Portret zbiorowy we wnętrzu – recenzja filmu „Chrzciny” – Festiwal Filmowy Spektrum

Stan wojenny, mimo przeszło czterech dekad od jego wybuchu, wciąż nie został przepracowany przez rodzime kino. Poza Ostatnim promem Waldemara Krzystka z 1989 roku obserwowaliśmy raczej mniej lub bardziej widowiskowe klęski, na czele z kuriozalnym Autsajderem Adama Sikory. W swoim fabularnym debiucie niemal sześćdziesięcioletni dokumentalista i twórca telewizyjny Jakub Skoczeń stawia tezę, że to wszystko przez przesadną powagę oraz strach twórców. Czy może mieć rację? Powstające w bólach (problemy z budżetem, pogodą i pandemią) Chrzciny do polskich kin mają trafić już 18 listopada, ledwie trzy lata po rozpoczęciu zdjęć, za sprawą Galapagos Films. My widzieliśmy ten film na festiwalu Spektrum w Świdnicy.

Skoczeń w swoim autorskim projekcie skoczył na głęboką wodę, decydując się przedstawić polskie traumy w formie farsowej komedii. Teatr, nawet mieszczański, trzyma się swojej pięknej antycznej tradycji, więc i tu jedność czasu oraz miejsca odnajdziemy. Miejscem – przytulna chatka gdzieś u podnóża Tatr, czasem – mroźny 13 grudnia 1981 roku, ikoniczna i niesławna data w naszej historii. Trzynastego grudnia roku pamiętnego Marianna (Katarzyna Figura w jednej z najlepszych kreacji w swojej karierze) ma mieć najważniejszy dzień swojego najnowszego życia. Po półtora dekady udało jej się w końcu ściągnąć do rodzinnego domu całą szóstkę swoich dzieci. Na grobie zmarłego w niejasnych okolicznościach piętnaście lat wcześniej ojca ostatecznie rozeszły się drogi działającego w partii Wojtka (Tomasz Schuchardt) i świętoszkowatego solidarnościowego hipokryty Tadeusza (Michał Żurawski). Na uroczystości ku chwale zrodzonego z nieznanego ojca Karolka poza jego matką Hanką (Marianna Kowalewska) i wyżej wymienionymi zjawiają się także reszta rodzeństwa: seksowna przemytniczka Irka (Marta Chyczewska), zostawiona przez męża Matka Polka Teresa (Agata Bykowska) oraz najmłodszy z całego towarzystwa Tolek (Maciej Musiałowski, zdecydowany MVP całości), który w wódce i hazardzie znajduje panaceum na przytłaczającą szarość świata.

Już miało być pięknie i cudownie, wszyscy mieli paść sobie w ramiona i przy wspólnej libacji wybaczyć zadry przeszłości, a tu poranna wizyta u Proboszcza Wiesława (Andrzej Konopka) przynosi straszne wieści. Zamach stanu spawacza psuje tak starannie przygotowany plan, Marianna zatem dochodzi do wniosku, że czas zastosować plan Nowaka z Fuchy Skolimowskiego i wszystko dokładnie ukryć przed domownikami. To początek tej karuzeli humoru, od której w założeniu twórców wszystkie boki widzów zostaną zerwane. W niezwykle telewizyjnej formie gagi poganiają żarty w dziewięćdziesięciominutowym skeczu.

Mamy tu do czynienia ze swoistymi Teściami à rebours: w udanym (nominacja do Złotych Koników za obsadę) projekcie Jakuba Michalczuka fatalny scenariusz zrekompensowano  pomysłową, energetyczną reżyserią inspirowaną Dzikimi historiami Damiana Szifrona. Jakub Skoczeń, który przez całe lata dopracowywał swój projekt życia jednocześnie pitchując go kolejnym producentom, osiągnął pełen sukces w dopracowywaniu swojej prywatnej kombinacji Cichej nocy, Fuchy i U Pana Boga za piecem. W całym czego powstała niezwykle dynamiczna farsa, która w kabaretowym krzywym zwierciadle pokazuje blaski i cienie polskości. Przedstawiając przekrój polskiego społeczeństwa, twórcy nie boją się sięgać po slapstickowe gagi, czy uwielbiany przez publikę schemat komedii omyłek, jednocześnie mimo ujemnej wiary w inteligencję widzów nie da się odmówić całości pazura i zgrabnego łączenia kabaretowych zabiegów z sensowną dramaturgicznie opowieścią. Z drugiej jednak strony to, co świetnie robi tu scenarzysta Jakub Skoczeń, spartaczone zostaje przez reżysera Jakuba Skoczenia i ekipę montażystów.

Chrzciny

Niestety seans Chrzcin przypomina oglądanie połączonych kilku odcinków TVP-owskiej telenoweli. Całkowicie brak tu jakiegokolwiek tempa, rytmu czy szerszego pomysłu na wizualną narrację. Niby w pełnometrażowej adaptacji utworu „Wszyscy Polacy” Bayer Full artystyczna wartość poświęcono tu na rzecz przekazania równie budującej co ideologicznie-bezideologicznej treści.

W czasie, gdy kolejne polskie wielkie hity całkowicie mijają się z publiką, Chrzciny wydają się wręcz wymarzonym projektem. Nieoceniająca fabuła umiejąca uderzyć zarówno w klechów, jak i partyjniaków, jednocześnie skupiona na temacie szukania porozumienia w sytuacji kryzysowej, uderza w struny niezwykle bliskie społeczeństwu, które doświadczyło pandemii, wojny i populistycznego konfliktu dwóch skrajnie konserwatywnych, liberalnych gospodarczo ugrupowań. Pieczołowicie dobrana scenografia zmiksowana ze świetnym aktorstwem dla większości widzów bez dwóch zdań zrównoważą warsztatową klęskę.

Szczerze wątpie, żeby Jakub Skoczeń stał się nowym, przełomowym głosem polskiego kina. Jednakże fakt, że potrafi on utkać świeżą i bezkompromisową w serwowaniu delikatnych kuksańców wszelkim grupom politycznym i społecznym opowieść stanowi silną kartę przetargową w kraju będącym absolutną scenariuszową pustynią, niezależnie od tego, czy mówimy o produkcjach komercyjnych, czy artystycznych. Chrzciny puszczone do kin w towarzystwie aberracji takich jak Bejbis, Niewidzialna wojna czy Kryptonim Polska stanowią prawdziwy powiew świeżości.

Marcin Prymas
Marcin Prymas
Chrzciny plakat

Chrzciny

Rok:
2022

Kraj produkcji: Polska

Reżyseria: Jakub Skoczeń

Występują: Katarzyna Figura, Maciej Musiałowski, Tomasz Schuchardt i inni

Dystrybucja: Galapagos Films

Ocena: 3/5

3/5