Wyspa śmieci doktora Crusoe – recenzja filmu „The Island” – Rotterdam 2022

Opowieść o Robinsonie Crusoe to bez wątpienia jeden z ważniejszych tekstów zachodniej kultury, który doczekał się już niezliczonej ilości wersji, przeróbek i interpretacji w wielorakich mediach literackich i wizualnych oraz w różnych gatunkach – od powieści historycznych, przez realizacje przygodowe i komediowe, po sci-fi. Tym razem sięgnęła po nią Anca Damian, znakomita rumuńska autorka animacji, która dziełem tym powraca do poważniejszej tematyki, po znakomicie przyjętym filmie familijnym „Marona – psia opowieść”.

Film został zainspirowany wydanym na płycie koncertem rumuńskich muzyków, Ady Milea i Alexandra Balanescu (daje on głos Robinsonowi w tej animacji), który znów powstał z inspiracji sztuką sceniczną surrealisty Gellu Naum o tym samym tytule. Projektowi filmowemu Damian ma zresztą towarzyszyć interaktywna wystawa z elementami rozszerzonej rzeczywistości (Augmented Reality) oraz… gra planszowa.

Robinson w tej wersji opowieści to wysoki i szczupły starszy mężczyzna (w pewnym momencie stwierdza, że jest już po osiemdziesiątce) o bujnej blond czuprynie, mówiący po angielsku z koślawym akcentem  (taki sposób mówienia będzie zresztą charakterystyczny niemal dla wszystkich postaci w tym filmie). Jest ponadto doktorem. Gdy go poznajemy, znajduje się on już na wyspie i wydaje się czuć na niej całkiem dobrze. Zachowuje się, jakby był na wakacjach, aż widz zaczyna podejrzewać, że znalazł się tu z własnej woli. Ciężko jest zrekonstruować okoliczności jego pojawienia się w tym miejscu, wiemy jedynie, że z jego statku nie przeżył nikt. 

W końcu pojawia się dodatkowa osoba i jest nią oczywiście Piętaszek. Nie jest on mieszkańcem wyspy, ale uchodźcą uratowanym z tonącej łodzi. Chociaż w animacji Damian przewrotnie to Robinson ma ciemno-brunatny kolor skóry, a Piętaszek ma karnację białą o nieco szarawym odcieniu (choć rysy twarzy nie pozostawiają wątpliwości co do rasy), ich relacja od początku budowana jest na zasadzie podległości, aczkolwiek zarysowanej w wyraźnie ironiczny i krytyczny sposób. Piętaszek natychmiast zaczyna zwracać się do Robinsona per „Zbawco”, a tamten obiecuje nauczyć go mówić, chociaż to właśnie Piętaszek, a nie jego „dobroczyńca”, mówi nienaganną angielszczyzną.

Reżyserka dosyć szybko wprowadza więc postkolonialne konteksty i interpretacje, które zupełnie nie dziwią w tej historii, gdyż dzisiaj nie da się już jej opowiadać bez tego bagażu. To jednak dopiero pierwsza z wielu otoczek, jakie zaserwuje nam film. Zaraz bowiem wyspa wypełni się tyloma przedmiotami, postaciami i sytuacjami, że ciężko będzie złapać oddech. Najciekawszą i najbardziej oryginalną warstwą interpretacyjną tej wersji opowieści o bezludnej wyspie jest zawarta w niej krytyka kapitalizmu i konsumpcjonizmu. Robinson najbardziej potrzebuje rzeczy i jeśli za czymś tęskni w tej swojej izolacji, to za przedmiotami. Śni wręcz o sklepach, targach i supermarketach, nie rozstając się ani na krok ze swoim iPadem i oglądając otaczający świat przez jego ekran. Tak, nie mylicie się – mamy kolejny temat, jakim jest technologia i jej wpływ na człowieka. 

Co więcej, Robinson nie jest w stanie funkcjonować bez wytwarzania rzeczy – nawet zupełnie nieprzydatnych w tym miejscu (bierze się za produkcję… skarpetek). Okazuje się zresztą, że na towar i przedmiot da się przerobić wszystko – nawet ciała utopionych uchodźców, które stają się w tym odludnym miejscu podstawowym surowcem. Temat kryzysu migracyjnego staje się jednym z głównych w filmie Damian, ale dorzuca ona jeszcze ekologię i katastrofę klimatyczną spowodowaną zachłannością ludzi i produkcją śmieci, która się z tym wiąże. Autorka podejmuje również krytykę zachodniej cywilizacji, na czele z fascynacją militaryzmem. Porusza wreszcie takie tematy, jak izolacja, samotność i wyobcowanie, które są zarówno pragnieniem, jak i przekleństwem współczesnego człowieka. Jeden wielki śmietnik, a z pewnością nie wymieniłem wszystkiego.

Ten przytłaczający nadmiar tematów i poruszanych wątków Anca Damian próbuje jakoś scalić poetyką surrealizmu i absurdu, ale sprawia to wrażenie, jakby służyło przede wszystkim usprawiedliwieniu tego bałaganu i zamaskowaniu banałów lub pustki, jaka się za nim kryje. Nie pomaga fakt, że postaci głównie śpiewają lub melorecytują, w dodatku z fatalnym angielskim akcentem. Nie są to oczywiście jakieś wpadające w ucho musicalowe utwory rodem z kreskówek Disneya, ale oparte na repetycji rytmiczne frazy, które z czasem zaczynają po prostu męczyć.

Te wszystkie niedostatki byłbym jednak w stanie wybaczyć, gdyby film bronił się animacją. Ku mojemu zaskoczeniu tak się jednak nie dzieje. Nie wiem co jest tego przyczyną – czy pośpiech, czy mniejszy budżet, ale po wybitnej, różnorodnej i niezwykle pomysłowej animacji z Marony… dostajemy koślawą kreskę, jakby wykonaną na iPadzie, ze źle wyglądającymi efektami komputerowymi, które są raczej pójściem na skróty – tak jak i ruch postaci oraz przedmiotów odbywający się często poprzez zapętlenie kadrów. Wszystko to sprawia, że wizualna warstwa tego filmu jest największym rozczarowaniem.

Trzeba przyznać, że Anca Damian ambitnie podeszła do opowieści o Robinsonie Crusoe i ryzykowała wiele. Jest tu trochę ciekawych pomysłów (zwłaszcza interpretacyjnych), jednak trudno uznać The Island za dzieło w pełni udane. Upadła, ale za to z wysokiego konia. Oby kolejna próba była bardziej fortunna, bo wierzę, że ta zdolna twórczyni nie powiedziała ostatniego słowa i jeszcze niejeden raz pozytywnie nas zaskoczy.

Paweł Tesznar (Snoopy)
Paweł Tesznar

The Island

Tytuł oryginalny: Insula

Rok: 2021

Kraj produkcji: Rumunia, Belgia, Francja

Reżyseria: Anca Damian

Występują: Alexander Balanescu, Lucian Ionescu, Cristina Juncu i inni

Ocena: 3/5