Rzym, miasto grzechu – recenzja serialu „Suburra”

Inwestowanie w lokalne produkcje było znakomitym pomysłem ze strony włodarzy Netflixa. "Suburra" jest przykładem na to, że oderwanie się od wciąż eksploatowanego amerykańskiego krajobrazu i poświęcenie uwagi innym miejscom, w tym przypadku Rzymowi, daje znakomitą możliwość do stworzenia wciągającego od początku do końca serialu.

„Suburra” to przede wszystkim kryminał, chociaż twórcom nie brak zacięcia socjologicznego. Serial opowiada o walce pomiędzy mafią a innymi szemranymi inwestorami o kościelne tereny położone w Ostii, nadmorskiej dzielnicy Rzymu. Popadająca w coraz większe długi Stolica Apostolska jest zmuszona do pozbycia się tej nieruchomości, która ma posłużyć w przyszłości jako miejsce zbudowania ogromnego kasyna. Sytuację dodatkowo komplikuje zaskakujące odejście burmistrza Rzymu ze stanowiska. Strony konfliktu mają zatem dwadzieścia jeden dni na załatwienie tej sprawy, bowiem osoba wybrana w nowych wyborach może utrudnić przeprowadzenie tego procederu. Rozpoczyna się wyścig po władzę oraz pieniądze.

W tym oto galimatiasie próbują odnaleźć się trzej bohaterowie – Aureliano (Alessandro Borghi), Spadino (Giacomo Ferrara) oraz Gabriele (Eduardo Valdarnini). Młodzi mężczyźni dosyć szybko odnajdują między sobą nić porozumienia. Próbują wykorzystać nadarzającą się okazję do tego, aby z impetem wkroczyć do walki o pożądane przez wszystkich tereny. Dzięki temu nareszcie mają okazję uniezależnić się od swoich rodzin i pracować na własne nazwisko. 

Dosyć szczegółowo twórcy kreślą profile psychologiczne bohaterów, lecz mimo to pojawiają się w nich pewne klisze czy uproszczenia. Aureliano jest wiecznie odrzucany przez ojca i nie potrafi mu się w żaden sposób przeciwstawić. Miota się i rozpycha łokciami, lecz brakuje mu siły do rozpoczęcia życia na własny rachunek. Spadino to pochodzący z cygańskiej rodziny skryty homoseksualista, którego rodzina dodatkowo wplątuje w ożenek. Zaś Gabriele to syn policjanta. Za nic ma jednak prawo, skoro pokątne handlowanie narkotykami stwarza mu znacznie lepsze perspektywy na przyszłość. Przepełnieni frustracją outsiderzy, rzezimieszki bez większego doświadczenia, a mimo to opętani chęcią zysku, stają w szranki z dużo potężniejszymi od nich przeciwnikami.

Od razu nasuwają się porównania do „Gomorry”, aczkolwiek warto też zwrócić uwagę na powinowactwo serialu Netflixa z produkcjami Vince’a Gilligana – „Breaking Bad” oraz „Better Call Saul”. Bohaterowie przechodzą bowiem przemianę podobną do Waltera White’a. Najpierw niewidoczni dla otoczenia, wprzęgnięci do prowadzenia życia całkowicie im nieodpowiadającego, a później odkrywający w sobie coraz większe pokłady zła. Z Saulem łączy ich natomiast bezowocna walka z chorym systemem, w którym prawo nie obowiązuje, a tylko rozbojem czy wymuszeniem można wywalczyć sobie lepszą pozycję. Reszta, niepotrafiąca przystać na obowiązujące warunki, zostaje wypchnięta na margines i skazana na zapomnienie.

Twórcy sporo czasu poświęcają takim zmarginalizowanym postaciom. Jest oczywiście Spadino, od którego cygańska rodzina wymaga „bycia mężczyzną”. Gdyby dowiedziano się o jego preferencjach, pewnie czekałaby go śmierć. Na przykładzie senegalskiej prostytutki widać, jak członkowie społeczeństwa wykluczają ze swojego grona osoby niepasujące do ich światopoglądu. Zaś historia polityka-idealisty, który zaprzedaje swoją duszę mafii, to opowieść o tym, jak po latach wyrzeczeń czy walki z wiatrakami nachodzi moment, kiedy mężczyzna chce po prostu wygrać. Wystarczy zaakceptować pewne reguły, a fantazje o byciu w obozie zwycięzców nagle stają się rzeczywistością.

Po obejrzeniu wszystkich dziesięciu odcinków pojawia się refleksja, że tak naprawdę „Suburra” poświęcona jest przede wszystkim Wiecznemu Miastu. Przedstawienie kalejdoskopu postaci z różnych klas społecznych służy jako smutna konstatacja, iż Rzym to miasto grzechu. Wprawdzie nad dachami budynków góruje Bazylika św. Piotra, niemniej jednak to tylko symbol, zwłaszcza kiedy księża są równie zdeprawowani jak osoby świeckie. Życie toczy się więc swoim torem. W boleśnie zimnych, nienaturalnie harmonijnych kadrach, Rzym zostaje przedstawiony jako miejsce przepełnione dziełami sztuki, gdzie materia wygrywa jednak nad duchem. Owoce metafizycznych natchnień artystów stanowią zaledwie tło dla nieposkromionych żądz. Ludzkie ciało to koloseum, w którym bez ustanku panoszy się siedem grzechów głównych, o czym mówi piosenka pojawiająca się na końcu każdego z odcinków. Wprawdzie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, lecz dyskretnemu urokowi Rzymu trudno się przeciwstawić.

Serialowi czasami brakuje szybszego tempa oraz nieprzewidywalności. Twórcy misternie budują pajęczynę zależności między bohaterami i sugerują nadciągającą eksplozję, która jednak nie następuje. Za dużo w tej produkcji chłodnej kalkulacji, a za mało szaleństwa i ryzyka. Mimo tego „Suburra” jest absolutnie warta obejrzenia. Cieszy oko kadrami oraz przyzwoitą grą aktorską. Również w obrębie fabuły trudno odnaleźć jakieś poważniejsze potknięcia. Zakończenie jest otwarte, pionki na nowej szachownicy zostały rozłożone, dlatego też należy trzymać kciuki za to, aby Netflix po raz kolejny pozwolił widzom na spędzenie czasu w grzesznie zmysłowym Rzymie.

Marcin Kempisty
Marcin Kempisty

Suburra


Rok: 2017

Gatunek: Kryminał

Twórcy: Daniele Cesarano, Barbara Petronio, Ezio Abbate, Fabrizio Bettelli

Występują: Alessandro Borghi, Giacomo Ferrara, Eduardo Valdarnini i inni

Stacja: Netflix

Ocena: 3,5/5