Triumf sztuki – recenzja filmu „Człowiek w czerni” – Nowe Horyzonty 2023

Prezentowany w Cannes w ramach pokazów specjalnych Człowiek w czerni miał swoją polską premierę na tegorocznych Nowych Horyzontach. Wang Bing w ciągu ostatnich 21 lat stworzył 14 filmów dokumentalnych. Bywa on określany jednym z najważniejszych współczesnych dokumentalistów. Ciężko wymienić innego twórcę, który z równą konsekwencją i naturalizmem portretuje, często mroczne i skrywane historie z chińskiego społeczeństwa. Jego filmografia skupia się na społeczeństwie [Po zachodniej stronie torów (2002)], kapitalizmie [Gorzki pieniądz (2016)] czy wyzysku [Młodość (2023)]. Podobnie i tym razem słyszymy o trudach życia w Państwie Środka, jednak na główny plan wychodzi historia wyjątkowej jednostki.

Cenzura jest obecna w chińskim społeczeństwie od dekad, dlatego sam Wang Bing dziś współpracuje już prawie wyłącznie z zagranicznymi producentami, omijając te ograniczenia. Biorąc pod uwagę tematykę prac reżysera, tworzenie takiego kina w ojczyźnie byłoby niemożliwe. Kleszcze cenzorów sprawnie utrzymują twórców na wytyczonych torach ograniczania ludzkiej świadomości, intelektualnej niezależności i samostanowienia. Zdarzają się jednak artyści kreatywni i niezwykle odważni, obchodzący szczelny system łamania ludzkich dusz. Takim człowiekiem jest Wang Xilin – jeden z najważniejszych współczesnych chińskich kompozytorów klasycznych. Przez swoją odważną twórczość i krytykowanie chińskiej władzy był obiektem prześladowań i tortur. W tym krótkim, ale jakże treściwym filmie kompozytor wraca wspomnieniami do swojej przeszłości, konfrontując z nią widza. 

Pierwsza część seansu oferuje abstrakcyjne przeżycie. Kamera obserwuje nagiego kompozytora, krąży wokół jego ciała, rejestruje blizny, żyły, całą starczą sylwetkę. Muzyk przyjmuje pozy zdające się przywoływać postawę cierpienia i uległości. Następnie Wang Xilin zaczyna śpiewać, jednak z jego ust nie wychodzą słowa, jedynie melodia. Kompozycja dźwięków, która tak jak jego twórczość ma oddać swoim tonem cierpienie, poczucie ucisku, gniew. W końcu po swoim występie mężczyzna przemawia – zaczyna opowiadać historię swojego życia jak i całego społeczeństwa. Wspomina, że w 1949 roku w wieku 13 lat wstąpił do Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, wojskowego skrzydła Komunistycznej Partii Chin. Dostał tam możliwość uczęszczania do szkoły dla kompozytorów. Następnie studiował w Szanghaju. Właśnie tam poczuł ideologiczny swąd unoszący się nad instytucją – sprawne macki chińskiej władzy oplatające i duszące tworzenie sztuki. „Mówili, że do komponowania muzyki potrzebny jest przede wszystkim zdrowy rozsądek i znajomość marksizmu-leninizmu”. Kompozytor wtedy wystąpił z Partii Komunistycznej, co przyniosło mu nieprzyjemności ze strony uczelni i studentów. 

Wang również publicznie skrytykował podporządkowanie sztuki polityce. To kontrowersyjne stwierdzenie uczyniło go celem prześladowań, a jego twórczość była pod baczną obserwacją. Mimo intensywnych represji artyście udało się napisać liczne utwory symfoniczne. Co więcej, jego sztuka często dotyczyła cierpienia oraz ucisku panującego w chińskim społeczeństwie. Wykorzystując fragmenty swoich symfonii, na potrzeby tego filmu kompozytor powraca do niektórych przerażających wydarzeń, wciąż żyjących w jego pamięci jako świadectwo epoki, w której cały naród chiński został odczłowieczony.

Całość jest nakręcona w zaciemnionym otoczeniu słynnego paryskiego teatru Bouffes du Nord. Jego rozkładające się już ściany symbolizują upływ czasu i spustoszenie. Kamera nie przestaje kręcić oświetlonego, nagiego ciała, twarzy pełnej powagi, niekiedy oburzenia czy smutku. Dzięki surowej reżyserii i zdjęciom, otrzymujemy głębokie poczucie obcowania z cierpieniem. Dźwięk w filmie również nie jest bez znaczenia. Monologi są zagłuszane przez muzykę, która nachodzi coraz wyraźniej na słowa, do momentu całkowitego ich zastąpienia. Symfonia bowiem mówi sama za siebie i jest w pełni kompatybilna z wypowiadaną treścią. Ona również upamiętnia ból i cierpienie tamtych czasów. To za pomocą swoich symfonii kompozytor wyrażał w owych czasach sprzeciw. Kompozytor również wyjaśnia, jak fragmenty jego muzyki mają bezpośrednio reprezentować określone doświadczenia. Przykładowo, za pomocą instrumentu próbował odwzorować uczucie bycia trzymanym w klatce lub uzyskać dźwięk jak najbardziej zbliżony do przypalania ludzkiego mięsa – takie metody tortur stosowała władza. Tym samym rozumiemy, jak kreatywnością obchodził cenzurę. Portret Człowieka w czerni jest przy tym szczery i bezpośredni. Artysta wylewa w nim łzy, kiedy indziej okazuje wściekłość z powodu tego, co zrobiono jemu i wielu jego kolegom czy mentorom ze świata sztuki.

Reżyser stworzył szczery, bezpośredni i brutalnie prawdziwy portret. Jednak tak naprawdę zasługi należy przypisać samemu bohaterowi, opowiadającemu swoją historię z przejęciem, uniesieniami czy łzami w oczach. To Wang Xilin nadaje dziełu ducha i prowadzi swój spektakl, który kompozytor filmowy jedynie dopełnił formalnymi dodatkami, głównie metaforycznymi (wnętrze teatru, nagość, oświetlenie, zastąpienie słów muzyką, scena kończąca). Można powiedzieć, że udostępnił swoje rzemiosło w służbie wyższych celów – uświadamiania ludzi, przedstawiania prawdy. Bezpośredniość i konkretność wykładanej historii, jak i statyczność miejsca nie są wadami, jednak w odniesieniu do możliwości spektrum filmowego nie otrzymujemy pełni satysfakcji. Połączenie tego prostolinijnego opowiadania z intymnym i osobliwym stylem inscenizacji z pewnością dotrze do widza, ale czy zostawi trwały ślad? Moim zdaniem nie. To czego doświadczył kompozytor wydaje się być na tyle drastyczne, aby wzbudzić emocje i pozostać istotnym w pamięci, jednak tym razem minimalizm i mała ingerencja reżyserska sprawiły, że całość mimo swojej wartościowości, nie wybrzmiewa wystarczająco donośnie.

Wang Bing pokazuje, jak różne formy sztuki, w tym muzyka, śpiew, taniec, teatr czy w końcu kino, są ze sobą powiązane i mogą dać metaforyczny lub bezpośredni wyraz wewnętrznym cierpieniom. To film o życiu poświęconym sztuce, łączący ze sobą różne jej formy. Reżyser stworzył pewnego rodzaju pomnik – o wątpliwej solidności filmowej, ale w pełni zasłużony. Pomnik człowieka odważnie uprawiającego swoją sztukę wbrew reżimowi, który próbował go kontrolować i uciszyć. Człowiek w czerni jest świadectwem siły sztuki i odporności ludzkiego ducha. Portret artysty inspiruje i finalnie krzepi, pokazując, że poświęceniem możemy przynieść światu coś wartościowego i pięknego. To historia o wytrwałości, przeciwnościach losu i niezachwianym oddaniu oraz ostatecznym triumfie sztuki.

Joshua Wojciechowski
Joshua Wojciechowski
Człowiek w czerni plakat

Tytuł

Tytuł oryginalny:
Man in Black

Rok: 2023

Kraj produkcji: Francja, USA, Wielka Brytania

Reżyseria: Wang Bing

Ocena: 2/5

2/5