O kobiecie, która wraca nocą sama do domu – recenzja filmu „Ghost Tropic”

W konkursie głównym Nowych Horyzontów startował belgijski “Ghost Tropic” Basa Devosa. Film pokazywano wcześniej w Cannes w sekcji Quinzaine des Réalisateurs. Jego fabuła rozgrywa się podczas kilku nocnych godzin w Brukseli, a reżyser koncentruje się na przeżyciach pewnej imigrantki zmuszonej wrócić piechotą do domu o wyjątkowo późnej porze. Jednocześnie jest to kino drogi w wydaniu jarmuschowskim jak i opowieść igrająca z naszymi uprzedzeniami.

Bruksela – nie tylko stolica Belgii, ale także siedziba Unii Europejskiej i NATO, centrum Starego Kontynentu, tygiel narodów. Nawet nazwy ulic są tu pisane w dwóch językach (francuskim i niderlandzkim) by nie urazić żadnej z dwóch wspólnot: Walonów i Flamandów. W ponad milionowej aglomeracji blisko 70% mieszkańców to imigranci i ich potomkowie. Oprócz chętnie asymilujących się z belgijskim społeczeństwem Portugalczyków, Polaków czy Rumunów, są wśród nich również wykazujący mniejszą ochotę ku temu uciekinierzy z dawnych afrykańskich kolonii: Demokratycznej Republiki Konga, Rwandy, Burundi.

Prawie ¼ brukselczyków to wyznawcy islamu, pochodzący, m.in. z Maghrebu (szczególnie z Maroka), Turcji czy Syrii. Z uwagi na odmienność kulturową, szczególnie religię, tworzą oni enklawy, co utrudnia integrację i prowadzi w kolejnych pokoleniach do radykalizacji postaw. Gettyzacja niektórych dzielnic następuje tak szybko, że stają się one “państwami w państwie”, z własnym językiem, wyznaniem i prawodawstwem. “Strefy szariatu” czy jak wolą nazywać je z uwagi na poprawność polityczną władze lokalne “no-go zones” powstają dziś w całej Europie, w Brukseli status taki posiadają już niektóre areały w Molenbeek i Saint-Josse-ten-Noode. Prawicowa prasa pisze o “mini-kalifatach” w sercu Europy, ponieważ to właśnie z nich rekrutuje się najwięcej terrorystów i bojowników Państwa Islamskiego.

Multikulturalna metropolia jako handlowa potęga zawsze witała życzliwie przybyszy z różnych zakątków świata. Teraz otwartość Belgów staje się bronią obosieczną. Wie o tym także reżyser “Ghost Tropic”, Bas Devos. W “Hellhole”, swoim poprzednim filmie  prezentowanym w Berlinie (i zmieszanym z błotem) badał nastroje po tragicznych wydarzeniach z roku 2016. Zamachy terrorystyczne odmieniły bowiem oblicze gościnnej dotąd Brukseli. Tymczasem zamiast zupełnie się załamać i snuć kolejne pesymistyczne scenariusze, w najnowszym dziele twórca stara się poskładać z okruchów dawnej sielanki, obraz dający choć trochę nadziei na przyszłość. Być może ludzka solidarność w obliczu regresu neoliberalnego społeczeństwa to ostatnia deska ratunku.

Protagonistką Devos uczynił 58-letnią imigrantkę Khadiję (w tej roli Saadia Bentaïeb) – muzułmankę, matkę, sprzątaczkę. Pewnego dnia kobieta zasypia w ostatnim metrze i jedzie na końcową stację. Jest środek nocy, ona bez gotówki, w nieznanej dzielnicy. Rozpoczyna się survival pod tytułem “O kobiecie, która wraca nocą sama do domu”. Fabuła jednak igra z przyzwyczajeniami i stereotypami. Podrzuca nośny obraz postaci przemykającej między plamami ciemności a wyspami światła latarni. Kręcone kamerą 16 mm brukselskie przedmieścia jawią się jako mroczne i wyludnione. Zewsząd może czyhać niebezpieczeństwo. Z pozoru bezbronna i słaba bohaterka co rusz zostaje wystawiana na próbę, ale jej żywa osobowość, zaradność i dobre serce otworzą wiele zamykających się drzwi. Jak to po zmroku, na swej drodze napotka wyrzutków społeczeństwa, tych których Stephen Frears nazwał kiedyś niewidocznymi: stróżów nocnych, ekspedientki sklepów całodobowych, bezdomnych. W większości są to podobni jej tułacze z innych krajów, biedacy szukający bezpiecznej przystani w asfaltowej dżungli.

Autor “Violet” nie pozostawia wątpliwości, że frapuje go liczna reprezentacja imigrantów w Belgii. Przede wszystkim spogląda na nich jako zagubionych i zaniedbanych przez państwo. Mamionych politycznymi obietnicami, a wciąż pozostających obywatelami drugiej kategorii. Trzecia generacja przybyłych w latach 50. niewykwalifikowanych pracowników staje się łatwym celem radykalnych imamów. Dzieje się tak choćby z tytułowym bohaterem “Młodego Ahmeda” braci Dardenne, innej belgijskiej propozycji z festiwalu Cannes i Nowych Horyzontów. Brak tożsamościowego spoiwa i frustracja wobec europejskich gospodarzy od zawsze pogardzających obcymi wpędza młode umysły w ramiona rekruterów ISIS.

Film Devosa proponuje jaśniejszą wizję – Khadija jako matka wykazuje nadzwyczajne środki, by chronić swą córkę przed pokusami. Widzimy jak przypadkiem podczas nocnej eskapady spostrzega dziewczynę z grupą znajomych, śledzi ich ruchy, gdy kupują alkohol i go spożywają, a nawet donosi policjantom na sklepikarza, który sprzedaje napoje wyskokowe nieletnim. Czy to objaw obywatelskiej postawy, czy po prostu matczynej nadgorliwości i stalkingu w dobrej wierze? Fakt, że młoda muzułmanka przebywa w towarzystwie męskich rówieśników może świadczyć, że akurat w przypadku tej rodziny integracja przebiega prawidłowo. Nie można też wykluczyć, że kiedyś niektórzy koledzy latorośli Khadiji staną się ofiarami nagabywania w meczecie czy wręcz sami zgłoszą akces do dżihadu. Abstrahując od tych ponurych rozważań, trzeba jednak zaznaczyć, że młody filmowiec ze swoim nader optymistycznym manifestem, bajką rozgrywaną w realistycznym anturażu to rzadki głos nawołujący do tego, by zasypać rów nienawiści jaki wykopaliśmy w ostatnich latach.

 

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk
ghost tropic plakat

Ghost Tropic

Rok: 2019

Gatunek: dramat

Kraj produkcji: Belgia

Reżyser: Bas Devos

Występują: Saadia Bentaïeb, Maaike Neuville, Nora Dari i inni

Ocena: 4/5