Festiwal Nowe Horyzonty oznacza dla każdego z nas coś innego - jedni dzięki tej imprezie chcą poznać najnowsze premiery zanim trafią one do szerszego obiegu w kinach. Dla innych to okazja, aby - zgodnie z ideą wydarzenia - poszerzyć swoje filmowe horyzonty oglądając filmy, o których inaczej nigdy byśmy nie usłyszeli. Tutaj mamy okazję by porozmawiać z twórcami podczas spotkań w cztery oczy. Są tacy, co przyjeżdżają do Wrocławia, aby obejrzeć pięćdziesiąt filmów, inni skorzystają też z innych atrakcji. Łączy ich jedno: dla wszystkich Nowe Horyzonty to po prostu święto kina.
PełnaSala będzie na bieżąco dostarczać wam mini-recenzje z każdej produkcji, którą uda się nam zobaczyć na festiwalu. Najnowsze teksty będą w „Świeżych seansach„, które będą przenoszone do jednej z poniższych kategorii (Nowości, Dokumenty, Polskie kino, Starsze produkcje oraz klasyki). Na samym dole znajdziecie relację z samego festiwalu – w formie pisemnej jak i podcastów ekipy Cinema Post Castu z gościnnymi występami.
Nasze seanse
"Luxus. Prosta historia" (2017)
reżyseria: Agnieszka Mazanek
Gatunek: Art Dokument
Kraj: Polska
Dokument o grupie artystów których można określić "polskim Monty Pythonem". Nazywali się Luxus i jej członkowie wyszli z prostego założenia: na kalendarzu zaczynały się lata 80. a polska rzeczywistość, nawet ta Wrocławska, wyglądała jak kotlet z mięsa trzeciej kategorii zmielony razem z budą. Postanowili więc zacząć tworzyć swój własny luksus - stąd nazwa. Ich działalność miała na celu rozbudzić ludzi, rozruszać, pokolorować im świat i wnieść pozytywną energię do ich życia. "Luxus. Prosta historia" trwa nieco ponad godzinę i pokrótce opowiada o każdym etapie działalności grupy - początkową wywrotowość, dostosowywanie się do zmian w latach 90. i współczesność kiedy trzeba udzielić odpowiedzi na pytanie: "Czy oni już się wypalili"? Jaka jest ich wartość teraz, po blisko trzydziestu latach? Twórcy podchodzą do tego na luzie, tworząc energiczny i dokument wywołujący nieraz uśmiech na twarzy. Nigdy nie słyszałem o tej grupie, ale teraz jestem zadowolony, że kiedyś istnieli.
6/10.
"13 powrotów" (2017)
reżyseria: Wiktoria Szymańska
Gatunek: Dramat
Kraj: Polska/Wielka Brytania/Meksyk
Coś dla fanów Malick'a. Pani reżyser przekazuje widzom swoją obawę o to, że mogłaby stracić dziecko, które niedawno przyszło na ten świat. Całość trwa nieco ponad godzinę i składa się z połączenia ujęć podobnych do nagrań rodzinnych i czystych miniatur eksperymentalnych (prowadzenie wózka szpitalnego po dnie morza itp.) - zestawienie zapewne zrozumiałe wyłącznie dla autorki i jej najbliższych.
3/10
"Mała wycieczka" (2017)
reżyseria: Igor Bezinović
Gatunek: Dramat
Kraj: Chorwacja
Reżyser na chorwackim festiwalu filmowym kręci opowieść o ludziach na festiwalu muzycznym. Spędzają razem czas i zasypiają pośród natury w namiotach. Piją więcej niż mogą i śpią jak najmniej, bo inaczej mieliby przeświadczenie, że coś ważnego ich ominęło. Cała produkcja była z grubsza improwizowana. Kolejne 'momenty' wycieczki warte seansu, a narrator z offu (dograny po zakończeniu zdjęć!) buduje ujmujący klimat. Pewnie oceniam zbyt wysoko, ale autentycznie pomógł mi pożegnać się z Nowymi Horyzontami i zaakceptować koniec tej imprezy.
5/10
"Nić" (2016)
reżyseria: The Boy
Gatunek: Dramat, Sci-Fi
Kraj: Grecja
Alexandros Voulgaris znany w Grecji pod pseudonimem The Boy po kilku latach wraca do Wrocławia (chwalono wówczas "Róż"). W najnowszym filmie tworzy miszmasz gatunkowy - łączy horror w stylu Cronenbega, science-fiction w duchu "Na srebrnym globie" Żuławskiego i polityczny thriller. Voulgaris nie bawi się w półśrodki i uderza często zbyt mocno, ale ciężko odmówić tej wizji pomysłów, intensywności, doboru intrygujących barw i symboli. Grek odnosi się do traumatycznych dla jego narodu czasów dyktatury generałów, choć ma też swoją osobisty stosunek do reżimu bo jego rodziców wówczas więziono i torturowano. W centrum wydarzeń pozostaje cały czas Sofia Kokkala, która kreuje role matki i syna. To prawdziwy tour de force greckiej aktorki i nawet widzowie, którzy kręcą nosem na resztę filmu powinni docenić jej kunszt.7/10
"Tarapaty" (2017)
reżyseria: Marta Karwowska
Gatunek: Familijny, Przygodowy
Kraj: Polska
"Tarapaty" to film produkcji polskiej dla dzieci i młodzieży. Julka trafia do swojej cioci, której dobytek staje się ofiarą włamywaczy. Dziewczynka postanawia odzyskać skradzione skarby i trafia na głębszy spisek. Osobiście zaliczam seans do udanych - z
ulgą donoszę, że te 80 minut minęło mi bez zażenowania.
Warsztat twórców był solidny, chociaż nie obyło się bez
potknięć. Skorzystali z większości schematów tego typu
kina i efekt jest klarowny: zrozumiały dla młodych,
trafia do nich, potrafi ich zaciekawić. Mam tylko jeden
zarzut: brak nauki, którą ja wyciągnąłem z lektury choćby "Przygód trzech detektywów". Tam były ciekawostki na różne tematy, a śledząc poczynania bohaterów uczyłem się analitycznego myślenia. Film nawet nie aspiruje do takich rzeczy, nie mówiąc o dostarczeniu ich. Niemniej: jest udany. Z dziećmi można wybrać się do kina na ten seans jak najbardziej.
5/10
"Western" (2017)
reżyseria: Valeska Grisebach
Gatunek: Dramat
Kraj: Niemcy, Bułgaria, Austria
Choć przyjechał do Wrocławia z Cannes z łatką wielkiego odkrycia szedłem na film Valeski Grisebach z mieszanymi uczuciami. Już pierwsze minuty uspokoiło moją skołataną duszę. Reżyserka co prawda nigdzie się nie śpieszy, ale też czuje doskonale kiedy ciąć. Bułgaria jawi się tu jako rubieże Europy, ostatni bastion tytułowego zachodu. Pada nawet zdanie, że tuż za granicą jest Grecja - tam są uchodźcy. Kraj biedny i skorumpowany, z masą lokalnych układów, ale jednak zachowujący unikalny zatracony przez "zgniły" zachód rytm, swoistą magię i rytuały. W ten obraz z butami wkraczają fizyczni pracownicy z Niemiec. Jak sami mówią wracają tutaj, przecież 70 lat temu ich przodkowie w ramach działalności Wehrmachtu okupowali te tereny. Dobrze odkrywać samemu pola interpretacyjne tego wydawałoby się prostego filmu. Dla mnie to opowieść o neokolonialiźmie, walce o dominację i sposobach na zgłębianie obcej kultury. Wywołuje też sporo uśmiechu, bo Niemka korzysta z chęcią z komizmu sytuacyjnego i nieporozumień językowych. 8/10
"Więzień/Terrorysta" (2007)
reżyseria: Masao Adachi
Gatunek: Kryminał, Thriller
Kraj: Japonia
Bardzo osobisty film reżysera, który przez lata był członkiem terrorystycznej organizacji w Japonii. Bohater filmu zostaje przechwycony podczas nieudanego samobójczego ataku terrorystycznego, nieudanego, bo jemu jako jedynemu nie udało się w nim zginąć, co wiązało się z pójściem do niewoli. Przez niemal dwie godziny obserwujemy paletę tortur psychicznych i fizycznych, które dotykają główną postać. Jest to więc film ciężki i nieprzyjemny, jak same tortury. Twórca często posługuje się zabiegami, które mają wprowadzić widza w dyskomfort, czy to przy użyciu dźwięku, czy obrazu. Mimo tego, że ani przez moment nie mamy wątpliwości czy zasądzona kara była słuszna, w trakcie seansu zaczyna nam być żal tytułowego terrorysty, który w więzieniu jest przetrzymywany w skrajnie nieludzkich warunkach.
6/10
"Makala" (2017)
reżyseria: Emmanuel Gras
Gatunek: Dokument
Kraj: Niemcy/Francja
Świetnie się ogląda. Ciekawie balansuje między kreacyjnym dokumentem a życiową fabułą. Towarzyszymy w pracy wypalania węgla naszemu bohaterowi, którego nie sposób nie polubić i nie kibicować mu. W trakcie
transportu i próby sprzedaży towaru mężczyzna przeżywa kilka niemiłych przygód, które
oddalają jego marzenie o posiadaniu własnego rodzinnego domu. Na uwagę zasługują
przepiękne zdjęcia i nastrojowa muzyka.
8/10
RELACJE Z FESTIWALU
DZIEŃ
1
Ulubione restauracje sprzed roku odwiedzone, karnet odebrany razem z prezentami (koszulka, plecak, kosmetyki itd), nowi ludzie poznani. Pierwszy dzień NH 2017 za nami.
Redakcja we Wrocławiu obecnie jest w składzie czteroosobowym. Garret, Grzegorz, Adrian i Marcin Prymas. Dwóch z nich zobaczyło nowy film Diaza („Kobieta, która odeszła”) i dzielą się wrażeniami w formie podcastu. Dwóch kolejnych wybrało się na nowy film Bartasa („Szron”) i zaliczyło niespodziewany obrót wydarzeń, kiedy to okazało się, że z powodu problemów technicznych z serwerownią seans nie mógł się odbyć. Film za to był dostępny w innej sali, niestety wtedy zajętej jak na złość przez film trwający blisko 4 godziny. Kto chciał, mógł czekać aż seans odbędzie się tam. Reszta mogła czekać na bliżej nieokreślony seans w przyszłości lub odebrać pieniądze i czekać na premierę ogólnokrajową. Prymcio narzekał przez moment, że nic pierwszego dnia nie zobaczy. Garret dopadł Pana Gutka na korytarzu aby powiedzieć mu, że się nie gniewa, bo chciał, aby dyrektor festiwalu to usłyszał od kogoś (większość widzów zareagowała przynajmniej jękami zawodu). Zarówno Prymcio jak i Garret poczekali do godziny 23 i poszli obejrzeć film.
Nowe Horyzonty to też poznawanie nowych, wyjątkowych ludzi. Garret poznał dziś: kobietę, która nudziła się na „Psychozie”; mężczyznę, który przez przypadek dzień wcześniej dodał go do znajomych na filmwebie i podszedł, aby mu to powiedzieć; aktorkę będącą pierwszy raz na festiwalu – idealnie, gdyby ktoś z redakcji miał w planach nagrać krótki metraż podczas festiwalu i potrzebował właśnie aktorki…
PODCAST
DZIEŃ
2
Pierwszy pełnoprawny dzień festiwalu, kiedy to rano budzimy się, by rezerwować filmy na następny dzień, a potem oglądamy pięć filmów i wracamy do hostelu po 1 w nocy. Przed każdym seansem z kolei pakiet zwiastunów i prezentacji sponsorów, które trwają – jak zmierzyłem – sześć i pół minuty. Przed każdym filmem. To 33,5 minuty dziennie. Do tego miałem też okazję uczestniczyć w pierwszym Q&A tej edycji, czyli spotkaniu z twórcami „Twój Vincent”, które było… zaskakująco złe. Gospodarz po tym jak powiedział „Chcę, aby to trwało jak najkrócej” przedłużył wstęp do tego stopnia, że film zaczął się pół godziny po czasie. Pojedyncze wywoływanie gości na scenę trwało wieki; pytania do autorów nie były przemyślane; tłumacz musiała walczyć o swoje miejsce w dyskusji i zdarzało się nawet, że nie miała okazji by przetłumaczyć co goście powiedzieli… Miałem silne poczucie, że ona była tam zbędna, chociaż oczywiście tak nie było, ale takie wrażenie wywarli prowadzący i cała oprawa. Jestem zaskoczony, że tak to wyszło. Plus, ten zagadkowy moment, którego wciąż nie rozumiem:
Widz: „Czy nie obawiacie się, że technika stworzenia przyćmi wartość merytoryczną filmu?”
Prowadzący: „Dodam tylko, że pytanie zadała pani Anna Matuszyńska, matka reżysera Ostatniej rodziny – również filmu o malarzu.”
…I przez sale przebiegł odgłos „uuuuu..” jakby kogoś przyłapano na kłamstwie, zazdrości, lub czymś innym wstydliwym. Co to wszystko miało znaczyć?
PODCAST
DZIEŃ
3
Dzisiaj stało się to co w końcu musiało się stać: większość redakcji poszła na pierwszy film bez śniadania. Okazało się, ze 45 minut to za mało, żeby zamówić, zjeść i zdążyć na „A Ghost Story”. 15 minut przed seansem Adrian pobiegł zająć miejsca i potem co chwila słał pozostałym wiadomości, żeby się pośpieszyli, bo on musi walczyć o miejsca w drugim rzędzie – ale pozostali czekali aż do końca, i dopiero wtedy posiłki przyszły. Dosłownie. Były opłacone, więc kelnerka nie wiedziała co zrobić, przy stoliku został tylko Garret, który miał o tamtej porze inny film, więc i nie musiał się śpieszyć. Kelnerka zapakowała mu ile mogła, a Garret zostawił to wolontariuszce przy wejściu na salę, gdzie reszta ekipy odebrała posiłek po seansie.
Wydarzeniem dnia jest jednak sesja Q&A z reżyserem „Wszystkich miast północy”. Twórca zaczął od delikatnego „Hi everyone…” i zaznaczył, że nie ma problemu jeśli ktoś będzie chciał się zdrzemnąć na jego filmie. Potem pożegnał się i dodał: „do zobaczenia po drugiej stronie”, mając na myśli seans jego filmu. Zgadzacie się, że były to najlepsze słowa jakimi można określić doświadczenie filmowe? Samo Q&A Wyglądało dokładnie tak jak można było się spodziewać po takiej produkcji. Reżyser długo nie mógł zdobyć środków na kręcenie, w końcu dostał skromne dofinansowanie z Unii, budżet zauważył na kształcie filmu i jego minimalizmie, a sam reżyser nie chciał zbytnio ingerować i pozwolił, aby film „sam się kształtował”. Jeden z widzów zapytał o scenę w której krzesło jest niszczone: „ona wydawała się nie pasować do reszty, jaki był symbol za nią stojący”? Reżyser odpowiedział, że dla niego sztuka nie powinna być transparentna dla wszystkich, a krzesło coś znaczy, ale nie jest oczekiwane, by widz to zrozumiał. Mianowicie: reżyser dostał kiedyś to krzesło w prezencie i chciał zobaczyć na dużym ekranie jak jest ono niszczone. Z ciekawości. Artyści.🙂
PODCAST
DZIEŃ
4
Stało się to co w końcu musiało się stać, jak co roku: Garret obejrzał fascynujący tytuł („Syn Królowej Śniegu”) i zaraz miało mieć miejsce spotkanie z twórcami i nasz człowiek aż palił się do pytania, dyskutowania, wywracania filmu na drugą stronę i obmyślania wszystkiego. Głód jednak doskwiera w porze obiadowej, a w sytuacji, kiedy za godzinę miał mieć miejsce kolejny seans („Niemiłość”!) to trzeba było z czegoś zrezygnować. Na szczęście reżyser był już na sali, więc można było mu podać rękę, pogratulować na szybko i wyrazić chęć spotkania gdzieś potem, aby dyskutować. Na Nowych Horyzontach to jest możliwe, więc Garret wciąż wierzy.
Żal wywołuje jednak brak obecności Franciszka Pieczki wśród gości festiwalu, który grał w „Synu…”. Za niniejszy tytuł i ostatnie cztery dekady pracy tego aktora chciałoby się podać rękę – podziękować również i jemu. Tak po prostu. Okazji ku temu niestety nie było. Innym razem? Mamy nadzieję.
PODCAST
DZIEŃ
5
Może podobnie było we wcześniejszych latach, tylko tego nie zauważałem. Tak i w tym roku jeszcze nie byłem na seansie, który zaczyna się punktualnie. Oczywiście, gdy było dużo ludzi często trochę to trwało zanim wszyscy zajęli miejsca i rozpocząć projekcję. W tym roku jednak każdy seans zaczyna się 2-5 minut po czasie, a jeśli jeszcze jest jakaś rozlazła zapowiedź sesji Q&A (w której każdego gościa wita się oddzielnie, ten wchodzi na scenę nagradzany gromkimi brawami, po czym gość spotkania coś mówi co zostaje zwieńczone oklaskami i on odchodzi oklaskiwany…) to opóźnienie tylko się wydłuża. Należy też pamiętać o bloku promocyjnym który trwa 6,5 minuty… I wiecie już, że jeśli macie godzinę między filmami aby zjeść, to realnie macie może 40 minut. I wypada też przyjść trochę wcześniej, żeby nie siedzieć pod ekranem… I czekać 10 minut aż zacznie się film. Nie podoba mi się to. Na szczęście mogę podać pozytywne przypadki – spotkanie przed „Operą Polską” rozpoczęło się z autorami od razu pod sceną, bez wywoływania ich z siedzeń. Sala 3 z kolei zaskoczyła mnie punktualnością, a do tej pory jeszcze tam nie byłem na tej edycji NH.
PODCAST
DZIEŃ
6
Na tym etapie wszystkie rozmowy festiwalowiczów wyglądają podobnie. Każda osoba pyta pozostałych o to samo: co dobrego widzieli, co polecają, na co idą następnie i co robią wieczorem. Gdzieś w tle zawsze ktoś narzeka na zmęczenie i kilka godzin snu. Ktoś inny dziwi się komuś innemu, że ten ogląda po kilka filmów dzień w dzień.
PODCAST
DZIEŃ
7
Siódmy dzień festiwalu przyniósł refleksję nad tym, że sporo ludzi śmieje się w niewłaściwych momentach podczas seansów. Niemal co drugi seans mamy poważny moment na ekranie, który jest dobrze napisany i zagrany, ale wtedy na widowni rozlega się śmiech i chichot. Coraz więcej ludzi na korytarzach podziela zdanie, że ta edycja Nowych Horyzontów charakteryzuje się właśnie zaskakująco reakcjami widowni. Teorie są różne: jedni podejrzewają, że to efekt napływu nowej widowni, która nie zna codzienności NH. Inni mówią, że typowa widownia tej imprezy rozjechała się na inne, jak Transatlantyk i Supraśle. Badania pobieżne wśród uczestników wykazały jednak, że ludzie śmieją się na poważnych momentach, ponieważ… Uznają je za zabawne. Nawet jeśli mówimy tu o delikatnej końcówce „Pięknego kraju”, czy biciu kobiety w filmie „Marlina: zbrodnia w czterech aktach” lub w dowolnym innym filmie który nam się podobał, gdy 1/3 sali reagowała śmiechem. To częste zjawisko nawet w tradycyjnych kinach, ale na NH 2017 jakoś przybrało na sile.
PODCAST