Amanda Kernell to szwedzka reżyserka o lapońskich (Sámi) korzeniach. Jej poprzedni film Krew Saamów, traktujący właśnie o plemionach z Laponii odbił się szerokim echem na festiwalach europejskich i światowych. Po zdobyciu wielu nagród i nominacji, reżyserka powraca na srebrny ekran za sprawą Nie tak miało być.
Główną bohaterką Nie tak miało być jest Alice (w tej roli Ann Dahl Torp) będąca przede wszystkim matką aktualnie biorącą udział w procesie o przyznanie opiek nad dwójką swoich dzieci. Mattias – ojciec Vincenta i Eliny skutecznie uniemożliwia kobiecie kontakt z potomstwem, ograniczając widzenia oraz zmieniając ich numery telefonów. Po rozpaczliwym połączeniu od Vincenta w środku nocy, Alice postanawia jeszcze raz zawalczyć o syna i córkę, opuszcza Sztokholm, gdzie na co dzień mieszka i pracuje. Udaje się do miasteczka, które zamieszkują dzieci wraz z ojcem. Po kolejnych próbach kontaktu udaremnionych przez Mattiasa, matka dosłownie porywa Vincenta i Elinę. Wykupuje tygodniowe wczasy oraz lot czarterowy na Teneryfę.
Film Amandy Kernell jest przede wszystkim bardzo obciążający emocjonalnie. W tym natłoku uczuć najłatwiej będzie utożsamić się z występującymi tam dziećmi. Czuć walkę rodziców o to, komu zostanie przyznana opieka. Widoczne są próby przekupstwa i przeciągnięcia niewinnego rodzeństwa na stronę danego rodzica. Z ekranu bije desperacja postaci odgrywanej przez Ann Dahl Torp. Nie tak miało być dostarcza całego wachlarza emocji. Od smutku, przez współczucie i strach aż do frustracji i bezsilności. W tym właśnie tkwi siła tego filmu – w autentycznym przekazywaniu uczuć. Bez grama przesady i wyolbrzymienia, ale jednocześnie na tyle mocno, żeby odczuć to w naszych trzewiach. Dziecięcy aktorzy: Troy Lundkvist jako Vincent i Tintin Poggats Sarri spisali się wyśmienicie. Oboje debiutowali w Nie tak miało być, jednak nie było widać po nich żadnego zawstydzenia czy niepewności. Zdecydowanie zasługują na uznanie, szczególnie, że grając główne role byli widoczni na ekranie non-stop – mieli więc dużo okazji do potknięć, a mimo to, nie mam im nic do zarzucenia. Chłopiec przypomina, zarówno z wyglądu jak i gry aktorskiej, Jacoba Tremblaya uznanego za młode objawienie po występach w Pokoju i Cudownym chłopaku. Również Torp odznaczała się dużą wiarygodnością, nawet gdy jej postać wzbudza sprzeczne emocje u odbiorcy. Scenariusz skonstruowany został tak, że trudno jednoznacznie stwierdzić, czy Alice jest policjantem, czy złoczyńcą. Z jednej strony współczujemy jej, że nie może spędzać czasu z własnymi dziećmi i kibicujemy, gdy wylot z kraju się udaje. Z drugiej jednak z tyłu głowy mamy świadomośc, iż jest to przestępstwo, które należy ukarać.
Amanda Kernell tworzy w swoim najnowszym filmie atmosferę pełną bliskości. Ale nie jest to bliskość romantyczna, cukierkowa i wyśniona, a raczej bliskość toksyczna, z oddechem niebezpieczeństwa na plecach. Plenery i plany zdjęciowe mają szwedzki klimat, aczkolwiek nie jest to wszechobecne w mediach ciepłe i pluszowe hygge, a surowa, śnieżna, autentyczna Skandynawia. Krajobrazy nie odznaczają się aż tak, żeby były wartością samą w sobie, dla której warto zobaczyć film – poniekąd dlatego, że część scen ma miejsce na Teneryfie – ale bez wątpienia są miłym dla oka dodatkiem.
Nie tak miały być pokazuje, jak bardzo nieporozumienia i kłótnie między rodzicami potrafią wpłynąć na dzieci. Sprawa o prawo do opieki tak bardzo absorbuje dorosłych, zajętych egocentrycznym pragnieniem wygrania procesu, że przestają oni zauważać, jaką krzywdę wyrządzają własnemu potomstwu. Nie dostrzegają zaburzeń odżywiania czy stanów lękowych. W końcu walczą przecież o opiekę dla dobra dzieci, prawda?
Nie tak miało być
Tytuł oryginalny: „Charter”
Rok: 2020
Gatunek: obyczjowy, psychologiczny
Kraj produkcji: Szwecja / Norwegia
Reżyseria: Amanda Kernell
Występują: Ane Dahl Torp, Sverrir Gudnason i inni
Dystrybucja: Mayfly
Ocena: 3,5/5