Wojowniczki z Pachnącego Portu – Kobiece oblicza Hongkongu – Pięć Smaków 2023

Festiwal Pięć Smaków zerkał już z kobiecego punktu widzenia na kinematografię konkretnego kraju. W 2015 roku mieliśmy szansę zapoznać się w ramach sekcji Focus: kino japońskich reżyserek z filmami Naoko Ogigami, Miwy Nishikawy czy Hisako Matsui. Podczas 17. edycji nadeszła pora na przybliżenie feministycznego oblicza Hongkongu. Cztery z sześciu filmów z tej sekcji możecie do 3 grudnia oglądać online.

Święto X Muzy z Południowo-Wschodniej Azji od zawsze kochało kino hongkońskie, przybliżało dzieła mistrzów (Wong Kar Waia, Fruit Chana, Ann Hui, Johnniego To, Johna Woo) i trzymało rękę na pulsie podczas nadchodzących nieuchronnie transformacji (m.in. zeszłoroczna sekcja Hongkong. Kino czasu przemian, Hongkong dziś z pandemicznej edycji 2020 czy Hongkong – opowieści miejskie z festiwalu w 2013 roku). W tym roku programerzy przyglądają się z kobiecej perspektywie na Pachnący Port: od heroiny kina akcji (Złota Jaskółka z Napij się ze mną), przez pełne werwy i marzeń bohaterki komedii romantycznych (Qiao z Historii pewnej przyjaźni i Jenny z Jesiennej sonaty), aż po opiekunkę tajników zamierającego fachu twórców ulicznych neonów (Mei-hsiang ze Światło nie zgaśnie nigdy).

Napij się ze mną
Napij się ze mną

Zacznijmy zatem od najstarszego obrazu zestawienia, czyli Napij się ze mną (1966). Czasy dynastii Ming; córka cesarskiego urzędnika Złota Jaskółka, ukrywająca się początkowo pod męskim przebraniem, dociera do gospody na pustkowiu (motyw nader charakterystyczny dla chińskiego reżysera). Dziewczyna w tym niebezpiecznym miejscu ma szukać tropu bandytów, którzy uprowadzili jej brata. Szybko dochodzi do konfrontacji z hordą Uśmiechniętego Tygrysa, wysłanego przez inicjatora porwania szczwanego watażkę Jadeitowego Tygrysa (Hung Lieh Chen). Wojowniczka z łatwością odpiera pierwsze starcie (niczym Beatrix po latach masakrująca The Crazy 88 w Kill Billu), ale do kolejnej bitwy z dużo liczniejszą hałastrą musi znaleźć sojuszników, a jedynym okazuje się stojący na czele grupy sierot lokalny birbant zwany Pijanym Kotem.

Film Kinga Hu stworzony dla legendarnego studia Shaw Brothers stał się kamieniem milowym dla gatunku wuxia, łącząc komedię z elementami crossdressingu z barwnym, choć kameralnym widowiskiem historycznym, kinem sztuk walki i musicalem. Przede wszystkim jednak w centrum opowieści stawiał silną i niezależną bohaterkę, która potrafiła bez większego trudu zmagać się z męskimi przeciwnikami. Fizyczną przemoc, intrygi czy przewagę liczebną rywali niwelowała dzięki takim przymiotom jak charyzma, spryt czy wyszkolenie. Kluczowym dla sukcesu projektu było jednak obsadzenie tej roli. King Hu postawił na Cheng Pei-pei, początkującą aktorkę z wykształceniem baletowym. Takie zaplecze pomogło jej nadać Złotej Jaskółce lekkość i grację, a do walk (co potem przeniknęło do innych filmów Hu) – elementy rytmiczne niczym w scenach tanecznych (choreografia Han Ying-chieha, wywodzącego się z Opery Pekińskiej). Cheng dzięki tej kreacji szybko stała się w Hongkongu gwiazdą: już dwa lata później zagrała w kasowym sequelu Napij się ze mną, a następnie w kilkudziesięciu innych filmach, w 2000 roku przypomniała o sobie całemu światu rolą Nefrytowej Lisicy w Przyczajonym tygrysie, ukrytym smoku Anga Lee, ostatnio natomiast wystąpiła w disnejowskim live-action Mulan. Dzięki przełamaniu stereotypów kina akcji w latach 60. stała się akuszerką współczesnych wojowniczek.

Historia pewnej przyjaźni
Historia pewnej przyjaźni

Swoją walkę, choć w zupełnie innej wadze i czasoprzestrzeni, odbyć musiały też protagonistki HistoriI pewnej przyjaźni (1996, reż. reż. Peter Chan) i Jesiennej sonaty (1986, reż. Mabel Cheung). Zarówno Qiao (grana przez fenomenalną Maggie Cheung), tyrająca między kasą w McDonaldzie a miotłą w szkole językowej w Hongkongu, jak i opuszczająca to miasto na rzecz American Dream w Nowym Jorku Jenny (Cherie Chung), są imigrantkami. Obie wierzą, że tam, gdzie przybyły, zrealizują marzenia i wreszcie ułożą sobie życie uczuciowe. Podczas gdy pierwsza skupia się głównie na karierze, chętnie wykorzystując naiwność innych przybyszów z kontynentalnych Chin, druga swoje zawodowe pragnienia o aktorstwie przedkłada ponad to, że w Stanach wreszcie połączy się z dawno niewidzianym chłopakiem Vincentem (Danny Chan).

Dla bohaterki hongkońskiej nowe wyzwania będą może męczące i nierzadko frustrujące, a nowa rzeczywistość (krach na giełdzie) zaskoczy ją nieraz. Dla jej „koleżanki” z Wielkiego Jabłka wyjazd zacznie się okrutnym rozczarowaniem, gdy ukochany okaże się szują związaną już z inną dziewczyną Peggy (Cindy Ou). Jakby na pocieszenie tych trudnościach obie w toku opowieści zetkną się z sympatycznymi i życzliwymi facetami. Qiao będzie przewodniczką i bratnią duszą dla przybyłego z północy Xiao-Juna, choć przeszkodą w ich ewentualnym związku będzie jego postawiona w rodzinnym Tiencinie narzeczona. Jenny natomiast będzie mogła liczyć zawsze na pomoc i wsparcie mieszkającego od lat w USA dalekiego kuzyna Figgy’ego (Chow Yun-fat), zwanego przez wszystkich Kapitanem. Tym dwojgu utrudni relację głównie jego przestępcza przeszłość oraz fakt, że oboje mieszkają w obskurnej kamienicy. I gdzie tu romantyzm?

Jesienna sonata

Oba filmy odtwarzają w przyjemnej, lecz niepozbawionej nuty goryczy formule, doświadczenia tysięcy emigrujących Chińczyków. Mówiący tylko po mandaryńsku przybywający z kontynentu do Hongkongu mogli czuć się jednak bardziej obco wśród Kantończyków, traktujących ich w dodatku jako tanią siłę roboczą, od rodaków ruszających za ocean, gdzie otaczał ich z pozoru język angielski i obca kultura, ale szybko trafiali do Chinatown: ze znajomą mową, znakami czy jedzeniem. Niemniej obu młodym kobietom wielkie ruchliwe metropolie oferowały wszystko, czego dusza zapragnie, kusiły wielką karierą, dostatnim życiem i szansą na uczucie, ale w swych zakamarkach kryły również upokorzenie, samotność czy… nagłą śmierć. Co symboliczne, nie tylko Jesienna sonata rozgrywa się w Nowym Jorku, mieście prosperity i zarazem niebezpiecznym labiryncie, trafiamy tam bowiem na ostatni akt Historii pewnej przyjaźni oraz w goszczącym niedawno w polskich kinach Poprzednim życiu autorstwa Celine Song [NASZA RECENZJA].

Dla autorki Jesiennej sonaty Mabel Cheung, jak i dla urodzonej w Korei Południowej, a wychowanej w Kanadzie Song, doświadczenie imigranckie było formatywne. Obie reżyserki wylądowały ostatecznie właśnie w Nowym Jorku, pierwsza kończąc Tisch School of the Arts (podobnie jak jej bohaterka Jenny), druga – Columbia University. Cheung korzystając ze swych doświadczeń stworzyła całą trylogię filmów poświęconych przybyszom, w skład której poza Jesienną… weszły The Illegal Immigrant (1985) i Eight Taels of Gold (1989), zaś Song swój ceniony debiut pełnometrażowy także oparła na wątkach autobiograficznych.

Światło nie zgaśnie nigdy
Światło nie zgaśnie nigdy

Do bezpowrotnie minionej epoki nawiązuje inny film z tej sekcji, Światło nie zgaśnie nigdy. Debiut Anastasii Tsang opowiada podnoszącą na duchu, acz niezwykle smutną historię o Mei-hsiang, wdowie po jednym z ostatnich twórców neonów w Hongkongu. Jej mąż Bill należał do czołowych rzemieślników swego fachu. Odwiedzając opuszczoną pracownię ukochanego, kobieta odkrywa, że na dziko mieszka tam młody mężczyzna. Okazuje się on uczniem zmarłego, z którym Mei-hsiang łączy siły, aby oddać ostatnią przysługę Billowi. Będzie musiała odnaleźć i odnowić zrobiony przez niego przed laty neon, przeznaczony obecnie do rozbiórki. Sentymentalny charakter dzieła podkreśla ponadto, że protagonistkę zagrała legendarna Sylvia Chang, pochodząca z Tajwanu aktorka, scenarzystka i reżyserka, a gościnny występ jako jej mąż Bill zanotował gwiazdor kina akcji Simon Yan.

Najbardziej poruszające w filmie Tsang okazuje się jednak fakt, że sztuka neonów naprawdę wymiera: w mieście mieszka tylko dziesięciu mistrzów tego rzemiosła, coraz częściej na ulice trafiają bardziej ekologiczne LED-y, a gwóźdź do trumny wbiła pekińska centrala nowym rozporządzeniem krajobrazowym. W 2010 roku wydano bowiem prawo, w myśl którego z budynków trzeba zdejmować stare i niewydajne neony. Artysta Leung Mee Ping nazwał dawne oświetlenie Hongkongu „świadkami”. I rzeczywiście rozwój tutejszej feerii barw i blasków, służących tak wielkim korporacjom, jak i niewielkim zakładkom rodzinnym, trwał od lat 50. do 80., po drodze kreując niepowtarzalną atmosferę tego miejsca  i obrazy, które zapisały się nie tylko w pamięci samych mieszkańców Pachnącego Portu, ale też milionów kinomanów za sprawą wejścia tego wielkomiejskiego migotu do popkultury, choćby w kultowym Blade Runnerze (1982 / nasz numer 8 w Projekcie: Klasyka) i innych dziełach cyberpunku.

Tak tańczymy
Tak tańczymy

Misja Mei-hsiang wydaje się nie mniej straceńcza niż ambitne zadanie postawione sobie przez pochodzącą z ubogiej rodziny Fleur z Tak tańczymy (2013) Adama Wonga. Dziewczyna, zamiast kokosić się dalej u rodziców i spędzać wolne chwile na wytwarzaniu tofu w ich sklepie, podąża za swym marzeniem o karierze tanecznej. Dostaje się na uniwersytet, gdzie dzięki umiejętnościom i sporemu szczęściu dołącza do topowego składu hip-hopowego BombA. Ta opowieść nigdy nie sugeruje, że może wyjść poza schemat młodzieżowych filmów o pokrewnej tematyce, ale jednocześnie dzięki melanżowi ulicznego tańca, tai chi i parkouru unika zaszufladkowania jako azjatyckie Step Up. Sukces komercyjny filmu, a także jego drugiej części (pokazywanej zresztą na 15. edycji Pięciu Smaków) udowadnia, że takie historie trafiły na podatny grunt.

Nie ulega wątpliwości, że podobnych produkcji nie ogląda się dla pełnego zwrotów akcji scenariusza ze napisanymi doskonale dialogami i pełnokrwistymi postaciami. Clou programu stanowi oczywiście tytułowy taniec. Nastoletnie wątpliwości, miłosne uniesienia i konflikty w zespole, z jakimi musi dać sobie radę Fleur (Cherry Ngan) podczas przygotowań do rywalizacji z największym rywalem BombA, Rooftoppers, są jedynie pretekstem do wprowadzenia efektownych numerów tanecznych. Oprócz hip-hopu mamy tu do czynienia z bardzo oryginalnym zastosowaniem technik pochodzących z tai-chi, a jeden z występów grupy okazuje się.. bliźniaczo podobny do układu choreograficznego z… teledysku Umbrella Rihanny.

Choć filmy wybrane do sekcji Kobiece oblicza Hongkongu są różnorodne gatunkowo i pochodzą z różnych okresów, stanowią interesujący pejzaż zmieniającego społeczeństwa z odmiennej niż zwykle perspektywy. Bez względu na wiek, zaplecze finansowe, pochodzenie czy dorobek wojowniczki z Pachnącego Portu nie poddają się w swoich dążeniach. Może to dobry przykład hartu ducha i promyk nadziei dla Kantończyków, którzy obecnie przeżywają kolejne fale odbierania praw obywatelskich i zapewnionych przywilejów związanych z używaniem języka czy autonomią.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk