Dom, który zbudował… – recenzja filmu „Dom „Słowo”. Niedokończona powieść” – Ukraina! Festiwal Filmowy

Nad życiem poetów rozstrzelanego odrodzenia mieszkających w Domu „Słowo” Taras Tomenko pochylił się dwukrotnie, tworząc swego rodzaju dyptyk, który, choć w obu przypadkach skupia się na tym samym wycinku ukraińskiej historii, korzysta z formy filmowej innego rodzaju – w 2017 dokumentalnej, a teraz fabularnej. Fascynacja tym spełnionym w rzeczywistości konceptem nie powinna dziwić – mówimy tu w końcu o grupie charyzmatycznych, nietuzinkowych artystów zamkniętych w jednym budynku odznaczającym się luksusem na tle ówczesnego krajobrazu społeczno-ekonomicznego kraju.

Pod koniec lat 20. XX wieku w ówczesnej stolicy Ukrainy (wówczas Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej) – Charkowie – powstał Dom „Słowo”. Miał on być miejscem, w którym swój kąt znajdą ukraińscy pisarze oraz inne osobistości związane z lokalną kulturą. Krajowa elita intelektualna mogła się tam cieszyć kilkudziesięcioma przestronnymi pokojami, stołówką, służbą, a nawet solarium. Warunki zapewnione przez stalinowski reżim zdecydowanie pomagały wizerunkowi władzy, a przede wszystkim pozwalały na szeroko zakrojoną kontrolę mieszkańców przez agentów służb bezpieczeństwa czy nawet donoszące na pisarzy żony. Podsumowaniem tego stanu może być wizyta Bertolta Brechta, Theodore’a Dreisera, Bruna Jasieńskiego i Panita Istratiego. Zjawili się oni w Charkowie z okazji Międzynarodowej Konferencji Pisarzy Rewolucyjnych w 1930 roku. Mieli wtedy wgląd zarówno w domowy komfort, jak i osaczenie, które charakteryzowały życie w Domu. Dominującą grupę domowników „Słowa” stanowili poeci rozstrzelanego odrodzenia, m.in. Mykoła Chwylowy, Ostap Wysznia, Mychajło Semenko, Anatol Petrytsky i Antin Dynky. Nazwa ruchu, wymyślona przez ukraińskiego literaturoznawcę, Jurija Ławrinenkę, a następnie spopularyzowana przez Jerzego Giedroycia, ma swoje korzenie w losie, jaki podzielili poeci wpisujący się w ten nurt. Ci, których kara śmierci z rąk NKWD nie dopadła, i tak targnęli się na swoje życie – czy to doprowadzeni do szaleństwa, czy w ramach protestu przeciwko represjom i Hołodmorowi.

Poczyniony przeze mnie powyżej rys historyczny przygnębia już wystarczająco dobitnie, równocześnie wprowadzając w fatalistyczny czy wręcz katastroficzny eter filmu Tomenki. Dom „Słowo”. Niedokończona powieść doskonale wpisuje się w pewien trend obecny w historycznym kinie europejskim ostatnich lat. Tak jak w Drodzy towarzysze! Andrieja Konczałowskiego [NASZA RECENZJA] czy Sługach Ivana Ostrochovský’ego [NASZA RECENZJA] kolorystyka obrazu zostaje stonowana do poziomu czerni i bieli. Wnętrza, jakkolwiek nie zdawałyby się komfortowe czy przyciągające wizualnie, na pierwszy rzut oka rażą klaustrofobiczną dusznością. Nawet wyjście na powietrze, które jest tu możliwe jedynie w ramach wyznaczonego przez budynek placu, nie pozwala odetchnąć, a wręcz każe kwestionować jego świeżość. 

W literacką enklawę Charkowa wprowadza jej najświeższy mieszkaniec – Vladimir Akimov – młody korektor prasowy, kipiący entuzjazmem, fascynacją, wciąż poszukujący swojego twórczego stylu, z jednej strony niedowierzający w to, że oto będzie mieszkał z takimi postaciami, a z drugiej całym sercem wielbiący swoją własną twórczość. Niczym w klasycznym kinie przygodowym, przekraczając bramy Domu, natyka się on na kolejne ikony ukraińskiej poezji. Zabieg ten, choć bez wątpienia jest dość wyświechtaną kliszą, pozwala Tomence łatwo i bardzo przystępnie przedstawić legendę mieszkańców budynku, nie mówiąc o nich zbyt wiele. Wiemy, kogo odznacza jaki rodzaj wrażliwości, jaki charakter, czy też kto dzięki swojej charyzmie przyciąga największą uwagę i wydaje się naturalnym przywódcą grupy. Każdy otrzymuje swoją scenę-ikonę, która na kolejne dwie godziny naznacza jego charakterologiczny rys.

„– to rozstrzelanie całej generacji (…). Za co? za to, że byliśmy najszczerszymi komunistami? Niczego nie rozumiem. Za Pokolenie Jałowego odpowiadam przede wszystkim ja, Mykoła Chwylowy. Okrutnie bolesne. Niech żyje komunizm, niech żyje socjalistyczne budownictwo, niech żyje partia komunistyczna!” (tłum. Joanna Bobula)

Słowa pozostawione przez Mykolę Chwylowego tuż przed samobójczą śmiercią właśnie w Charkowie pokazują niezmąconą wiarę w ideę wyrażaną nawet w ostatnich sekundach życia. Zdaje się on jedną z najciekawszych postaci ruchu, bohaterem tragicznym, który i w filmie Tomenki wypada naprawdę fascynująco. Bez wątpienia duża w tym zasługa Vyacheslava Dovzhenko, wcielającego się w rolę poety. Wiele w tym występie magnetyzmu i niejednoznaczności, odznaczającej tu właściwie cały wachlarz postaci i zmuszającej do kontestowania wszelkich założeń na temat ich moralnej postawy niby wiernej idei, ale właściwie korzystającej z dóbr na znacznie wyższym poziomie niż jest to dostępne dla reszty mieszkańców kraju. Potencjał na frapującą, niszczącą poczucie pewności osądów opowieść był tu więc ogromny.

Od samego początku prymarną figurę narracyjną w Domu „Słowo”. Niedokończonej powieści przejmują klisze, co wydaje się być największą wadą filmu i nie pozwala mu się równać z innym projektem opierającym się na podobnym koncepcie zarówno pod względem lokacji, jak i dusznej, klaustrofobicznej atmosfery. Chodzi tu oczywiście o DAU Ilji Chrzanowskiego [NASZA RECENZJA], kręconym zresztą w Charkowie. Przyczyny u podstaw tej różnicy można pewnie upatrywać w samym procesie produkcyjnym, który w przypadku wieloczęściowego projektu rosyjskiego reżysera niezmiennie wzbudza olbrzymie kontrowersje, ale zostawiając tę kwestię z boku – stoi za tym przede wszystkim inna strategia narracyjna. To, co u Chrzanowskiego zostaje niedopowiedziane czy zaimprowizowane, u Tomenki zostaje wyjaśnione doskonale znaną kalką wizualną. Ten sposób konstruowania opowieści sprawia, że Dom „Słowo”. Niedokończona powieść przypomina raczej lekcję historii niż pełnoprawne dzieło; spośród wyżej wymienionych produkcji najbliżej mu w tym do Konczałowskiego. Tak jakby reżyser jedną nogą wciąż trzymał się dokumentalnej formy, której ślady bez wątpienia można zauważyć w konwencjonalnym kinie historycznym, a drugą stąpał po świeżym gruncie, gdzie dzięki ciekawym zabiegom inscenizacyjnym czy wizualnym w wielu miejscach prześwitują przebłyski naprawdę intrygującego filmu.

Julia Palmowska
Julia Palmowska

Dom „Słowo”. Niedokończona powieść

Tytuł oryginalny:

«Slovo» House. Unfinished Novel

Будинок «Слово». Нескінчений роман

Rok: 2021

Kraj produkcji: Ukraina

Reżyseria: Taras Tomenko

Występują: Dmytro Oliinyk, Viacheslav Dovzhenko, Nina Naboka, Maryna Koshkina, Yurii Odynokyi, Andrii Mai i inni

Ocena: 3/5

3/5