej postaci zamkniętym rozdziałem. Czy warto jednak ryzykować zmiany i zakłócać solidne fundamenty rodziny i kariery, jakie udało się już zbudować?

Pewnego dnia w gabinecie Sybilli pojawia się roztrzęsiona Margot, która powoli budzi na nowo pisarskie ambicje u zdolnej psychoterapeutki. W miarę jak postępuje terapia z (jak się okazuje wkrótce) aktorką, dowiadujemy się o jej ciąży i romansie z Igorem, którego kochankę gra w najnowszym filmie. Reżyserką zaś tego burzliwego romansu rozgrywającego się na Stromboli jest aktualna partnerka bałamutnego aktora, który sam polecił Margot. Justine Triet usiłuje rozgryźć, co dzieje się w umysłach postaci. Urbanistyczną i bardziej intymną część filmu przeplatają częste retrospekcje. Drugi rozdział rozgrywa się za to na planie zdjęciowym w Stromboli. Sceneria zmienia się tu na inną i energia płynąca z obrazu też jest odmienna. Przez ekran przewija się jednocześnie więcej postaci.

Stromboli jest rejonem zdominowanym przez stale aktywny wulkan. Wyspa ta nie tylko jest miejscem erupcji piękna, ale staje się też domem dla emocjonalnej magmy, sprzyjając – jak niegdyś u Rosselliniego w „Stromboli, ziemia Boga” – ukazaniu alienacji w surowej formie, sytuując temperamentnego mężczyznę pośrodku zranionych kobiet. Część filmu rozgrywająca się na Stromboli przybiera postać farsy, tryskając absurdalnym humorem. Terapeutka pełni rolę mediatora między skonfliktowanymi stronami i kolejno musi znaleźć się w skórze aktora-uwodziciela, Igora czy pełni na planie obowiązki urażonej przez swojego partnera Miki, reżyserki filmu. Intryga tylko sprzyja ukończeniu powieści, dokładając materiału, co pomoże Sybilli ukończyć książkę oraz przepracować własny życiowy mętlik.

Reżyserka przyznała w wywiadach: “W rzeczywistości najbardziej skomplikowany był montaż. Musieliśmy dozować, znaleźć właściwy rytm od samego początku. To była pierwsza część filmu, przy której praca była najbardziej skomplikowana, ponieważ panował duży pośpiech, sekwencji, które czasem były zbyt długie lub po prostu obciążały historię. Musieliśmy wycinać, usuwać określone sceny, sortować. Pisanie i edytowanie było wielkim bałaganem. Myślę, że złożoność konstrukcji była wymuszona, ponieważ to, przez co przechodzi bohaterka, ma chaotyczny wymiar, zderza się z różnymi częściami jej życia, prawdziwymi i wyobrażonymi”. Chaos, o którym wspomina Triet, czuć też niestety w głowie bohaterki (odegranej wyśmienicie przez Virginie Efirę). Udało się go tylko częściowo opanować.

Na premierze filmu dziejącego się na Stromboli wszyscy bez względu na wzajemne urazy dalej odgrywają swoje role w życiu. Bohaterka owładnięta jest poczuciem odrealnienia. Jak sama podkreśla: „Moje życie jest fikcją i mogę je układać na nowo jak zechcę”. Całość jest na poły satysfakcjonującym, acz nurtującym obrazem kobiety tkwiącej długo w wyparciu swoich pragnień i odczuć, ofiary emocjonalnych pułapek przeszłości, targanej przeświadczeniem o własnych winach. Niestety kiepsko skonstruowane najbliższe otoczenie Sybilli nie pomaga widzowi zorientować się lepiej, co dokładnie przeżywa. Przebitki na poprzedni związek postaci i obecny są na tyle skąpe, że tylko gubią widza. Można się jedynie domyślać z rzucanych przez reżyserkę wskazówek, co tak właściwie siedzi w głowie protagonistki. Na pewno warto próbować.

Anna Strupiechowska
Anna Strupiechowska
Sybilla_2019

Sybilla

Tytuł oryginalny: „Sybil”

Rok: 2019

Gatunek: dramat

Kraj produkcji: Francja / Belgia

Reżyseria: Justine Triet

Występują: Virginie Efira, Adèle Exarchopoulos, Gaspard Ulliel i inni

Dystrybucja: Aurora Films

Ocena: 3/5