Weganizm – recenzja filmu „Humanist Vampire Seeking Consenting Suicidal Person” – Wenecja 2023

Jak to jest być wampirem? Moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze albo że nie dobrze – od jakiegoś czasu zdają nam się odpowiadać filmy. Począwszy od nostalgicznego Tylko kochankowie przeżyją przez społeczne O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu po satyrycznego Renfielda, motyw wiecznych krwiopijców jako metafora stanu psychiki pokolenia katastrofy klimatycznej i ekonomicznej powrócił ze zdwojoną siłą. Quebecki debiut z programu tegorocznego MFF w Wenecji pod wiele mówiącym tytułem Humanist Vampire Seeking Consenting Suicidal Person wchodzi z butami do panteonu sukcesów tego rodzaju renesansu gotyckiej grozy.

Francuscy Kanadyjczycy z kluską w ustach od lat prezentują się jako uważni obserwatorzy psychicznego stanu młodych i czołowa kinematografia coming-of-age. Przywołać tu możemy chociażby wczesną twórczość Xaviera Dolana (Mama, Zabiłem moją matkę), czy Sztuczne tatuaże Pascala Plante. Uznana autorka krótkich metraży Ariane Louis-Seize postanowiła dołączyć do tego zacnego (acz w ostatnich latach niezwykle rozczarowującego – RECENZJA NAJNOWSZEGO FILMU PLANTE) grona z wyczuciem kobiety, która sama pamięta jeszcze jak miała te naście lat.  

Tytułową „wampirką-humanistką” jest Sasha, w którą wspaniale wciela się wschodząca gwiazda quebeckiego kina Sara Montpetit, nagrodzona Jutrą za aktorski debiut w Marii Chapdelaine, którą polska publika już niedługo będzie mogła oglądać w głównej roli w Falcon Lake Charlotte Le Bon. To piekielnie utalentowana pianistka, potencjalna chluba swojej nieumarłej rodzinki, gdyby nie pewien drobny problem – z jakiegoś powodu lubi ludzi. I to właśnie nie jako posiłek, ale jako istoty. Jak to skrzywdzić żywe stworzenie, tylko po to, by przeżyć, nie jest ona w stanie nawet przepracować tej myśli w głowie, a tradycyjna pierwsza wampirza komunia z morderstwem na beznadziejnym klaunie kończy się dla niej PTSD.

W estetyce przywołującej na myśl kultowe Pozwól mi wejść Tomasa Alfredsona z 2008 roku krwiopijstwo ponownie staje się metodą do pokazania inności i wynikających z niej zarówno siły, jak i słabości. Protagonistka, złote, acz niezrozumiane dziecko swojej rodziny łapie więź porozumienia z introwertykiem z biednego domu, cierpiącym na depresję i myśli samobójcze Paulem (Félix-Antoine Bénard). Jak to bywa w coming-of-age nagłe uczucie staje się przyczynkiem do buntu wobec wszystkiego, czego była nauczona. Czy jednak uczucie i emocje mogą przezwyciężyć naturę –  najbardziej podstawowe pragnienie – i pchnąć Cię do Club Zero [NASZA RECENZJA]?

W obiektywie Shawna Pavlina przedmieścia Montrealu stają się połączeniem mrocznego czyśćca z uniwersum amerykańskiego kina młodzieżowego lat 80. Pranki i bullies niczym z dzieł Johna Hughesa osadzone zostają w stonowanej kolorystyce Coś za mną chodzi Davida Roberta Mitchella. Pierwsze skrzypce w budowie nastroju gra tu jednak niewątpliwie muzyka, i to nie tyle autorskie kompozycje Pierre-Philippe’a Côté, a wykorzystanie w ścieżce dźwiękowej istniejących utworów. Od wczesnego roku i funku po eurodance lat 00. i współczesny trap. To wszystko zarówno buduje atmosferę pojedynczych scen, jak i podkreśla przedwieczność, tak wampirów, jak i dramatów oraz dylematów wchodzenia w dorosłość.

W spójnym, niespełna dziewięćdziesięciominutowym metrażu zawiera się zatem zbiór klasycznych motywów kojarzonych z przekraczaniem Rubikonu końca dzieciństwa, a także kreatywna reinterpretacja symboli gotyckiego horroru. Metafora staje w służbie przyjemności, a przyjemność uległa jest dominującej stronie metafory. Nic tylko zapomnieć o życiu, by przypomnieć sobie o istocie życia.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Vampire humaniste cherche suicidaire consentant
Tytuł oryginalny:
Vampire humaniste cherche suicidaire consentant

Rok: 2023

Kraj produkcji: Kanada

Reżyseria: Ariane Louis-Seize

Występują: 
Sara Montpetit, Félix-Antoine Bénard, Steve Laplante, Sophie Cadieux

Ocena: 3,5/5

3,5/5