Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka – recenzja filmu „Mój koniec. Twój początek.” – Tydzień Filmu Niemieckiego

Dla wielu reżyserów temat czasu, niepewności co do jego liniowości, paradoksów związanych z ewentualnym cofaniem się w nim czy tak przyziemnego zjawiska jak deja vu jest inspiracją od dawna. Dość powiedzieć, że jeden z najgłośniejszych reżyserów Hollywood, Christopher Nolan, umieszcza paradoksy czasowe w centralnym punkcie swoich dzieł od niemal dekady i ciągle mu się to nie nudzi. Filmy z nieliniową narracją, stanowiące dla widza pewnego rodzaju fabularną układankę, mają swoich wielbicieli, z utęsknieniem czekających na nowe Pulp Fiction czy Memento. To właśnie do nich zdaje się być kierowany “Mój koniec. Twój początek”, który można obejrzeć podczas Tygodnia Filmu Niemieckiego, odbywającego się w tym roku na platformie mojeekino.pl.

W otwierającej film scenie jeden z głównych bohaterów, Aron, udziela wykładu na temat relatywizmu czasowego. Sama jego treść jest dość absurdalna, gdyż bohater płynnie lawiruje między fizyką kwantową a przemyśleniami na temat tego, jak przypadkowe zdarzenia wpływają na nasze życie. Rola tego otwarcia jest czytelna: twórcy informują, że cały ten film dotyczyć będzie względności czasu i zjawisk z nią związanych. Chwilę później chłopak ginie podczas napadu na bank, w którym zjawił się, by pobrać pieniądze z konta, ponieważ akurat wygasła mu karta płatnicza. Sytuacja ta stanowi pierwszy z wielu przykładów splotów pozornie nieistotnych zdarzeń, owocujących gigantycznymi wręcz konsekwencjami. Jak łatwo się domyślić, śmierć poniesiona już na początku dzieła nie przeszkadza mężczyźnie być jednym z głównych bohaterów. Narracja prowadzona jest bowiem, w nieliniowy sposób. Od tego czasu fabuła wędruje pomiędzy wydarzeniami poprzedzającymi napad, począwszy od pierwszego spotkania między Aronem z jego partnerką Norą, którą feralnego dnia chciał zaprosić na kolację, a sytuacjami, z jakimi kobieta mierzyła się po śmierci ukochanego. Poznajemy również kolejnego bohatera, Natana, magazyniera z nieuleczalnie chorym dzieckiem, którego los splecie się ze wspomnianą już parą kilkukrotnie w skrajnie odmiennych okolicznościach.

Dla reżyserki Mariko Minoguchi Mój koniec. Twój początek to pełnometrażowy debiut, co po prostu widać w samym dziele. Z jednej strony jest ono pełne pasji, jaką na ekran przenoszą twórcy kochający kino i chcący iść śladami swoich ulubieńców. Wyraźnie inspiruje się dziełami wspomnianego już Nolana czy kultowym, choć nielubianym przez krytyków Efektem motyla. Widzowie mogą traktować jej film jako intelektualne wyzwanie, zastanawiając się nad chronologią scen i tym, które z pozornie nieznaczących zdarzeń mogły wpłynąć na dalszy przebieg historii, wpisać ją w inny wymiar, doprowadzić do szczęśliwszego zakończenia. Z drugiej strony Niemka nie ustrzegła się błędów początkującego twórcy. Przede wszystkim obrazowi brakuje jakiejkolwiek subtelności we wtłaczaniu do głowy widza przemyśleń na temat relatywizmu czasowego. Wszystkie sytuacje, które teoretycznie miały być niuansami o olbrzymim znaczeniu, podawane są nam z gracją słonia w składzie porcelany. Na domiar złego sama historia nieszczególnie się broni. Gdyby fabułę zaprezentować w sposób chronologiczny, otrzymalibyśmy po prostu przeciętny dramat z wyjątkowo bezbarwnymi bohaterami, prezentujący kilka banalnych wniosków takich jak to, że przypadek może wpływać na życie, a dramatyczna sytuacja pchać dobrych ludzi do złych czynów.

Mój koniec. Twój początek to kino ze sporymi aspiracjami, którego twórcom wyraźnie zabrakło doświadczenia. Minoguchi chce w nim szarżować zabiegami narracyjnymi wynoszącymi to dzieło ponad przeciętność, ale brakuje tu podstaw rzemiosła scenariopisarstwa i reżyserii. Niestety nawet najbardziej niespodziewany zwrot akcji nie będzie widowiskowy, jeśli fabuła nie jest wystarczająco angażująca, a do tej potrzeba charakterystycznych bohaterów. Wizualnie również film prezentuje się nad wyraz przeciętnie, nie odbiegając formą od dziejących się we współczesnych wielkich miastach telenowel. Jednocześnie nie jest to obraz fatalny. Wielbiciele tego typu eksperymentów formalnych z pewnością znajdą tu coś dla siebie, chociaż absolutnie nie wróżę mu pozostania w kanonie filmów zwanych potocznie “ryjącymi banię”.

 
Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż
Mój koniec. Twój początek plakat

Mój koniec. Twój początek.

Tytuł oryginalny: „Mein ende. Dein anfang.”

 

Rok: 2019

Gatunek: Dramat

Kraj produkcji: Niemcy

Reżyseria: Mariko Minoguchi

 

Występują: Saskia Rosendahl, Julius Feldmeier, Edin Hasanovic i inni

Ocena: 2/5