Statysta jest jak cebula – recenzja filmu „Czerwona skrzynka na ulicy Eschera” – Pięć Smaków

Zdjęcia do Czerwonej skrzynki na ulicy Eschera, nie boję się tego napisać: najlepszego filmu Siona Sono od lat, trwały zaledwie 8 dni! Premiera odbyła się w październiku zeszłego roku w Valdivii, potem był pokazywany m.in. w Mar del Plata i Montrealu, a teraz na festiwalu Pięć Smaków.

Łukasz Mańkowski określił twórczość Siona Sono „wariacką poezją, desperackim haiku pisanym krwią na płótnie”. Nikt z jego fanów nie przypuszczał, że ten 58-letni Piotruś Pan stanie nagle na krawędzi życia i śmierci. Wszystkich zmroziła wieść o zawale serca reżysera w 2019 roku. Jednak niepokorny i obdarzony młodzieńczą naturą twórca nie tylko prędko doszedł do zdrowia, ale i zaczął znowu pracować. 

Podczas rozmowy w ramach studia festiwalowego autor Gwiazdy szeptów deklarował, że zanim wykluła się idea Czerwonej skrzynki na ulicy Eschera ukończył scenariusz filmu, który miał realizować w Stanach Zjednoczonych. Nie był to jednak tegoroczni, zresztą niezbyt spełnieni Więźniowie Ghostland (pokazywany m.in. na American Film Festival i dostępny na Cinemanie), bo tamten tylko reżyserował. Niemniej japoński mistrz zmęczony przygotowaniami do debiutu za oceanem, zechciał intensywniej popracować z aktorami. Zorganizował w tym celu warsztaty, na których z uczestnikami badał dogłębnie granice performansu, testował różne metody i sposoby podejścia do tego zawodu. Cały trud edukacyjny podjęty przez naturszczyków, obsadzonych potem w samym filmie, miał według Sono za zadanie „zabicie aktorstwa”, czyli wyzbycia się z wszelkich przeszkód, które oddzielają widza od przekazu, jeśli ma do czynienia z zawodowymi aktorami. Talenty przez niego odkryte pozwalają sobie na granie całym sobą, osiągając ekranową prawdę daleką od mimikry i odgrywania pod publiczkę.

Fabuła Czerwonej skrzynki na ulicy Eschera koncentruje się na przygotowaniach do kręcenia filmu przez (fikcyjnego) popularnego reżysera Tadashiego Kobayashiego (Tatsuhiro Yamaoka). Ów twórca lata temu nakręcił swoje najlepsze dzieło: debiut był spełnieniem autorskich założeń oraz odważną, buntowniczą i przede wszystkim niezależną produkcją, w której wystąpiła jego zmarła żona. Później w swoim mniemaniu zatracił pazur i „sprzedał się” na rzecz komercyjnych projektów, za cenę zyskania fanów i pieniędzy. Szykując się do nowego filmu jest pełen apatii i znużenia procesem tyle razy odbywanym już wcześniej. Jednak oczekiwania tak widzów, jak i producentów, wymuszają na nim dalszą walkę na planie. Kiełkuje w nim jednak powoli bunt i chęć powrotu do dawnej świetności i wolności. 

Czerwona skrzynka na ulicy Eschera

To jeden z dwóch obrazów z programu Pięciu Smaków, które traktują o tworzeniu filmów, zaglądające na plan, ale i prezentujące bolączki samych filmowców związanych z zabezpieczeniem budżetu i podążaniem własna drogą. Drugim z nich jest birmańskie Pieniądze mają cztery nogi (reż. Maung Sun). Tam również mamy do czynienia z reżyserem, który zaprzedał swoje ideały. Zamiast stawiać na autorskie kino, tymczasowo zabezpieczał sobie byt kręcąc produkcje straight-to-video.

Sion Sono nie ukrywa, że reżyser Kobayashi to jego alter ego, kumulują się w nim wszystkie doświadczenia pracy na planach, w tym relacje z uciążliwymi producentami. Nasz bohater, próbując ożywić karierę, decyduje się, m.in. prosić o radę swoją muzę Katako (zjawiskowa Mala Morgan)*, ale przede wszystkim obsadzić cały film naturszczykami. Jego decyzja jest kluczowa dla konstrukcji Czerwonej skrzynki na ulicy Eschera, bowiem spora część 2,5-godzinnego seansu zostanie poświęcona na szukanie odtwórców głównych ról, a co za tym idzie serię przygotowań i właściwych przesłuchań. Żmudny proces castingowy pozwala nam poznać kilkanaście osób, z różnych powodów mających „parcie na szkło”. Są tu dziewczęta ślubujące dozgonną miłość do Kobayashiego, domorosłe aktorki z amatorskiej grupy teatralnej, kobiety mające za sobą traumę po śmierci bliskich osób czy szukające sławy beztalencia. Każda z tych grup, moim zdaniem, symbolizuje jakiś etap w karierze samego Siona Sono.

Autor Zimnej ryby pozostaje surowy wobec branży filmowej. Dostaje się aktorkom-celebrytkom i gwiazdom, narzucanym przez producentów. Wyśmiano tu ich postawy diwy, pełną żądań i zachcianek, oraz zainteresowanie jedynie karierą i popularnością. Jednak największe cięgi Sono przyszykował dla producentów. Są to persony zafiksowane na pieniądzach, załatwiające podejrzane interesy i ogólnie zorientowane na pozaartystyczne cele. To faceci niesłyszący o #metoo lub raczej udający, że nic się nie zmieniło.

Czerwona skrzynka na ulicy Eschera

Nieprzypadkowo w tytule filmu pada nazwisko legendarnego niderlandzkiego grafika. Jego prace, zwłaszcza sławna litografia Wchodzenie i schodzenie, przywołana zresztą niedawno w netflixowym ultrapopularnym serialu koreańskim Squid Game, doskonale wpisują się w wielki temat podejmowany przez Sono. Jest nim ucieczka od tego wiecznego, syzyfowego podróżowania ku wyznaczonych przez kogoś celom, a w zamian obranie własnych ścieżek i wzięcie odpowiedzialności. Wszak w Czerwonej skrzynce na ulicy Eschera niezwykle ważne miejsce przeznaczono dla zyskujących sprawczość statystów, mogących wyjść wyjątkowo na pierwszy plan. Sono stworzył prawdziwą odę dla tych pomijanych w różnych podsumowaniach i pracach naukowych ludzi. Autor Miłości obnażonej napisał również piosenkę, która wychwala ów fach złożony z amatorów. W jednej ze scen pada takie pyszna metafora, że statyści dla filmu są jak cebula w burgerze, można oczywiście podać Ho bez niej, ale tak jak bez statystów film nie ma tła, tak burger bez cebuli nie ma pełni smaku.

Sono nie tylko cytuje swoją twórczość i biczuje rodzimą branżę, ale odnosi się do klasyków kina japońskiego. Zawsze dla niego ważnym odniesieniem były dzieła nowofalowe, więc trudno się dziwić, że odnajdujemy tu werwę i anarchistyczne treści właściwe dla Shūjiego Terayamy czy używanie rekwizytu maski, która przenosi nas od razu do Twarzy innego Hiroshiego Teshigahary. Ciągoty ku tej formacji wyrażone są także w predylekcji do pracy z aktorami niezawodowymi (choćby Żałobna parada róż  Toshio Matsumoto) oraz wyjściem w teren z kamerą. Zamykająca film szalona scena na ulicach Tokio została dodana spontanicznie już po zakończeniu zdjęć właściwych. Sono nadał jej charakter dokumentalny, a materia z jego fantazji spotkała tym samym rzeczywistość.

*charakterystyczne nieco zeuropeizowane rysy aktorki wynikają z jej pochodzenia. Jest bowiem hāfu (samo określenie przez swoje historyczne konotacje budzi dziś sporo kontrowersji), kimś kto ma jednego z rodziców spoza Wysp Japońskich. Jej matka pochodzi z Japonii, zaś ojciec z Wielkiej Brytanii. Dotąd pracowała jako modelka i fotografka, niedawno użyczyła głosu w grze Hideo Kojimy Death Stranding. W tym roku wzięła ślub z wieloletnim partnerem, którym jest Ryūhei Matsuda, sławny z debiutanckiej roli w Tabu Nagisy Ōshimy.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk
Czerwona skrzynka na ulicy Eschera plakat

Czerwona skrzynka na ulicy Eschera

Tytuł oryginalny:
Escher Dori no Akai Post / エッシャー通りの赤いポスト

Rok: 2020

Kraj produkcji: Japonia

Reżyseria: Sion Sono

Występują: Mala Morgan, Tatsuhiro Yamaoka, Canon Nawata i inni

Ocena: 4,5/5