Dzieci niczyje – recenzja filmu „Kafarnaum”

Najnowszy film Nadine Labaki wyrobił już sobie opinię wyciskacza łez, a o jej słuszności najlepiej świadczą emocjonalne hasła na plakatach i chlipanie dobiegające podczas seansu z różnych stron sali. Jednocześnie dzieło, którego premiera odbyła się w ubiegłym roku w Cannes, zostało bardzo pozytywnie przyjęte przez publiczność, otrzymując Nagrodę Jury oraz 15-minutową owację na stojąco. Krytycy z całego zachodniego świata zachwycają się jego uroczymi bohaterami i poruszającą tematyką, jednak mało kto zdaje się zwracać uwagę na to, że za tymi rozczulającymi dziećmi kryje się jedynie zupełnie kosmiczna konkluzja na temat biedy.

“Kafarnaum” to dzieło, którego najmocniejszą kartą jest realizm. Aktor grający głównego bohatera jest w rzeczywistości syryjskim uchodźcą. Postacie, lokacje filmowe i obrazy przedstawione widzom bazują na osobistych doświadczeniach reżyserki. Teoretycznie więc głupotą byłaby próba podważenia szczerości przekazu. Jednak w tym momencie do gry wchodzi namiastka idei, którą autorka próbuje jednak wpleść do scenariusza i całkowicie mąci naszą wiarę w przedstawioną rzeczywistość.

Ideą tą jest dziecko pozywające własnych rodziców, zwracające się do państwa z żądaniem o ograniczenie prawa do prokreacji własnych opiekunów. Oczywiście, podczas oglądania filmu jesteśmy przekonani, że jest to słuszne działanie, rodzice Zaina w końcu przypominają bardziej potwory z piekła niż ludzi. Jednak abstrahując od słuszności takiego pozwu w przełożeniu na nasze realia, libańskie dziecko wpadające pewnego dnia na podobny pomysł to scenariusz, o którym nawet nie śniło się tamtejszym małoletnim. Nie jest to w krajach wschodnich, odmiennie niż w Stanach Zjednoczonych, podstawowy sposób rozwiązywania konfliktów.

Ten element moralizatorski jest tym bardziej idiotyczny, iż państwo, do którego chłopiec zwraca się z prośbą o pomoc, jest tym samym, które nawet nie jest w stanie zapewnić ludzkich warunków bytu swoim obywatelom czy zadbać o to, by każdy z nich miał dostęp do opieki zdrowotnej. Niezachwianą wiarę w system uwypuklają również znamienne sceny, na których to widzimy białą wolontariuszkę Czerwonego Krzyża niosącą dziecko somalijskiej nielegalnej pracownicy i szeroko uśmiechniętą twarz głównego bohatera, który w końcu otrzyma swoje upragnione dokumenty tożsamości!

Duża część osób powie pewnie, że to nie idea w tym filmie jest najcenniejsza, a sam ładunek emocjonalny. Jeżeli wyjmiemy z filmu zaangażowanego społecznie cały przekaz i pole do refleksji, zostaną nam jedynie urocze dzieci żyjące w upokarzającej biedzie, które sfilmowano wyłącznie po to, by uprzywilejowany, biały widz mógł się wzruszyć. Innymi słowami – poverty porn. Nie można jednak zaprzeczyć: ciężko jest, by serce pozostało obojętne na widok tych dzieciaków-słodziaków.

Da się mimo wszystko znaleźć trochę zalet. Technicznie dzieło prezentuje się przyzwoicie. Aktorzy grają przekonująco, Zain Al Rafeea to prawdziwa, charyzmatyczna gwiazda. Zdjęcia debiutującego za kamerą Christophera Aouna przepięknie portretują najbiedniejsze miejsca Bejrutu. Tajemnica otaczająca historię chłopaka odkrywa się przed nami stopniowo, tak że film ogląda się bez znużenia aż do samego końca. Na minus oceniam jednak zmianę reżyserskiej drogi Nadine Labaki, którą było ciepłe, kobiece kino. Być może nie były to obrazy równie “odważne”, ale widać było, że poruszane tematy były bliskie tamtejszej społeczności, a Libanka miała bardziej logiczną wizję tego, co chce widzowi przekazać.

Ania Grudziąż
Ania Grudziąż

Kafarnaum

Tytuł oryginalny: „Cafarnaúm”

Rok: 2018

Gatunek: dramat

Kraj produkcji: USA, Liban

Reżyser: Nadine Labaki

Występują: Zain Al Rafeea, Yordanos Shiferaw, Boluwatife Treasure Bankole

Dystrybucja: Gutek Film

Ocena: 2/5